- Szybkie i sprawne zarządzanie kryzysem ma teraz kluczowe znaczenie. Mamy już informację o rezygnacji Artura P. ze stanowiska członka zarządu. Najlepszym ruchem będą przyśpieszone wybory i całkowite odcięcie się od zarzutów. Tak zrobiono we Włoszech w piłce nożnej - zastosowano metodę "tabula rasa". Tam chodziło o kluby, więc je ukarano degradacją - powiedział Matecki. Jak dodał, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że podejrzenie o korupcję dwóch działaczy przeniesie się na postrzeganie w ten sposób całej federacji i tej dyscypliny w kraju. - Obawiam się, że tak to działa. Tak było też z piłką nożną. W siatkówce dodatkowo teraz potęguje wydźwięk apelu CBA i prokuratury, które zapraszają do współpracy wszystkich mających informacje o korupcji w Polskim Związku Piłki Siatkowej. Powstaje wrażenie, że być może kolejne osoby ze środowiska również były w to zamieszane. Jednak daleki jestem o wydawania wyroków. W myśl prawa teoretycznie aresztowane obecnie osoby są niewinne - podkreślił. Nieco łagodniej ocenia obecną sytuację inny ekspert od marketingu sportowego Piotr Jakóbik. Jego zdaniem - w efekcie wieloletniej pracy klubów, związku, telewizji i kibiców - postrzeganie siatkówki w Polsce jest bardzo pozytywne i nie zostało to jeszcze poważnie naruszone. - Na razie jest to przysłowiowa łyżka dziegciu w beczce miodu. Wizerunek siatkówki w naszym kraju jest rewelacyjny, zwłaszcza po ostatnim historycznym sukcesie naszych reprezentantów w mistrzostwach świata oraz fenomenalna organizacja tej imprezy. To duży kapitał. Na razie mamy rysę na szkle, ale jeśli stawiane zarzuty zostaną udowodnione, a winni skazani, negatywny efekt wizerunkowy może być znacznie silniejszy - zastrzegł. On doradzałby zarządowi w obecnej sytuacji - przynajmniej na czas postępowania - zawieszenie Mirosława P. i wyznaczenie oficjalnie osoby tymczasowo pełniącej jego obowiązki. - To byłby jasny sygnał, że działacze podchodzą do tematu poważnie i do czasu wyjaśnienia sprawy władzę nad związkiem przejmą ludzie bez postawionych zarzutów - argumentował. Nowych wyborów domaga się minister sportu Andrzej Biernat. W jednym z wywiadów stwierdził on, że jeśli do nich nie dojdzie, to wprowadzi do związku kuratora. - Takie rozwiązanie świadczyłoby o bezsilności PZPS i dodatkowo negatywnie wpłynęło na wizerunek związku - ocenił Jakóbik. Jego zdaniem afera korupcyjna w obecnym wymiarze nie spowoduje wytworzenia negatywnych emocji względem całej dyscypliny zarówno ze strony kibiców, jak i sponsorów. Tylko w pierwszej kwestii zgadza się z nim Matecki. - Dla fanów tak naprawdę najbardziej liczy się sukces sportowy i gwiazdy. Działania korupcyjne są drugorzędną sprawą. Co więcej, siatkówka jak mało która dyscyplina wychowała dużą grupę lojalnych kibiców. Nie sądzę, by odwrócili się oni teraz od reprezentacji - zaznaczył. Według niego jednak inaczej może wyglądać kwestia sponsorów. W ich wypadku niewystarczająca może się okazać silna pozycja polskiej siatkówki wypracowana w ostatnich latach w kraju oraz na arenie międzynarodowej. - Ich zainteresowanie tą dyscypliną może zostać ograniczone. Nie wyobrażam sobie, żeby np. PKN Orlen nie interweniował. Jeśli sytuacja związana z zarzutami będzie ciągnęła się przez kolejne miesiące czy lata, to firmy nie będą chciały być kojarzone ze związkiem, który wydaje się być korupcjogenny - podsumował. Jak dodał, jak najszybsze odcięcie od tej sprawy przez władze związku jest również koniecznością w kontekście mistrzostw Europy seniorów, które mają się odbyć w Polsce w 2017 roku. - Trzeba już zacząć planować pozyskiwanie sponsorów na tę imprezę. Nie wyobrażam sobie, by zaangażowała się w to firma lub miasto, jeśli echa spraw korupcyjnych będą trwały jeszcze długo. Zresztą odczuła to piłka nożna, gdzie kilka firm wycofało się ze względu na negatywne działania wizerunkowe prezesów PZPN poprzedniej kadencji - przypomniał. Matecki uważa, że konsekwencje afery najbardziej odczuć mogą kluby, a nie drużyna narodowa. Zwrócił uwagę, że ligowe zespoły mają przeważnie pojedynczych sponsorów, często są to spółki Skarbu Państwa. Przewiduje on, że zarzuty korupcyjne mogą wywołać ze strony klubów niebezpieczną dla związku dyskusję. Chodziłoby o redystrybucję pieniędzy posiadanych przez PZPS czy władze ligi, których - jego zdaniem - nie było mało. - Kluby nie otrzymywały z tego zbyt wiele. Będą oczekiwały jasnej odpowiedzi, co się działo ze środkami w minionych latach. Nie zapominajmy o tych tworzących niższe szczeble rozgrywek, czy małych klubikach, które przez lata nie otrzymały złotówki - wyliczał. Ekspert od marketingu sportowego przypomniał, że podobna sytuacja do panującej obecnie w Polsce miała kiedyś miejsce w Brazylii z udziałem Ary'ego Gracy, obecnego szefa Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB). Zaznaczył, że zarzuty względem Mirosława P. i Artura P. nie powinny mieć przełożenia na postrzeganie polskiej siatkówki na świecie, ponieważ dyscyplina ta w wielu krajach nie cieszy się zbyt wielkim zainteresowaniem. - Polakom wydaje się, że ma ona dużą siłę, bo w kraju jest popularna, ale we Włoszech, Francji czy Hiszpanii tak nie jest. Siatkówki jest coraz mniej w telewizji w ujęciu globalnym, nasze stacje telewizyjne są na tym tle w ujęciu krajowym fenomenem. Tym bardziej przykre, że stało się to teraz u nas, w kraju dominującym marketingowo i szkoleniowo na świecie w tej dyscyplinie. Zresztą Polska miała być wzorem dla innych krajów - podsumował. Kierujący PZPS od 2004 roku Mirosław P. i jego pierwszy zastępca Artur P. mieli przyjąć łapówki o łącznej sumie prawie miliona złotych od szefa jednej z prywatnych firm ochroniarskich Cezarego P. w zamian za to, że została ona wybrana do ochrony i zabezpieczenia wrześniowego mundialu, który zakończył się triumfem "Biało-czerwonych". Obaj działacze zostali zatrzymani w połowie listopada przez funkcjonariuszy CBA, prokuratura postawiła im zarzuty, a 15 listopada sąd zdecydował o ich trzymiesięcznym aresztowaniu. Za wspomniane czyny grozi im kara do 12 lat pozbawienia wolności. W środę zarząd związku zadecydował o zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Delegatów, które będzie mogło podjąć decyzję o ewentualnym zawieszeniu lub odwołaniu Mirosława P. Wówczas poinformowano też o tym, że sam ze swojej funkcji zrezygnował wiceprezes Artur P.