Trochę już wiekowa hala "Pionir" (wybudowana w 1973 roku), mogąca pomieścić osiem tysięcy widzów, podczas turnieju nie wypełniła się dotąd ani razu nawet w połowie. Mecze gospodyń mistrzostw śledziło ok. trzech tysięcy kibiców, a środowe spotkanie Serbii z Rumunią o awans do ćwierćfinału obejrzało ok. tysiąc osób. Podczas meczów grupowych w Zrenjaninie, gdzie rywalizowały Polki, tamtejsza hala też świeciła pustkami, a frekwencja wynosiła 300 osób. Nic dziwnego, że trener serbskiej reprezentacji gorąco zachęcał kibiców do przyjścia na czwartkowe spotkanie z Polkami. "Jutro będziemy potrzebować maksymalnego wsparcia ze strony widowni. Chciałbym zaprosić jak najwięcej kibiców na to spotkanie, bo ich po prostu potrzebujemy" - mówił po meczu z Rumunią Terzić. Choć serbscy siatkarze kilkanaście dni temu zdobyli mistrzostwo Europy, tej dyscyplinie daleko jeszcze popularnością do piłki nożnej czy koszykówki. Ceny biletów, które kosztują 500 i 1000 dinarów (5 i 10 euro), trochę odstraszają kibiców. "Myślę, że jutro przyjdzie więcej osób do hali. Spodziewamy się piłkarskich kibiców, którzy potrafią gorąco nas dopingować" - przyznała kapitan reprezentacji Serbii Jelena Nikolić. Ćwierćfinałowy mecz Serbii z Polską rozpocznie się w czwartek o godz. 20.00. Trzy godziny wcześniej Niemki zagrają o półfinał ze zwycięzcą barażu: Francja - Czechy.