Partner merytoryczny: Eleven Sports

Pachniało sensacją w polskiej lidze. As kadry Grbicia wrócił i został bohaterem

Długa batalia w siatkarskiej PlusLidze. Po zaciętej rywalizacji, która trwała ponad dwie i pół godziny, w hali Urania lepszy okazał się PGE Projekt Warszawa. Wcześniej jednak musiał rozegrać aż pięć setów z Indykpolem AZS Olsztyn, zespołem zajmującym przecież miejsce w strefie spadkowej. W zwycięstwie warszawskiej drużyny pomógł imponujący powrót Bartłomieja Bołądzia, choć i reprezentant Polski przeżywał w tym spotkaniu trudne chwile. Nagrodą za wygraną jest awans PGE Projektu na pozycję wicelidera PlusLigi.

Bartłomiej Bołądź (z prawej) wrócił do podstawowego składy PGE Projektu Warszawa
Bartłomiej Bołądź (z prawej) wrócił do podstawowego składy PGE Projektu Warszawa/ANNA KLEPACZKO/FOTOPYK / NEWSPIX.PL/Newspix

Warszawski zespół przyjechał do Olsztyna po niespodziewanej porażce ze Steam Hemarpol Norwidem Częstochowa. O ile jednak częstochowianie w tym sezonie rozstawiają faworytów po kątach i sprawiają niespodzianki, o tyle Indykpol AZS jest na drugim biegunie - zaskakuje zdecydowanie na minus. Na dobre utknął w strefie spadkowej, zmagał się z kontuzjami podstawowych zawodników, zdążył już zmienić trenera.

PGE Projekt był więc zdecydowanym faworytem. A mimo to w pierwszym secie olsztynianie postawili się drużynie Piotra Grabana. Tym razem szkoleniowiec warszawskich siatkarzy postawił w szóstce na Bartłomieja Bołądzia, który w ostatnich spotkaniach był zmiennikiem Linusa Webera. Po asie serwisowym Nicolasa Szerszenia to Indykpol AZS prowadził jednak 8:6. Goście gonili, ale olsztynianie potrafili uciekać nawet na trzy punkty.

Indykpol AZS korzystał ze świetnego przyjęcia, do tego rywale popełnili aż sześć błędów w polu zagrywki. I choć ostatecznie PGE Projekt doprowadził do gry na przewagi, szybko rozstrzygnęli ją gospodarze. Wygraną 26:24 zapewnił im jeszcze jeden as serwisowy Szerszenia.

PlusLiga. Zmiany w PGE Projekcie Warszawa, niespodzianka stała się faktem

W drugiej partii faworyci doszli jednak do głosu. Od początku naskoczyli na rywali, prowadząc 4:1, po chwili 8:3. Grali już z Tobiasem Brandem, który zastąpił niezbyt skutecznego Artura Szalpuka. Ważny punkt blokiem zdobył rozgrywający Jan Firlej, warszawianie znacznie lepiej przyjmowali zagrywki Indykpolu AZS, co przełożyło się na lepszą skuteczność w ataku. A po drugiej stronie trener Marcin Mierzejewski szukał zmian, wprowadzał kolejnych rezerwowych.

I olsztynianie jeszcze się zerwali. Przy zagrywkach Szerszenia zmniejszyli straty, przegrywali już tylko 16:18. Ważny punkt dla gości zdobył jednak Bołądź, asa serwisowego dorzucił Jakub Kochanowski, punkt blokiem Kevin Tillie. PGE Projekt uspokoił sytuację i wygrał 25:22.

Przemeblowany olsztyński zespół na nowo "odpalił" jednak w trzeciej partii. Szybko zaczął budować przewagę i przy stanie 8:4 dla gospodarzy Graban poprosił o przerwę. Jego siatkarzom brakowało skuteczności w pierwszych akcjach po przyjęciu zagrywki, a straty do rywali wzrosły do sześciu punktów. Trener PGE Projektu ściągnął z boiska zdenerwowanego Bołądzia, na przyjęcie wrócił z kolei Szalpuk.

I gra gości zaczęła się poprawiać. W połowie seta mieli już tylko dwa punkty straty do Indykpolu AZS, a gdy kolejny punkt blokiem zdobył Tillie, był remis 18:18. Ostatnie minuty seta obfitowały więc w emocje. Warszawianie wybronili się przed pierwszą piłką setową dla gospodarzy blokiem, przed kolejnymi dwoma atakiem, ale w końcu blok olsztynian pozwolił im na zwycięstwo 28:26. To już była niespodzianka, bo Indykpol AZS zapewnił sobie co najmniej punkt do tabeli PlusLigi. A przecież przed tygodniem wygrał dopiero drugi mecz w tym sezonie.

Siatkówka. Faworyci byli w opałach, powrót Bartłomieja Bołądzia

Na czwartą partię wśród gości pozostał Weber, a także Andrzej Wrona. Kapitan PGE Projektu zmienił w trzecim secie Kochanowskiego, który wykonał do tego czasu... tylko jeden atak. Warszawianie odskoczyli na trzy punkty. Kontrowersje wywołał jeden z ataków Jana Hadravy - gdy sędzia dopatrzył się błędu, w Uranii rozległy się głośne gwizdy. To nie zatrzymało jednak gospodarzy, którzy właśnie po zagraniu Czecha doprowadzili do remisu 12:12. Hadrava dodał jeszcze dwa asy serwisowe i Indykpol AZS uciekł rywalom.

Serią zagrywek odpowiedział jednak Bołądź i goście odzyskali prowadzenie, wygrywali nawet 19:16. Tyle że po błędzie Szalpuka w ataku był remis 20:20. Na chwilę gospodarze objęli nawet prowadzenie, ale atak Bołądzia dał PGE Projektowi wygraną 25:23.

Reprezentant Polski, który ma za sobą świetny sezon w kadrze, mocno zaczął także tie-breaka - ponownie popisał się świetnymi zagrywkami, jego zespół zyskał dwa punkty przewagi. Błyskawicznie ją jednak stracił. Na prowadzenie wychodziła raz jedna, raz druga drużyna. Przy zmianie stron 8:7 wygrywał Indykpol AZS, ale zwrotów akcji było jeszcze parę. Goście prowadzili 11:9, błąd w ataku Bołądzia dał rywalom remis 11:11. Zaciętą końcówkę wygrali ostatecznie warszawianie, a akcję dającą im zwycięstwo 16:14 zakończył zmiennik Bołądzia, czyli Weber. Ale to reprezentant Polski otrzymał nagrodę dla MVP po zdobyciu 22 punktów dla warszawskiej drużyny.

Indykpol AZS: Hadrava, Jakubiszak, Szerszeń, Tervaportti, Majchrzak, Karlitzek - Hawryluk (libero) oraz Gąsior, Janikowski, Armoa, Jankiewicz, Cieślik

PGE Projekt: Bołądź, Kochanowski, Tillie, Firlej, Semeniuk, Szalpuk - Wojtaszek (libero) oraz Weber, Borkowski, Kozłowski, Brand, Wrona

PGE Projekt Warszawa - PSG Stal Nysa. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
Jan Firlej w barwach PGE Projektu Warszawa/CEV.eu/materiały prasowe
Manuel Armoa, przyjmujący Indykpolu AZS Olsztyn i reprezentacji Argentyny/Piotr Matusewicz/East News/East News
Bartłomiej Bołądź/MICHAL KLAG/REPORTER/Reporter
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem