Branimir Bajew nie miał w swojej karierze zbyt wielu okazji, aby zaprezentować się przed większą publicznością poza granicami swojego kraju. Głównie występował on bowiem w barwach bułgarskich zespołów, takich jak m.in. SKV Montana i Marek Union-Ivkoni. Swoje pierwsze kroki jako siatkarz stawiał w klubie PFK Lewski Sofia. Trzy lata temu życie 35-letniego wówczas sportowca zmieniło się o 180 stopni. Wszystko zaczęło się od nieustającego bólu łydki, przez który siatkarz zgłosił się do lekarza. W gabinecie usłyszał jednak druzgocącą diagnozę, której z pewnością się nie spodziewał. Podczas badań wykryto u niego złośliwy nowotwór. Ciężkie chwile w życiu gwiazdora siatkówki. Przerywa milczenie ws. choroby Nie żyje Branimir Bajew. Żona siatkarza przekazała tragiczne wieści Dramat Bajewa wstrząsnął siatkarskim środowiskiem z Bułgarii. Wiele osób, w tym również siatkarzy i dziennikarzy, włączyło się w pomoc 38-latkowi. Pomogli oni opłacić kosztowne leczenie sportowca w Turcji, które kosztowało około 120 tys. euro. Dla walczącego z nowotworem zawodnika organizowane różnego rodzaju wydarzenia charytatywne, w tym m.in. mecze oraz zbiórki pieniędzy. 5 maja odbył się ostatni turniej siatkarski, na którym zbierano dodatkowe fundusze na dalsze leczenie Bajewa. Dzięki tej pomocy 38-latek mógł kontynuować walkę z groźnym nowotworem pod okiem profesjonalistów z Turcji. Jeszcze na początku bieżącego roku wydawało się, że Branimir Bajew jest o krok od pokonania nowotworu. Jego organizm naprawdę dobrze zareagował na chemioterapię i czuł się on coraz lepiej. Niestety, wkrótce potem siatkarz złapał poważną infekcję płuc, której osłabiony po chemioterapii organizm nie był w stanie jej zwalczyć. O śmierci 38-letniego sportowca za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformowała jego małżonka, Michaiła Bajewa. "Z wielkim bólem w sercu informuję, że mój ukochany mąż Branimir odszedł z tego świata. Dla mnie to gigantyczna strata" - przekazała na swoim profilu na Facebooku. Wypadł z kadry przed igrzyskami. Padły szczere słowa. Wprost mówi o Grbiciu