Resovii do zdobycia mistrzostwa Polski brakuje już tylko jednego zwycięstwa, a teraz rywalizacja przenosi się do Rzeszowa. Skra jest w piekielnie trudnej sytuacji. Ósmy z rzędu triumf w ligowych rozgrywkach jest coraz mniej realny. Rzeszowianie przystąpili do środowego spotkania podbudowani zwycięstwem 3:1 dzień wcześniej. Od początku narzucili rywalom swój styl gry. Na pierwszą przerwę techniczną goście schodzili prowadząc 8:5. Zawodnicy Andrzeja Kowala trzymali Skrę na bezpieczny dystans do końca partii, wygranej przez nich 25:21. Drugiego seta lepiej rozpoczęli bełchatowianie. Skra prowadziła już 8:4 i wtedy podopieczni Jacka Nawrockiego stanęli. W polu zagrywki pojawił się Lukas Tichacek, który sprawił mnóstwo problemów rywalom. Na dodatek gospodarze popełniali wiele prostych błędów. Z blokiem Resovii nie mógł poradzić sobie Bartosz Kurek, a Mariusz Wlazły atakował po autach. Resovia nie zwalniała tempa i szybko przełożyło się to na wynik. Rzeszowianie zdobyli aż 10 punktów z rzędu! Ze stanu 4:8 wyszli na prowadzenie 14:8! Świetną serię przerwał Tichacek, psując zagrywkę. Trener Skry próbował ratować sytuację dokonując zmian, ale niewiele to dało. Rzeszowianie nie wypuścili szansy z rąk i pewnie wygrali drugiego seta 25:19. Ostatni punkt w tej partii zdobył asem serwisowym Paul Lotman. Skra nie zamierzała się poddać i od początku trzeciej odsłony trwała wyrównana walka. Chwilę przestoju Resovii wykorzystała Skra odskakując na cztery punkty (14:10). Część strat rzeszowianie odrobili dzięki zagrywce Aleha Akhrema. Jednak na drugą przerwę techniczną bełchatowianie schodzili z trzypunktowym prowadzeniem (16:13), bo w ataku pomylił się Gyorgy Grozer. Resovia mozolnie odrabiała straty i doprowadziła do remisu 18:18, kiedy pomylił się w ataku Kurek. Końcówka tego seta dostarczyła sporo emocji. Prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Skra zyskała dwa "oczka" przewagi (22:20) po zablokowaniu Akhrema. Trzy kolejne punkty zdobyli jednak goście. Jako pierwsi setbola mieli bełchatowianie, ale Kurek nie trafił w boisko z pola zagrywki. Drugą piłkę setową Skra wykorzystała, a "pomógł" jej w tym Lotman, który źle przyjął zagrywkę. Wyrównana walka trwała również od początku czwartego seta. Przy stanie 14:13 dla Resovii doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Piłka po ataku Lotmana wylądowała poza boiskiem, ale zdaniem rzeszowian po bloku Skry. Goście zażądali sprawdzenia spornej sytuacji i sędziowie uznali, że piłka otarła się o ręce Kurka. Bełchatowianie nie mogli pogodzić się z tą decyzją. Ostre protesty zakończyły się tym, że trener Skry Jacek Nawrocki zobaczył żółtą kartkę, co było równoznaczne z przyznaniem punktu przeciwnikowi. Przerwa techniczna (16:13 dla Resovii) nie ostudziła emocji. Nerwów nie potrafili opanować zwłaszcza bełchatowianie. Resovia wręcz przeciwnie. Goście seryjnie zdobywali punkty, a Skra już nie podjęła walki. Po zakończeniu spotkania trener Nawrocki i siatkarze Skry w dalszym ciągu dyskutowali z arbitrami na temat spornej sytuacji. - Gdzie jest blok? - pytał zdenerwowany szkoleniowiec Skry. PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia 1:3 (21:25, 19:25, 26:24, 15:25) Stan rywalizacji play off (do trzech zwycięstw) 2-0 dla Asseco Resovii. Najlepszym zawodnikiem spotkania został wybrany Lukas Tichacek z Asseco Resovii. PGE Skra Bełchatów: Miguel Falasca, Michał Winiarski, Marcin Możdżonek, Mariusz Wlazły, Bartosz Kurek, Daniel Pliński, Paweł Zatorski (libero) oraz Michał Bąkiewicz, Konstantin Cupkovic, Karol Kłos Asseco Resovia: Paul Lotman, Grzegorz Kosok, Gyorgy Grozer, Aleh Akhrem, Piotr Nowakowski, Lukas Tichacek, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Adrian Gontariu