Mistrzów Polski jadących z lotniska do centrum miasta witały olbrzymie plakaty, z których spogląda amerykański rozgrywający Lloy Ball w stroju rzymskiego gladiatora. - Siatkówka w Kazaniu mocno stoi - mówią pracownicy hotelu i nikt nawet nie dopuszcza myśli, że ich pupile mogą w tym roku nie wygrać Pucharu Europy. - My wierzymy, że im jeszcze szyki pokrzyżujemy - odpowiadają siatkarze Skry. - Wiemy z kim przyszło nam walczyć, na losowanie wpływu nie mamy i nie raz już mówiłem, że drużyna, która kończy rozgrywki grupowe na miejscu pierwszym nie powinna mieć tak pod górkę, ale cóż tak się stało i trzeba walczyć. Graliśmy w "grupie śmierci", teraz trafiliśmy na jedną z najmocniejszych drużyn w Europie - mówi kapitan Skry Mariusz Wlazły. - Jednak nie uważam, że stoimy na pozycji straconej, przyjechaliśmy do Rosji aby walczyć - dodaje. Trener Skry Jacek Nawrocki ma problem. Cały czas nie wiadomo czy w meczu zagra podstawowy rozgrywający Miguel Falasca, który w pierwszym meczu w Łodzi doznał złamania palca u nogi. - Taki jest sport, w półfinale los nas nie oszczędzał, ale sportowiec powinien liczyć się z różnymi ewentualnościami. Przed nami niezwykle istotny mecz, do tego z bardzo silnym zespołem, według mnie jednym z najmocniejszych obecnie w Europie. My możemy obiecać, że broni nie złożymy, będziemy walczyć do końca - powiedział szkoleniowiec mistrzów Polski. W Rosji wtorek jest dniem wolnym od pracy. Międzynarodowy Dzień Kobiet jest w tym kraju uroczyście obchodzony. Wszyscy, bez wyjątków składają płci pięknej życzenia, dają kwiaty i podarunki. Bełchatowianie po dość krótkiej nocy spędzą ten dzień pracowicie. Po śniadaniu chwila dla siebie, w południe sesja wideo i następnie wieczorny trening. W pierwszym meczu w Łodzi bełchatowianie przegrali 2:3. Siatkarze Nawrockiego muszą w Kazaniu wygrać cztery sety, żeby awansować do Final Four. Mecz odbędzie się w środę 9 marca o godzinie 16 czasu polskiego.