Już w trakcie meczu pod siatką iskrzyło. Ostatecznie, po pięciosetowym boju, Francuzi wygrali 3:2, zapewniając sobie awans do Final Four. Prawdziwą bombę odpalił jednak dopiero po spotkaniu Earvin N'Gapeth, zarzucając Vitalowi Heynenowi rasizm. "Trener Polaków nazwał "czarnuchem" czarnoskórą osobę pracującą w "bańce" w Rimini. To był oczywisty objaw rasizmu! Są tego świadkowie. Nie mówię już o wielu obelgach, które padały z ust pana Kubiaka (sk....yny) podczas meczu z nami. Czy tacy ludzie powinni być częścią naszego środowiska?" - napisał w relacji na swoim profilu na Instagramie francuski gwiazdor.Na odpowiedź Heynena nie trzeba było długo czekać. Belg zaprzeczył, jakoby takie zdarzenie miało miejsce. "Ten jeden raz chciałbym zareagować na to, co napisano w Internecie. Przez całe życie nikogo nie obraziłem w rasistowski sposób. Przeciwnie, wierzę, że wszyscy ludzie są równi, niezależnie od koloru skóry, religii czy pochodzenia" - napisał na Twitterze selekcjoner Polaków. Zarzuty pod adresem Polaków są bardzo poważne. Szczególnie, jeśli chodzi o selekcjonera "Biało-Czerwonych", bo FIVB, podobnie zresztą jak i inne sportowe federacje, są bardzo wyczulone na wszelkie przejawy rasizmu. Sprawa z pewnością będzie miała swój ciąg dalszy, choć część ekspertów uważa, że to tylko psychologiczna gra N'Gapetha przez Final Four, a przede wszystkim przed igrzyskami.KK