Belgijki były blisko sprawienia ogromnej sensacji, bowiem prowadziły 2:0, a w każdej następnej partii miały kilkupunktową przewagę i szansę rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Niemki wykazały więcej opanowania i doświadczenia i po raz drugi z rzędu zagrają w finale. Przed dwoma laty podopieczne Giovanniego Guidettiego w meczu o złoty medal uległy Serbii 2:3. Mecz w berlińskiej Max-Schmeling-Halle przyniósł sporo emocji. Faworyt pojedynku, aktualny wicemistrz Starego Kontynentu miał sporo kłopotu w ataku, a także w przyjęciu zagrywki. W drugiej partii przy stanie 19:15 dla Niemiec w polu serwisowym w belgijskim zespole stanęła Ilke Van De Vyver, która kąśliwą zagrywką pogrążyła rywalki - Belgia zdobyła siedem "oczek" z rzędu i po dwóch partiach prowadziła 2:0. W tie-breaku zacięta walka trwała do zmiany stron - wówczas Belgia prowadziła 8:7. Potem Niemki praktycznie już nie popełniały błędów, a aż trzykrotnie w ataku i na zagrywce pomyliła się znana z gry w polskich klubach Charolette Leys. W niedzielę o godz. 20.00 Niemki w finale zmierzą się z Rosją, a trzy godziny wcześniej o brąz Serbia zagra z Belgią. Awans podopiecznych Gerta Vande Broeka do najlepszej czwórki ME to największy sukces belgijskiej żeńskiej siatkówki. Dotychczas największy sukces Belgia na mistrzostwach Starego Kontynentu zanotowała w 2007 roku - wówczas jako współgospodarz turnieju - zajęła siódme miejsce. Dwa lata temu nie zakwalifikowała się do ME w Serbii.