Serbowie i Włosi przed rokiem rywalizowali w Polsce w półfinale mistrzostw Europy. Wówczas zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego wygrali w Katowicach 3:1, a potem sięgnęli po złoto. W Gdańsku drużyna z Bałkanów miała jeszcze mniej do powiedzenia. Siatkarski klasyk ściągnął do gdańskiej Ergo Areny nieco więcej kibiców niż rozegrana wcześniej konfrontacja Słowenii z Iranem. Sympatie polskich fanów rozkładały się mniej więcej po równo, ale nie obejrzeli zbyt wyrównanego widowiska. Serbowie w tegorocznej Lidze Narodów nie spisują się najlepiej, przed meczem wciąż mieli jednak szanse na wywalczenie przepustki na turniej finałowy. Pomogła im m.in. niespodziewana porażka Holandii z Bułgarią. Trener Igor Kolaković mocno przemeblował skład po porażce 0:3 ze Słowenią na otwarcie turnieju w Gdańsku. I na początku to Włosi prowadzili. W ich składzie nie zabrakło największych gwiazd z Simone Giannellim i Alessandro Michieletto na czele. Po przerwie technicznej to zawodnicy z Bałkanów odskoczyli jednak na dwa punkty. Tyle że wystarczył słabszy moment, atak w aut Mirana Kujundzicia, i mistrzowie Europy błyskawicznie odzyskali prowadzenie. Szybko asem serwisowym podwyższył je Daniele Lavia, rywalom przydarzyła się cała seria błędów. Włosi wygrali 25:21. Serbowie rozbici włoskim serwisem i blokiem Podopieczni Ferdinando De Giorgiego grają w tym sezonie jak z nut. Z 10 dotychczasowych meczów wygrali aż osiem. W Gdańsku pokonali już Bułgarię i Iran. Nic dziwnego, że Marko Podrascanin, środkowy serbskiej kadry, stwierdził, że w tej chwili to właśnie drużyna z południa Europy gra obecnie najlepszą siatkówkę na świecie. W drugim secie Serbowie przekonali się o tym na własnej skórze. Rozpędzeni Włosi już przed przerwą techniczną wypracowali sobie sześciopunktową przewagę. Cały czas dobrze działał włoski blok, wciąż groźny w polu serwisowym był Lavia. Nie pomógł nawet doping fanów w Ergo Arenie, którzy głośno wspierali m.in. Srecko Lisinaca. Serbowie znów byli bezradni, zwłaszcza że do Lavii z mocną zagrywką dołączył Yuri Romano. Efekt? Wygrana Włochów 25:14 nie podlegała dyskusji. CZYTAJ TEŻ: Znany trener o pracy w Polsce: Jeden przegrany set to największa katastrofa Mistrzowie Europy wracają na pierwsze miejsce. Bolonia nie dla Serbów W trzecim secie Serbowie w końcu się przebudzili. Zaczęli od serii udanych akcji, w końcu i oni zaczęli straszyć rywali blokiem. Efekt? Trzypunktowe prowadzenie. Zawodnicy z Bałkanów zaczęli podbijać piłki w obronie, Nemanja Petrić obijał atakami dłonie rywali. De Giorgi zmienił rozgrywającego. Wejście Riccardo Sbertoliego wyraźnie rozruszało Włochów. Spokojna przewaga Serbów zaczęła topnieć w zastraszającym tempie. Kolaković próbował wybić rywali z rytmu przerwą na żądanie i kolejnymi zmianami. W końcówce wynik oscylował wokół remisu, ale to mistrzowie Europy zachowali w niej więcej zimnej krwi i wygrali 25:23. Zwycięstwo znów wywindowało Włochów na pierwsze miejsce w tabeli Ligi Narodów - wyprzedzili Francję i Polskę. W fazie zasadniczej czeka ich jeszcze tylko niedzielny mecz z Holandią. Porażka przekreśla szanse Serbów na wyjazd do Bolonii. W Gdańsku wystąpią jednak jeszcze dwa razy - w spotkaniach z Iranem i Chinami. Włochy - Serbia 3:0 (25:21, 25:14, 25:23) Włochy: Romano, Russo, Michieletto, Giannelli, Galassi, Lavia - Balaso (libero) oraz Scanferla (libero), Sbertoli Serbia: Atanasijević, Krsmanović, Petrić, Jovović, Koprivica, Kujundzić - Peković (libero) oraz Lisinac, Perić, Koprivica (libero), Masulović, Todorović (libero), Katić CZYTAJ TEŻ: Grbić wciąż tego nie ogłosił. Będzie czekać do ostatniej chwili