Zespół z Częstochowy w ostatnich dniach był postrachem faworytów. Najpierw, jako pierwszy w sezonie, ograł Jastrzębski Węgiel. Wysoką formę potwierdził zwycięstwem w meczu z ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle. Tym razem jednak nie dał sobie rady w starciu z wicemistrzami Polski, choć postawił im trudne warunki, a mecz stał na wysokim poziomie. Aluron CMC Warta od początku sezonu ma problemy kadrowe i jej trener Michał Winiarski po raz kolejny musiał radzić sobie bez kilku ważnych siatkarzy. Od początku sezonu nie gra Mateusz Bieniek, w ostatnich meczach przez uraz barku pauzuje Bartosz Kwolek, a do tego z kontuzją wypadł Miłosz Zniszczoł. A że po problemach ze zdrowiem wraca dopiero Wiktor Rajsner, tym razem w podstawowym składzie na środku bloku wystąpił niezbyt doświadczony Adrian Markiewicz. W poprzedniej kolejce osłabienia sprawiły, że zawiercianie nie byli w stanie postawić się PGE Projektowi Warszawa. Mimo osłabień zdobywcy AL-KO Superpucharu Polski wygrali pierwszego seta niedzielnego spotkania. Gra długo była wyrównana, żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie większej przewagi. Po stronie gości nieźle prezentowali się skrzydłowi Patrik Indra i Milad Ebadipour, ale bohaterem partii został Karol Butryn. To on kończył ataki przy zagrywkach Miguela Tavaresa, gdy zawiercianie objęli prowadzenie 25:21. W sumie reprezentant Polski zdobył w pierwszej partii aż 11 punktów, a jego zespół wygrał 25:21. Nie ma mocnych na Wilfredo Leona. Polski siatkarz znów to zrobił PlusLiga. Aluron CMC Warta Zawiercie na wraca na zwycięską ścieżkę Drugi set na początku był wyrównany, ale tym razem zawiercianie szybciej zaczęli budować sobie przewagę. Przy stanie 11:8 dla Warty trener gości Cezar Silva poprosił o przerwę. Tyle że po niej częstochowian zaskoczył lekki serwis Markiewicza i przewaga gospodarzy wynosiła już cztery punkty. Nie utrzymała się jednak długo - gdy kolegom w przyjęciu chciał pomóc środkowy Jurij Gladyr i nie poradził sobie z zagrywką gości, był remis 14:14. Po raz kolejny zawiercianie przejęli inicjatywę w końcówce. Znów wypracowali sobie minimalną, dwupunktową przewagę. W polu zagrywki błysnął Butryn, ale i tak o losach partii zdecydowała emocjonująca gra na przewagi. Goście mieli swoje szanse, ale odbierali je sobie, psując zagrywki. Wykorzystała to Warta - po zagrywce Aarona Russella postawiła szczelny blok i wygrała 30:28. W trzecim secie zawiercianie jeszcze szybciej objęli przewagę. Pomagał im blok, to właśnie po punkcie zdobytym tym elementem prowadzili 10:6. Świetnie rozgrywał Tavares, który często wystawiał piłki do ataku z tzw. szóstej strefy - a to była zabójcza broń gospodarzy. Trener gości zdecydował się na zmianę rozgrywającego, na boisku pojawił się Tomasz Kowalski. Wicemistrzowie Polski nie dali się już dogonić. Dobrze radził sobie Patryk Łaba, który pod nieobecność Kwolka zajmuje jego miejsce w linii przyjęcia. Po kolejnych zmianach w drużynie Norwida było coraz więcej pomyłek, zagrywkami bombardował ją Gladyr. To był już siatkarski nokaut - Warta wygrała 25:15. Nagrodę dla MVP spotkania otrzymał Tavares. Wyróżnił się też Butryn, który zdobył w trzech setach aż 23 punkty.