Awans Muszynianki do Final Four wyraźnie się oddalił. Trzy sety były bardzo wyrównane i wynik rozstrzygał się w zaciętych końcówkach. Największe kłopoty podopiecznym Bogdana Serwińskiego sprawiła Mirka Francia. Kubanka z włoskim paszportem była praktycznie nie do zatrzymania dla siatkarek Muszynianki. Rewanż odbędzie się w Turcji 11 marca. Mimo dobrej gry w bloku i świetnej w obronie Marioli Zenik pierwszy set padł "łupem" Turczynek. Wyrównana walka trwała do stanu 21:21. Jednak po autowym ataku Kamili Frątczak i skutecznie zablokowanym przez Eczacibasi zagraniu Aleksandry Jagieło przyjezdne wyszły na dwupunktowe prowadzenie, którego nie oddały do końca. Dzięki świetnym zagrywkom Sylwii Pycii Fakro Muszynianka na początku drugiego seta wyszła na prowadzenie 6:3. Jednak Turczynki bardzo szybko odrobiły straty, a na pierwszą przerwę techniczną siatkarki schodziły przy prowadzeniu Eczacibasi 8:7. Potem było jeszcze gorzej - gdy zespół ze Stambułu prowadził 10:7 trener Fakro Muszynianki Bogdan Serwiński poprosił o czas. Podenerwowany szkoleniowiec zespołu z Muszyny mówił: "Zaczęliśmy seta dobrze, a teraz gramy nie wiadomo co!" Reprymenda nie poskutkowała, Turczynki zdobyły kolejny punkt, więc Serwiński sięgnął po rezerwowe. Najpierw weszła Dorota Pykosz za Ivanę Plchotovą, a przy stanie 8:13 Milena Rosner za Jagieło. Gdy było 10:14 w polskim zespole zmieniła się rozgrywająca - za Izę Bełcik weszła Agnieszka Śrutowska. Przez chwilę wydawało się, że zmiany te na niewiele się zdały. Na drugą przerwę techniczną schodzono przy wyniku 12:16, ale po chwili (gdy na plac gry weszła jeszcze Joanna Kaczor, która kilkukrotnie świetnie zaatakowała w końcówce) "zrobiło się" 18:18. Polki trzy razy obejmowały jednopunktowe prowadzenie, ale to przyjezdne jako pierwsze miały piłkę setową - przy wyniku 23:24. Jednak podopieczne Serwiński nie dość, że ją obroniły, to zdobyły później dwa kolejne punkty. W trzecim secie na parkiecie zostały rezerwowe Fakro Muszynianki, które zaczęły bardzo dobrze - od prowadzenie 4:0 (popis w ataku dała Kaczor). Inna sprawa, że Eczacibasi miały spore kłopoty z odbiorem zagrywki Śrutowskiej. Na pierwszą przerwę techniczną zawodniczki schodziły przy stanie 8:4. Jednak pod koniec seta Turczynki - głównie wskutek kłopotów z przyjęciem siatkarek z Muszyny - zniwelowały tą przewagę (17:17), a Serwiński zdecydował się wrócić do pierwotnego ustawienia (z rezerwowych na placu gry została tylko Rosner). Przy stanie 26:26 piłka została w rękach Bełcik i punkt zdobyły Turczynki. Kolejną piłkę setową zespół ze Stambułu wykorzystał (udany atak Mirki Franci po długiej wymianie). Wbrew oczekiwaniom bardzo licznej publiczności w Muszynie (ok. 1500 osób) nie było tie-breaka. Tylko na początku czwartego seta Fakro prowadziło (6:3), potem gra toczyła się pod dyktando drużyny ze Stambułu. Mógł on wygrać ostatnią odsłonę bardzo wysoko, ale miejscowe obroniły - dzięki trudnym zagrywkom Jagieło - pięć piłek meczowych. W końcu jednak skutecznie zaatakowała Ersa Guemues. "Zabrakło nam dziś trochę szczęścia. W trzech setach walczyliśmy na przewagi, a tylko jeden skończył się naszym zwycięstwem. Trzeba jednak zauważyć, że nasz przeciwnik był wysokiej klasy. Daliśmy z siebie wszystko. Nie poddajemy się przed rewanżem, ale musimy poprawić przyjęcie i bardziej utrudnić zagrywkę" - powiedział po meczu Bogdan Serwiński, trener Fakro Muszynianki. Fakro Muszynianka - Eczacibasi Zentiva Stambuł 1:3 (23:25, 26:24, 26:28, 20:25) Fakro Muszynianka: Iza Bełcik, Kamila Frątczak, Joanna Mirek, Sylwia Pycia, Aleksandra Jagieło, Ivana Plchotova, Mariola Zenik (libero) oraz Dorota Pykosz, Milena Rosner, Agnieszka Śrutowska, Joanna Kaczor. Eczacibasi Zentiva: Nancy Metcalf, Tracy Stalls, Vesna Djurisic, Mirka Francia, Naz Aydemir, Esra Guemues, Guelden Kayalar (libero) oraz Seniye Merve Dalbeler, Neriman Oezsoy.