Joanna Wołosz od kilku lat mieszka we Włoszech. Kapitan reprezentacji Polski jest wielką gwiazdą w tamtejszym klubie Prosseco Doc Imoco Conegliano. W barwach tego zespołu 34-latka pochodząca z Elbląga tylko w tym sezonie wywalczyła Superpuchar Włoch, Puchar Włoch, mistrzostwo Serie A, a na koniec jeszcze triumfowała w Lidze Mistrzyń. Nasza gwiazda z uwagi na to, że sezon klubowy zakończyła dość późno, nie mogła być obecna w pierwszych meczach podopiecznych Stefana Lavariniego w Lidze Narodów. W wolnej chwili spotkała się z ministrem sportu i turystyki Sławomirem Nitrasem. Wizyta nie była przypadkowa, bowiem kapitan kadry została wyróżniona przez polityka, który zasygnalizował, że 34-latka wzmocni rolę i pozycję kobiet w polskim sporcie. Choć zawodniczka została doceniona w naszym kraju za zasługi, nie ukrywa, że dobrze też czuje się we Włoszech. Pokaz mocy polskich siatkarek, płyną głosy zachwytu. "Na najwyższym poziomie" Joanna Wołosz zdobyła się na szczere wyznanie. Przejmujące słowa Siatkarka, choć niewątpliwie pełni od lat bardzo ważną rolę w kadrze, w ubiegłym roku wyznała mediom, że musiała mierzyć się z falą złośliwych komentarzy na swój temat. Mimo osiągnięć z drużyną narodową sportsmenka była mieszana z błotem. "Nie zasługuję na taką krytykę. Ja sobie z nią poradzę. Spakuję torbę i z psem, autem pojadę do Włoch, gdzie nikomu nie muszę nic udowadniać. Tam znają moją wartość i ja sama ją znam. Ja sobie poradzę, ale inne dziewczyny niekoniecznie. Żyjemy w tak dziwnych czasach, że nie wiadomo, jak kogoś coś takiego trafi" - mówiła w rozmowie z Polsatem Sport po wywalczeniu przed kadrę awansu na Igrzyska Olimpijskie. Do sprawy 34-latka odniosła się w rozmowie z Aleksandrą Szutenberg w Podcaście Olimpijskim Interii. Na pytanie prowadzącej o to, gdzie czuje się bardziej doceniona, odpowiedziała z pełną szczerością, że we Włoszech. "Ludzie często o mnie mówią. W Polsce mam wrażenie, że mimo, iż tych meczów jest mało, to jak jeden mi się nie uda, to jest niezadowolenie. A we Włoszech jak jeden mecz mi się nie uda, to nie jest tylko i wyłącznie moja wina. To jest tylko moje prywatne zdanie i moje odczucia, ale mam nadzieje, że to się kiedyś zmieni, że w najbliższej przyszłości będę miała poczucie, że Polska będzie miejscem, w którym będę czuła się najlepiej" - stwierdziła. Joanna Wołosz mierzyła się z hejtem. O jej słowach było głośno w Polsce. Teraz wyznaje Dziennikarka dopytała naszą gwiazdę o sytuację z negatywnymi komentarzami na jej temat. Nie da się ukryć, że wywiad przeprowadzony z kapitan po awansie reprezentacji na IO odbił się szerokim echem w mediach. "Dostawałam mnóstwo wiadomości. Wiadomo, nie były jakieś pokrzepiające, typu: 'wracaj do Włoch, tam lepiej ci idzie' (...) Obrywało mi się. To nie było miłe. To, co powiedziałam też w wywiadzie (po uzyskaniu awansu przez Polki na IO - przyp.red.) w wieczór ogromnej radości, gdy wszyscy się ogromnie cieszyliśmy, mi się wtedy 'ulało'. To było coś, co było ze mną przez cały miesiąc. Jak wracałam do dziewczyn po kontuzji, to był temat: 'Dlaczego ciebie nie ma w kadrze? A, bo pewnie znowu zrezygnowałaś'. Moja osoba jest odbierana negatywnie jeżeli chodzi o poprzednie lata. Był konflikt z trenerem. Miałam zamysł, żeby walczyć o dziewczyny. Chciałam, żeby był taki trener, jaki jest teraz. Nie mam sobie nic do zarzucenia, bo walkę udało mi się wygrać i mamy fantastycznego trenera" - podkreśliła nasza gwiazda. Wołosz zaznaczyła, że przez te sytuacje doszła do wniosku, że najlepiej stawiać sprawę jasno, a nie uciekać lub pudrować rzeczywistości. "Prawda się obroni. Trzeba być szczerym i może czasami nie jest to wygodne dla wszystkich, ale ważne jest, by mówić to, co się myśli. To sprawia, że czuje się spokojniejsza" - dodała. Polski siatkarz kontra gwiazdy kadry. Ostatnia szansa, by przekonać do siebie Nikolę Grbicia