Prawdziwą furorę w turnieju robią jednak polscy kibice. Zgodnie z przypuszczeniami organizatorów licznie przybyli do stolicy Czech. W ciągu dnia zwiedzali, popołudniami dopingowali. I to nie byle jak. Ubrani w biało-czerwone barwy, z obowiązkowymi gadżetami, czapkami, kapeluszami tworzyli klasę samą dla siebie. "Jak już coś robić to z klasą. Tak, by nas zapamiętali" - powiedział jeden z nich, ubrany w narodowe kolory z wielkimi, złotymi okularami i... zachrypniętym głosem. W niedzielę na spotkaniu Polski z Bułgarią pobili rekord frekwencji. Na trybunach zasiadło 9250 osób. Nawet na meczach gospodarzy - Czechów i Austriaków nie było tylu fanów. Organizatorzy spodziewają się, że prawdziwy "najazd" Polaków może nastąpić w nadchodzący weekend. Jeśli podopiecznym Andrei Anastasiego uda się awansować do sobotniego półfinału, do Wiednia może przyjechać jeszcze więcej kibiców. W O2 Arenie przyjezdni skarżyli się jednak na niską temperaturę w hali. Nie przekraczała ona 13 stopniu Celsjusza, a wszystko za sprawą lodu, który położony jest pod parkietem. Na co dzień gra tu bowiem hokejowy zespół Slavia Praga i już na wtorek mają zaplanowany trening. Na cztery dni płyta została pokryta dwucentymetrową matą termoizolacyjną. Tuż przy lodzie temperatura wynosi minus 4 stopnie Celsjusza. To jednak powoduje, że w całej hali jest dosyć chłodno. Najbardziej pożądanym napojem jest zatem... herbata. W poniedziałek odbędą się ostatnie mecze fazy grupowej mistrzostw Europy. Polacy o 18.00 zmierzą się ze Słowakami, trzy godziny wcześniej Bułgarzy zagrają z Niemcami. Obecnie "Biało-czerwoni" zajmują w grupie D trzecie miejsce i nie mogą być pewni awansu. Do kolejnego etapu turnieju awansują trzy pierwsze zespoły, zwycięzca zagra bezpośrednio w ćwierćfinale, pozostali w barażach.