Mol i Sorum w drugiej połowie ubiegłego roku przebojem wdarli się do światowej czołówki. Poza złotem ME odnieśli wówczas cztery zwycięstwa w prestiżowych turniejach World Touru. W tym roku we wspomnianym cyklu również nie zawodzą - od połowy maja nie schodzą z podium. W tym czasie sześć razy stanęli na jego najwyższym stopniu, m.in. w trzech ostatnich imprezach. W mistrzostwach świata zaś sięgnęli po brąz. W pierwszym secie półfinałowego pojedynku Kantor i Łosiak odskoczyli rywalom na kilka punktów (7:5, 18:15), ale ci doprowadzili do remisu 19:19. Do wyłonienia zwycięzców tej odsłony potrzebna była gra na przewagi, a w niej lepsi okazali się podopieczni trenera Grzegorza Klimka. Przełomowym momentem drugiej partii okazała się kontuzjia lewej kostki Kantora (przy stanie 16:15). Od tego momentu Polakom bardzo trudno rywalizowało się z Norwegami. Biało-czerwoni zdołali wygrać tylko jedną akcję i przegrali 17:21. Tie-break od początku układał się po myśli faworytów, którzy pewnie go wygrali do 9. Była to czwarta konfrontacja tych duetów, a bilans jest remisowy. "Biało-Czerwoni" rozstrzygnęli na swoją korzyść dwa ubiegłoroczne mecze, a Skandynawowie oba rozegrane w tym sezonie. W meczu o brąz, który odbędzie się o godz. 16.45 czasu polskiego, Kantor i Łosiak mieli zmierzyć się z Martinem Ermacorą i Moritzem Pristauzem, którzy przegrali z reprezentantami gospodarzy Ilią Leszukowem i Konstantinem Siemienowem 0:2 (17:21, 16:21). Z Austriakami Polacy spotkali się już w fazie grupowej i ulegli im 1:2. Ponieważ polska para się wycofała medal przypadł Austriakom. W sobotę pierwszy w historii polskiej siatkówki plażowej srebrny medal ME wywalczyły Kinga Wojtasik i Katarzyna Kociołek. Wcześniej w dorobku "Biało-Czerwonych" były trzy brązowe krążki. Cztery lata temu Wojtasik (wówczas występowała pod panieńskim nazwiskiem Kołosińska) zdobyła go razem z Moniką Brzostek, a dwukrotnie (2013, 2016) dokonali tego zaś Fijałek z Mariuszem Prudlem.