Nikola Grbić usłyszał pytanie i prawie się przeżegnał. Michał Gierżot znów w kadrze
Wśród siatkarzy, którzy trenują w Spale pod okiem Nikoli Grbicia, nie ma drugiego tak pechowego siatkarza. Michał Gierżot rok i dwa lata temu opuścił zgrupowanie z kontuzją i wciąż nie doczekał się debiutu w reprezentacji Polski. W ciągu ostatnich kilkunastu ostatnich miesięcy los nie oszczędzał jednego z największych polskich talentów. 23-letni siatkarz przeżył powódź w Nysie, ciężkie zapalenie dróg oddechowych, a potem spadek klubu. "Zawsze czułem się mocniejszy, ale coś, co mnie nie zabiło, może boleć i sponiewierać" - mówi Interii przyjmujący kadry.

Kiedy w trakcie rozmowy z dziennikarzami na zgrupowaniu w Spale trener Nikola Grbić usłyszał pytanie o Michała Gierżota, wykonał ręką gest, jakby chciał się przeżegnać. Chwilę potem zaczął z uśmiechem żartować na temat przyjmującego, którego już po raz trzeci powołał do kadry, ale nadal nie mógł przetestować go choćby w trakcie sparingu kadry.
"Każdego dnia zwracamy na niego uwagę. Mam nadzieję, że będzie mieć szansę zagrać w reprezentacji i pokazać, co potrafi. Na razie mieliśmy kilka treningów i jesteśmy zdrowi" - z uśmiechem wyrecytował selekcjoner kadry.
Gierżot, który w kadrach młodzieżowych zdobywał medale mistrzostw świata i Europy, po raz pierwszy znalazł się w szerokim składzie Grbicia w 2023 r. Musiał jednak opuścić zgrupowanie po urazie mięśni brzucha. Po roku sytuacja się powtórzyła - znów nie doczekał się debiutu, tym razem nie wytrzymał palec siatkarza. Jeden z największych talentów na pozycji przyjmującego w wieku 23 lat wciąż pozostaje bez prawdziwego testu w kadrze.
W tym roku po raz trzeci pojawił się w Spale, mimo że ostatnich kilkanaście miesięcy boleśnie go doświadczyło. Najpierw przyszła powódź, która mocno dotknęła Nysę, siedzibę jego klubu - PSG Stali. Potem siatkarz nabawił się zapalenia płuc, dopadło go chlamydiowe zapalenie dróg oddechowych. Choroba miała ciężki przebieg, a Gierżot nie grał przez niemal dwa miesiące. Do tego doszły problemy drużyny, które zakończyły się klęską: porażka w ostatniej kolejce z Barkomem Każany Lwów skazała PSG Stal na spadek z PlusLigi.
Gierżot po raz kolejny jednak przyjeżdża na kadrę walczyć o swoje. Znalazł się wśród 18 zawodników, którzy aktualnie trenują w Spale pod okiem Grbicia. W rozmowie z Interią przekonuje, że zapomniał już o tym, co go spotkało. I choć nie nastawia się na debiut, zamierza podjąć rękawicę i walczyć o miejsce w kadrze. "Nie chcę mieć do siebie żadnego żalu" - przekonuje.
Choroba powaliła polskiego siatkarza. Dziś wraca do kadry. Grbić wciąż na niego liczy
Damian Gołąb, Interia Sport: Podobno trener Nikola Grbić żartuje trochę z ciebie, że tym razem masz sobie nic nie zrobić. Ale mówiąc poważnie, pewnie jest w tobie trochę niedosytu po tym, jak szybko skończyły się twoje dwa poprzednie zgrupowania kadry?
Michał Gierżot, przyjmujący reprezentacji Polski: To coś, o czym już nie pamiętam. Nigdy nie chciałem tego rozgrzebywać, że coś można było zrobić lepiej lub gorzej. Tak było, trzeba to zaakceptować, przełknąć i iść dalej. Nowy rok, nowe szanse, nowe rozdanie.
Poprzedni, 2024 rok, chętnie byś wymazał z pamięci?
- Dlaczego? To coś, co trzeba było przejść. Lepiej wystartować i przegrać niż w ogóle nie wystartować. To, że sobie coś po drodze zrobiłem, jest wypadkową tego, że ktoś się starał, ktoś chciał coś zrobić. Faktycznie dwie sytuacje z palcem i zapaleniem płuc to rzeczy, na które w ogóle nie miałem wpływu. Wypadki chodzą po ludziach, po mnie poszły mocno. Trzeba to zaakceptować i tyle.
Mówi się, że "co cię nie zabije, to cię wzmocni". Ciebie te doświadczenia z ubiegłego roku wzmocniły?
- Nie jestem zwolennikiem tej maksymy.
Zawsze czułem się mocniejszy, ale coś, co mnie nie zabiło, może boleć i sponiewierać. I nie do końca musi wzmacniać, choć nie mówię konkretnie o moim przypadku. Nie jest to coś, przez co chciałem przechodzić, ani coś, przez co czuję się lepszy.
