Siatkarze ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle rozpoczęli spotkanie znakomicie. Błyskawicznie asem serwisowym na boisku zameldował się Bartosz Kurek. Kapitan kędzierzynian w poprzedniej kolejce słabo spisał się w spotkaniu z PGE Projektem Warszawa, ale tym razem już w pierwszym secie zdobył sześć punktów, o dwa więcej niż w poprzednim meczu. Karol Urbanowicz popisał się z kolei punktowym blokiem i ZAKSA prowadziła dwoma, trzema punktami. Jej drugim środkowym był w piątek David Smith, bo problemy ze zdrowiem wyłączyły z gry Mateusza Porębę. Z czasem jednak gospodarze odrobili straty. Przy prowadzeniu kędzierzynian 17:16 na boisku na chwilę pojawił się najstarszy zawodnik PlusLigi - śrubujący własny rekord Łukasz Żygadło, dyrektor sportowy Norwida, który awaryjnie dołączył do drużyny po kontuzji Quinna Isaacsona. Sześć punktów dla częstochowian zdobył Patrik Indra, ale ostatnie słowo należało do Kurka. Wicemistrz olimpijski skończył ostatnią akcję, ustalając wynik na 25:22. Brazylijski siatkarz zachwycony Polską. A teraz jeszcze taka decyzja PlusLiga. Kłopoty Patrika Indry, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wykorzystuje szansę Goście bardzo dobrze weszli również w drugą partię. Tym razem już na początku asem serwisowym popisał się Rafał Szymura i ZAKSA odskoczyła na trzy punkty. Co ważne, utrzymywała tę przewagę. A kiedy kędzierzynianie zablokowali atak Indry, prowadzili nawet 14:10. Tyle że cztery kolejne akcje wygrali częstochowianie i trener ZAKS-y Andrea Giani wezwał siatkarzy do siebie. I po tej przerwie goście znów odskoczyli. Kapitalnie zagrywał Urbanowicz, po jego dwóch punktowych zagrywkach ZAKSA prowadziła już 21:17. Gospodarze jeszcze raz się zerwali, jeszcze zmniejszyli straty do punktu, ale to rywale mieli dwie piłki setowe. Drugą z nich na punkt atakiem z lewego skrzydła zamienił Igor Grobelny. Na początku trzeciego seta w końcu prowadzili siatkarze Norwida, udało im się nawet wypracować minimalną przewagę przy wyniku 5:3. Liderem ofensywy zespołu stał się nie Indra, a Milad Ebadipour. Różnica wzrosła do trzech punktów, ale ZAKSA sprawnie ruszyła do odrabiania strat. Bardzo dobrze spisywał się Grobelny i goście objęli prowadzenie 12:10. Problemy z kończeniem ataków miał Indra, jeszcze raz zablokował go Urbanowicz. Po chwili środkowy dorzucił jeszcze jeden tego wieczoru punkt zdobyty zagrywką. Czeski atakujący, najlepiej punktujący w tym sezonie zawodnik PlusLigi, jeszcze się jednak przebudził. Ale ZAKSA utrzymywała się punkt, dwa przed rywalami. Pomogły w tym świetne interwencje w obronie libero Erika Shojiego. Do tego znów w polu zagrywki błysnął Urbanowicz. Środkowy powoływany już do kadry Grbicia był w piątek w wyśmienitej formie. Ale gospodarze jeszcze zdołali doprowadzić do gry na przewagi po zagrywce rezerwowego Mateusza Borkowskiego. As serwisowy Indry dał gospodarzom nawet piłkę setową, potem Czech popełnił jednak dwa błędy w ataku i ZAKSA wygrała 28:26. Po chwili Urbanowicz odebrał statuetkę dla MVP spotkania. Zalazł za skórę siatkarzom Grbicia, teraz znów zaskakuje. Wytrzymał dwa miesiące