Ostatnio w Skrze w bardzo krótkim czasie wydarzyła się bardzo wiele. Najpierw okazało się, że rada nadzorcza postanowiła odwołać z funkcji prezesa Konrada Piechockiego. Na tym stanowisku był 15 lat. Potem PGE Skra po ośmiu porażkach z rzędu w końcu wygrała w Plus Lidze. To było pierwsze ligowe zwycięstwo w tym roku bełchatowian. Tyle że to nic jej nie daje, bo i tak nie ma już szans na awans do fazy play-off. Okazało się też, że w przyszłym sezonie kibice w Bełchatowie nie zobaczą niemal wszystkich zawodników z obecnej kadry. Zostaną tylko Grzegorz Łomacz, Lukas Vasina i Kacper Piechocki, a mają przyjść francuskie gwiazdy. To wszytko wydarzyło się w ciągu zaledwie tygodnia. Skra w półfinale Pucharu CEV W takich okolicznościach PGE Skra przystąpiła do półfinału Pucharu CEV, a rywala ma z najwyższej półki - włoską Modenę. W tym zespole grają takie gwiazdy jak mistrzowie olimpijscy Ervin Ngapeth czy Bruno Rezende. Początek był wyrównany, a zawodnicy obu drużyny nie zwalniali ręki w ataku. Choć gościom udało się zablokować Ngapetha, to za chwilę Francuz pokazał, że potrafi nie tylko mocno zbijać, ale też sprytnie kończyć akcje. Gospodarze dobrze też zagrywali i po asie Tommaso Rinaldiego wygrywali 13-10. Bełchatowianie nie odpuszczali - dla kilku z nich mecz we Włoszech był dodatkowym bodźcem. Tu grali wcześniej Aleksandar Atansijević, Dick Kooy, Mateusz Bieniek i oczywiście Filippo Lanza. Serb nieźle serwował i mocno zbijał, ale wciąż na niedużym prowadzeniu byli siatkarze Modeny. Kiedy jednak się pomylił, strata znów sięgnęła trzech punktów i trener Skry wziął czas. Włosi jednak posłali kolejnego asa i ich przewaga jeszcze wzrosła. Drugą partię lepiej rozpoczęli bełchatowianie, pomógł im nawet sędzia, który uznał, że był aut po serwisie Włocha, choć liniowy wskazał boisko. Błędy popełniał też Ngapeth i Skra wygrywała 7-4. Modena próbowała zmniejszyć straty, ale popełniała sporo błędów w zagrywce. W końcu jej trener poprosił o czas, by wpłynąć na zespół. Skra wyrwała jeden set Tyle wtedy swój moment miał Lanza - dwa ataki Włocha oraz blok i prowadzenie urosło do sześciu punktów. Wtedy jednak o umiejętnościach przypomniał sobie Ngapeth i część strat gospodarze odrobili. A po błędzie w przyjęciu Skra wygrywała już tylko 19-17. Dobre zagrywki Kooya pozwoliły na skuteczne zbicia Atanasijevicia i Lanzy, a to dało remis w setach. W trzeciej partii długo gra była wyrównana. W ataku Skry szalał Atanasijević, ale Włosi znaleźli na to sposób. Dobra zagrywka, dwa bloki, jeden błąd Serba i odskoczyli na cztery punkty. Bełchatowianom pomogła jeden z silniejszych atutów - wejście na zagrywkę Bieńka. Był już tylko punkt straty, ale Modena też pokazała jak serwować. Poszła za ciosem i prowadziła 16-11. To jednak nie był koniec emocji - Skra próbowała gonić (18-20), ale kłopoty w przyjęciu zagrywki Giovanniego Sanguinettego w tym przeszkodziły. Na początku czwartej partii ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Lanza. Choć wciąż bełchatowianie mieli problemy z przyjęciem, to nie pozwalali rywalom uciec. Sami zdobyli przewagę dzięki dwóm asom z rzędu Bieńka. Włosi próbowali odrobić straty, wydawało, że są blisko, ale wciąż Skra minimalnie prowadziła. Zaczęły się ogromne nerwy, bo drużyny zgłaszały challenge i nie zgadzały się z decyzjami sędziów. Włosi wyrównali po asie Ngapetha (16-16), a za chwilę wygrywali. Wciąż jednak było blisko, ale Skra straciła atut, bo Bieniek i Atanasijević zaserwowali w siatkę. Kolejne kluczowe akcje rozstrzygali na swoją korzyść Włosi i wygrali spotkanie. Modna Volley - PGE Skra Bełchatów 3-1 (25-20, 20-25, 25-18, 25-22) Modena: Bruno, Stanković, Rinaldi, Lagumdzija, Sanguinetti, Ngapeth oraz Rossini (libero), Sala. PGE Skra: Łomacz, Kłos, Kooy, Lanza, Atanasijević, Bieniek oraz Gruszczyński (libero), Vasina, Mitić.