W niedzielę w meczu o trzecie miejsce walczyły dwie bardzo zmęczone ekipy. Włosi mają bardzo podobny sezon do Polaków. Najpierw startowali w rozgrywkach Ligi Światowej oraz w Final Six tej imprezy w Rio de Janeiro. Tam doszło jeszcze do skandalu. Ówczesny trener Mauro Berutto wyrzucił ze składu czterech zawodników, a później sam został zwolniony. We wrześniu Italia wystąpiła w Pucharze Świata w Japonii. Stamtąd wróciła jednak w znacznie lepszych humorach niż "Biało-czerwoni". Zajęła drugie miejsce i zakwalifikowała się do igrzysk w Rio. W mistrzostwach Europy Włosi byli z kolei współgospodarzami i aż do półfinałów grali u siebie. Po drodze musieli jednak pokonać obrońców tytułu Rosjan. To zwycięstwo dało im przepustkę do strefy medalowej. "Oczywiście, że jesteśmy zmęczeni, ale wiedzieliśmy, że jest to ostatni akt sezonu. Przygotowywaliśmy się do tych mistrzostw i zależało nam na tym, by je wygrać. Wracamy z brązem i... dobrze. Ten rok można uznać za bardzo udany, a teraz będziemy koncentrować się na grze w klubie i przygotowaniach do igrzysk" - powiedział Ivan Zaytsev. To on, obok Kubańczyka z włoskim paszportem Osmany Juantoreny, był siatkarzem, który najbardziej napsuł krwi gospodarzom. Bułgarzy mieli problemy nie tylko z ich zagrywkami, ale także zagraniami po kontratakach. Bułgarów rozbili zwłaszcza w drugim secie, którego wygrali do 14. Gospodarze nie wiedzieli, jak odpowiedzieć. Zwłaszcza że zmęczenie po sobotnim półfinale ze Słowenią (2:3) dawało o sobie znać. Władimir Nikołow, który prawdopodobnie rozgrywał swój ostatni mecz w karierze, większość spotkania przesiedział na ławce rezerwowych. Obserwował i dawał wskazówki. Sam nie miał już siły. Do tego w drugim secie kontuzji stawu skokowego nabawił się przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów Nikołaj Penczew. Bez jednego ze swoich podstawowych zawodników Bułgarzy mieli jeszcze bardziej utrudnione zadanie. Wprawdzie trzecią partię jeszcze wyrwali, głównie za sprawą fatalnych błędów rywali, ale już w czwartej znowu w końcówce osłabli. W tych momentach po stronie Bułgarów było bardzo nerwowo. Do tego stopnia, że przy ostatniej piłce pokłócili się ze sobą... trenerzy - Płamen Konstantinow i jego asystent Alessandro Piroli. Ostatecznie sędzia ukarał drużynę żółtą kartką. "Oczywiście, że czujemy rozgoryczenie. Po raz drugi z rzędu zajmujemy czwarte miejsce, a to nie jest nic przyjemnego. Zależało nam na tym, by przed własną publicznością stanąć na podium" - przyznał Nikołow. Jego nazwisko długo było skandowane przez kibiców po zakończeniu spotkania. Będą go pamiętać jako walecznego, zadziornego i zawsze gotowego do gry zawodnika. Włosi przed dwoma laty wywalczyli srebrny medal. Po raz ostatni bez krążka na szyi wracali z mistrzostw Europy w 2009 roku. Wówczas zostali sklasyfikowani na dalekiej 10. pozycji. Bułgarzy z kolei drugi raz z rzędu zajęli czwartą lokatę. W 2013 roku w Kopenhadze przegrali z Serbami. Bułgaria - Włochy 1:3 (20:25, 14:25, 25:23, 20:25) Bułgaria: Georgi Bratojew, Władimir Nikołow, Wiktor Josifow, Teodor Todorow, Todor Aleksiew, Nikołaj Penczew, Władisław Iwanow (libero) oraz Stanisław Petkow, Mirosław Gradinarow, Nikołaj Uczikow, Teodor Sałparow, Lubomir Agnocew. Włochy: Osmany Juantorena, Simone Gianneli, Ivan Zaytsev, Filippo Lanza, Simone Buti, Matteo Piano i Massimo Colaci (libero) oraz Luca Vettori, Oleg Antonov, Jacopo Massari.