W poprzednim sezonie łodzianki broniły mistrzowskiego tytułu i celowały w zdobycie pierwszego od 1986 roku Pucharu Polski. Nic z tego nie wyszło. W finale pucharowych rozgrywek uległy drużynie z Bielska-Białej, a w lidze już w ćwierćfinale uległy w derbowych meczach Grot Budowlanym Łódź. - Poprzedni sezon nie skończył się dla nas dobrze. Nie wszystko byliśmy w stanie kontrolować i słono za to zapłaciliśmy. Nie zrealizowaliśmy celu. Przeszkodziły nam tym m. in. kontuzje Pauliny Maj czy Valentiny Diouf - twierdzi Chiappini. Włoch zbudował nowy zespół - z ważnych zawodniczek zostały tylko Klaudia Alagierska i Zuzanna Górecka, które długo leczyły kontuzje. Nowe twarze to reprezentantki Polski na igrzyskach w Paryżu Maria Stenzel i Natalia Mędrzyk, czołowa rozgrywająca ligi Marlena Kowalewska czy ocierająca się o kadrę Anna Obiała. Do tego dwie Brazylijki i wracająca po rocznej przerwie Słowenka Lana Scuka. - Dużo zmieniło się w naszej zarówno w kadrze, jak i w sztabie szkoleniowym. To sprawia, że wokół mnie jest teraz zupełnie inna atmosfera. Zobaczymy, jak to na mnie wpłynie. Jestem zadowolony z zespołu. Mamy zawodniczki bardzo zmotywowane, a to pomaga w odnoszeniu sukcesów - twierdzi trener ŁKS. - Po tych problemach dużo zmieniliśmy i jest nowa energia w zespole. Puchar Polski i medal są naszym cele. Myślę, że cztery zespoły będą liczyły się w walce o trofea. I początek łodzianek był piorunujący. Zwłaszcza dobrze spisywała się Obiała, która blokowała rywalki. Było 5:1 i trener rywalek już poprosił o czas. Wrocławianki zmniejszyły straty do punktu, ale reakcja gospodyń była błyskawiczna. Po kolejnym bloku prowadziły pięcioma punktami. A gdy rywalki zatrzymała Anastazja Hryszczuk było 20:14 i losy pierwszego seta zostały właściwie rozstrzygnięte. Volleyowi udało się zdobyć 19 punktów. Początek drugiego seta był bardziej wyrównany, a nawet przyjezdne prowadziły dwoma punktami. Miały w tym udział m. in. Martyna Łazowska i Anna Lewandowska. Ełkaesianki szybko odszukały rytm. Najpierw wyrównały, a za chwilę wygrywały 15:12 po asie Obiały. I poszły za ciosem. Po ataku Alagierskiej przewaga urosła do pięciu punktów. A seta wygrały do 18. W trzeciej partii gospodynie szybko zyskały trzy punkty przewagi (9:6), ale jeszcze szybciej ją roztrwoniły (9:9). Wkrótce łodzianki zaczęły ponownie uciekać rywalkom. Po bloku Alagierskiej wygrywały 15:12, ale wrocławianki jeszcze się nie poddawały. Po błędzie Hryszczuk był remis. Wtedy znów zadziałał blok ŁKS i było 21:18. To wystarczyło do pewnego zwycięstwa 3:0.