24-letnia Poulter została uznana najlepszą rozgrywającą turnieju olimpijskiego, w którym zespół USA sięgnął po historyczne, pierwsze złoto. Amerykanki pokonały w finale sensacyjnie Brazylijki 3:0. Wcześniej trzykrotnie meldowały się w finale olimpijskim, ale przegrywały - z Chinami w Los Angeles (1984) oraz dwukrotnie z Brazylią w Pekinie (2008) i Londynie (2012). Na igrzyskach w Rio de Janeiro stanęły na najniższym stopniu podium. - To niefortunna sytuacja. Szybko "uczysz się", gdy tracisz coś tak wyjątkowego, bezcennego. Nie sądzę, że medal ma dla ciebie taką wartość sentymentalną jak dla mnie, moich przyjaciół, rodziny, koleżanek z reprezentacji, całej organizacji. Jeśli go masz, zwróć go bez zadawania pytań - zwróciła się do złodzieja Poulter, cytowana na stronie "NBC Sports", dodając jednak, że strata medalu w obliczu ostatnich, tragicznych wydarzeń w USA, m.in. strzelaniny w szkole w Teksasie, nie jest jej życiową tragedią, choć ją dotknęła. Jak tłumaczyła, zawsze miała medal ze sobą, by móc pokazać go znajomym, rodzinie czy sprawić radość kibicom podczas spotkań z lokalnymi społecznościami. - Biorąc pod uwagę szalone życie, wyjazdy, powroty, mecze, treningi, stwierdziłam, że będę trzymała medal przy sobie, ponieważ przyjaciele, rodzina, których nie widziałem od pewnego czasu, czy po prostu zwykli kibice chcą zobaczyć złoty krążek. Uwielbiam takie spotkania z fanami i to, że mogę dzielić się z ludźmi swoimi wrażeniami z igrzysk, pokazywać medal - dodała Poulter. Na razie jej apel o zwrot skradzionego trofeum nie przyniósł skutku, a policja prowadzi w tej sprawie dochodzenie.