W trakcie choroby miałeś dużo czasu na przemyślenia? A może nie było sił, by o czymkolwiek myśleć?
- To już za mną. Koncentrowałem się na wynikach. Pamiętajmy, że kadra to trochę inny wymiar niż ten, w jakim jesteśmy w trakcie sezonu. Tam liczą się punkty, sezon był ciężki, staraliśmy się robić wszystko, co mogliśmy. Z moją chorobą przyszły przegrane mecze i to było coś, o czym myślałem. Nie koncentrowałem się na tym, "co by było, gdyby". Wtedy zresztą średnio kontaktowałem, średnio skupiałem się na siatkówce. Wyniki raczej dobijały, a nie pomagały. Ale to coś, z czego wyszedłem.
Fizycznie jesteś już tym samym Michałem, co przed chorobą?
- Lepszym. Wtedy nie wiedziałem, czy wrócę jeszcze w tym sezonie do gry. Dużo satysfakcji, dużo szczęścia, że się udało. Abstrahując od formy sportowej, bardzo się cieszę, że moje zdrowie ma ręce i nogi, a przede wszystkim, że może oddychać. W trakcie choroby wszystko było ciężkie, ciężko było nawet leżeć.
Michał Gierżot wprost o konkurencji w kadrze. "Ekstremalnie ciężko"
Czujesz zaufanie od trenera Grbicia? Być może nie każdy szkoleniowiec po tym, jak zawodnik dwa razy wypadł w czasie przygotowań, znów by go powołał do kadry.
- Nie zgadzam się, bo myślę, że wypadałem niekoniecznie przez formę sportową. Nawet nie miałem specjalnie szans, żeby coś udowodnić. Może trenowałem w szóstkach, ale przez pierwsze tygodnie szuka się formy, lądowań. I średnio koncentruje się na tym, jak to będzie wyglądało. Optymalizujemy formę do meczów i na nich chcemy się pokazywać, choć oczywiście trzeba to sobie wywalczyć na treningach.
Wizualizowałeś sobie debiut w dorosłej reprezentacji Polski?
- Nie. Nie jest to coś, co mnie specjalnie goni. Jestem przekonany, że jeżeli będę pracować, ten debiut nadejdzie. Nie jest to coś, do czego aktualnie dążę, bo dążę do tego, żeby być jak najlepszym siatkarzem, a to mnie dopiero popchnie do debiutu w kadrze.
Celem na zgrupowanie jest więc nauka, wyciąganie kolejnych rzeczy od trenera?
- Celem jest trenowanie, trenowanie, trenowanie. Pokazywanie się najlepiej jak można. A co trener zrobi z tymi informacjami, to już jego praca.
Zwracałeś w przeszłości uwagę, że tak się składa, że szczyt twojej formy przypada zwykle na lato. Liczysz, że to się powtórzy?
- Faktycznie te kadrowe sezony grało mi się zawsze super, w biało-czerwonej koszulce. Mam nadzieję, że tak będzie, że każdy kolejny mecz i trening to będzie lepszy Michał Gierżot.
Myślisz o debiucie w Lidze Narodów? Konkurencja na twojej pozycji jest olbrzymia. Potrzeba cierpliwości?
- To nie jest coś, co spada z nieba. Trzeba to sobie wypracować na treningach. Konkurencja? To nie znaczy, że się poddaję.
Oczywiście, że chcę pojechać wszędzie, gdzie się da. Będzie ekstremalnie ciężko, będzie trudno. Jest konkurencja, to wyzwanie, któremu wcześniej czy później każdy siatkarz musi sprostać. Nie chcę mieć do siebie żadnego żalu, żadnych pretensji. Chcę przetrenować najlepiej, jak mogę, a na ile to wystarczy, zobaczymy.
Ostatni sezon ligowy, zakończony spadkiem PSG Stali Nysa, był najtrudniejszy w twojej karierze? Najpierw przyszła tragedia powodzi, potem problemy z wynikami. Na koniec sezonu w klubie było chyba gorąco.
- Sportowo było bardzo ciężko. To coś, co będę długo żuł i przełykał. Boli, będzie pewnie jeszcze przez parę miesięcy. Ale to część naszego sportu, przegrywanie. Tak jak 14 osób wygrywa mecz, tak i 14 przegrywa. Po kimś musi się to rozejść. Byliśmy gorsi. To na pewno lekcja. W wielu meczach było bardzo nerwowo. Wszystko było jednak sprawiedliwe. Nie jest tak, że ktoś komuś wygrał albo przegrał mecz. Sami jesteśmy sobie winni. Wiem jednak, że robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, nikt się nie poddawał. Graliśmy w bardzo ciężkich warunkach emocjonalno-sportowych. Trzeba było sobie z tym wszystkim radzić. Taki mecz, jak w ostatniej kolejce PlusLigi, zdarzy się może w mojej przygodzie z siatkówką tylko raz, a może więcej. Będę bogatszy o kolejne doświadczenie.
Rozmawiał w Spale Damian Gołąb