- Po dwóch pierwszych meczach pojawiły się opinie, że dziewczynom brakuje ambicji. Nie wiem na jakiej podstawie biorą się takie tezy. Jeśli przegrywa się dwuipółgodzinny mecz z Japonią i niewiele krótszy z Serbią, gdzie większość setów toczy się na przewagi, to przyczyną nie jest chyba brak ambicji - przyznał szkoleniowiec. - Dziewczyny to czytają, dzwonią do nich rodziny, że takie komentarze pojawiają się w telewizji i to je boli. Przeciwnicy byli z najwyższej półki światowej i graliśmy z nimi równe mecze. Obie porażki były bardzo pechowe. Jedna lub dwie piłki decydowały o tym, że moglibyśmy zostać bohaterami historycznymi. Tymczasem jesteśmy wykpiwani i posądzani o brak ambicji. Może po prosto zabrakło nam umiejętności wygrywania ostatnich piłek - dodał. Matlak przypomniał, że ze składu, który grał na poprzednich mistrzostwach świata cztery lata temu zostały tylko dwie zawodniczki - Mariola Zenik i Paulina Maj. - Dla większości jest to debiut i one muszą się nauczyć wygrywać ze światową czołówką na takiej imprezie. Chociaż byliśmy od tego o krok. Nie wstydzę się ich gry. O poziom gry w meczu z Japonią nie mam do nikogo pretensji. Przegraliśmy te dwa mecze nie dlatego, że źle graliśmy, ale popełniliśmy o dwa błędy za dużo - zaznaczył. W niedzielę polskie siatkarki zanotowały pierwsze zwycięstwo, pokonując Kostarykę 3:0. Szkoleniowiec zapewnia, że jego zespół nie popadnie w euforię. - Będziemy do końca starali się grać jak najlepiej i osiągnąć jak najlepszy wynik. Wszyscy normalni ludzie powinni nam w tym pomagać, a nie przeszkadzać - podsumował. Poniedziałek jest dniem przerwy w turnieju. Polki rano będą trenować, a po południu mają czas wolny. We wtorek biało-czerwone zmierzą się z Peru (7.30 czasu polskiego), a w środę, na zakończenie pierwszej rundy grupowej, z Algierią (7.00). Z Tokio - Marcin Pawlicki