W ciągu czterech dni zawodnicy Trefla i PGE Skry zmierzyli się ze sobą dwa razy. W sobotę w ligowym spotkaniu bełchatowianie wygrali we własnej hali tylko 3:2, natomiast w środę w Gdańsku, chociaż w ekipie gospodarzy zagrał już mistrz świata, środkowy Piotr Nowakowski, gładko zwyciężyli 3:0. Tym samym powtórzyli sukces przed roku, kiedy 3:1 pokonali Zaksę Kędzierzyn-Koźle. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, bo przecież nie na co dzień zdobywa się takie trofeum. Poza tym zrealizowaliśmy pierwszy z zakładanych na ten sezon celów - przyznał Wlazły. Kapitan mistrzów Polski zaprezentował w Ergo Arenie znakomitą dyspozycję i to w dużej mierze dzięki niemu goście odnieśli bezproblemowe zwycięstwo. 35-letni atakujący był w tym spotkaniu nie do zatrzymania - zdobył 22 punkty i zasłużenie został wybrany jego najlepszym zawodnikiem. - Mieliśmy w tym meczu lepsze i gorsze momenty, ale generalnie zagraliśmy dobrze. Uważam także, że wygraliśmy z Treflem dzięki dobrej postawie całego zespołu. Cieszy mnie również to, że nadrabiamy stracony czas, bo dopiero od 1,5 tygodnia jesteśmy razem. Powoli zgrywamy się i wypracowujemy określone schematy. Myślę, że w tym meczu widać było symptomy naszej lepszej formy, co pozwala z optymizmem podejść do kolejnych spotkań. A już w sobotę podejmiemy Indykpol AZS Olsztyn - dodał Wlazły. Pod wrażeniem gry swojego kapitana był także Grzegorz Łomacz. - Mariusz jest w doskonałej formie. To widać, słychać i czuć. Jestem przekonany, że pomoże nam jeszcze w wielu meczach. Poza tym źródeł naszego wyraźnego zwycięstwa upatrywałbym także w bardzo mądrej, taktycznej zagrywce, dzięki której wyeliminowaliśmy silne strony gdańszczan - stwierdził rozgrywający PGE Skry. Marcin Domański