Dwie najlepsze drużyny z poprzedniego sezonu po pierwszej rundzie mają na koncie tylko po jednej porażce. Prowadzący w tabeli Aluprof ma trzy punkty przewagi nad Muszynianką, ale aktualne mistrzynie kraju mają do rozegrania zaległy mecz ze Stalą Mielec. Szkoleniowiec reprezentacji siatkarek Jerzy Matlak nie ukrywa, że liga byłaby ciekawsza, gdyby więcej drużyn dysponowało takim potencjałem, jak prowadząca dwójka. "Taka sytuacja była jeszcze dwa lata temu. Kalisz miał mocny zespół, Piła była silniejsza, tych drużyn było kilka. Taka sytuacja byłaby również korzystna dla liderów, bo zmusiłoby te zespoły do stałej, dobrej pracy. Klasa Muszyny i Bielska jest jednak widoczna. Może w niektórych meczach mają ciężko, nawet ktoś z nimi może wygrać. Czasami ta różnica między nimi, a pozostałymi drużynami nie uwypukla się aż tak bardzo. Ale też potentaci w tej chwili nie grają tak jak potrafią, a może nawet nie potrzebują tak grać. Mają inną motywację na naszą ligę, a inną na Ligę Mistrzyń. Podejrzewam, jak przyjdzie finisz rozgrywek, różnica będzie bardziej widoczna" - ocenił selekcjoner. Tuż za prowadzącą dwójką plasują się siatkarki Enionu Energii Dąbrowa Górnicza, ale przytrafiają im się potknięcia, jak choćby ostatnia gładka porażka we własnej hali z Organiką Budowlanymi Łódź. "Dąbrowa nie jest jeszcze w tej chwili zespołem, który mógłby zagrozić wspomnianej dwójce. Są tam zawodniczki, które na pewno mają swoje ambicje, ale ich możliwości nie sięgają poziomu Muszynianki czy Aluprofu" - stwierdził Matlak. Szkoleniowiec uważnie przygląda się nowym, młodym zawodniczkom, które pojawiły się w ostatnim czasie w Plus Lidze. O ich szansach na grę w reprezentacji wypowiada się jednak bardzo ostrożnie. "Oszałamiających debiutów nie było. Tyle lat oglądam naszą ligę, więc nikt nie może umknąć mojej uwadze, nikt też nie zaskoczy mnie swoją obecnością. Tak naprawdę trudno czasami na podstawie meczów ligowych wydawać werdykty na temat przydatności zawodniczek do kadry. To dopiero na pierwszym zgrupowaniu dziewczyny będą miały szanse pokazać wszystkie swoje walory, ale i też szybciej będzie można zauważyć ich wady" - przyznał trener reprezentacji. Wśród potencjalnych kandydatek do reprezentacji, Matlak wymienia m.in. Joannę Wołosz z Impelu Gwardii Wrocław, Gabrielę Wojtowicz i Maję Tokarską z PTPS Piła, Patrycję Polak z Centrostalu Bydgoszcz i Katarzynę Zaroślińską z Organiki Budowlanych Łódź. "Ważne jest, że one wszystkie grają. Niektóre nazwiska to jeszcze melodia przyszłości, ale przyglądam im się uważnie. Dla nas wciąż newralgiczną pozycją jest przyjmująca, a tutaj niestety wielkich talentów na razie nie ma. Może po prostu trzeba się bardziej uzbroić w cierpliwość" - powiedział. Matlak zanim objął reprezentację, przez wiele lat związany był z pilską drużyną. Doprowadził ją do czterech mistrzowskich tytułów, a w ostatnim sezonie wywalczył brązowy medal. Pilanki prowadzone przez Wojciecha Lalka w tegorocznych rozgrywkach zawodzą. Wygrały tylko trzy z dziewięciu meczów. Selekcjoner na stałe mieszka w Pile, więc ma okazję często oglądać swoje byłe podopieczne. "Z wiadomych względów niezręcznie mi oceniać ten zespół. Na pewno potencjał ma większy niż liczba zdobytych punktów. W Pile dawno nie było takiej sytuacji, że w całej rundzie zespół wygrał tylko trzy mecze. Często słyszy się, że to młody zespół i potrzebuje jeszcze czasu, więc... dajmy im trochę tego czasu" - podsumował doświadczony szkoleniowiec.