Polska Agencja Prasowa: Trener kadry Jacek Nawrocki przed początkiem rozgrywek zakładał walkę o utrzymanie się w elicie Ligi Narodów. Tymczasem drużyna wykonała zadanie z nawiązką, zaliczając wiele udanych spotkań ze światowymi potęgami. Marlena Pleśnierowicz: Nie wiedziałyśmy, czego możemy się spodziewać. Zdawałyśmy sobie sprawę, że przed nami ciężkie pojedynki, z drugiej strony nie miałyśmy nic do stracenia. Pewnikiem było to, że musimy walczyć, pokazać determinację i myślę, że tym właśnie udało nam się wygrać te spotkania. Kilka przegrałyśmy w samych końcówkach; myślę, że zabrakło w nich koncentracji i dokładności. Jesteśmy młodym zespołem i takie mecze wiele nas nauczyły. PAP: To chyba miłe, że pochlebne recenzje zbieracie nawet po porażkach? M.P.: Wiadomo, że żyjemy w dobie internetu i docierały do nas słuchy, że kibice zaczynają nas inaczej, lepiej postrzegać, a przede wszystkim zaczęli w nas wierzyć. Teraz powinno być tylko lepiej, pokazałyśmy, że nie jesteśmy dziewczynkami do bicia. Przed naszą drużyną jest duża przyszłość, z roku na rok robimy postępy. PAP: Czy możemy mówić o metamorfozie? Skąd ten skok jakościowy w waszej grze? M.P.: Tak szczerze, to trudno powiedzieć. Pracujemy ze sobą trzy lata, ten trzon zespołu mocno się nie zmienił. Myślę, że te wszystkie zgrupowania, treningi posezonowe, udział w turniejach przynoszą efekty. Z roku na rok robimy postęp, co pokazał ubiegłoroczny turniej Grand Prix drugiej dywizji, który wygrałyśmy. PAP: Dotychczasowa liderka drużyny Joanna Wołosz zrezygnowała w tym sezonie z występów w reprezentacji. Jak pani zareagowała na wieść, że trzeba będzie wziąć na swoje barki odpowiedzialność za kierowanie gry zespołu? M.P.: Gdy dowiedziałam się, że Asia w tym sezonie nie będzie grała, nie był jeszcze znany skład reprezentacji. Nie wiedziałam, kogo trener Nawrocki powoła na tę pozycję. Jak się ten skład wyklarował, to nie ukrywam, że było to dla mnie duże wyzwanie. Na początku trochę się obawiałam, bo nigdy wcześniej nie miałam styczności z takimi potęgami. Nie było łatwo, dlatego cieszę się, że dałam radę. Były gorsze momenty i lepsze, moja gra nie zawsze była perfekcyjna. To mnie jednak dużo nauczyło, dzięki temu będę silniejsza. PAP: Jeszcze trzy lata temu grała pani w pierwszej lidze i występy w reprezentacji wówczas były chyba tylko w sferze marzeń? M.P.: Bycie w reprezentacji to marzenie każdej siatkarki, ale przechodząc z pierwszej ligi z Budowlanych Toruń do Pałacu Bydgoszcz, w ogóle o tym nie myślałam. Ja po prostu chciałam spróbować czegoś nowego, bo stwierdziłam, że jak nie zrobię tego, to będę żałować. Jak widać, był to bardzo dobry wybór, dopisało mi też trochę szczęścia, ale też ciężkimi treningami zapracowałam sobie. PAP: Liga Narodów to bardzo wyczerpujące rozgrywki. Dużo czasu spędzacie w podróży, rozegrałyście 12 spotkań w ciągu niespełna czterech tygodni. Jak sobie radzicie ze zmęczeniem? M.P.: Ten ostatni miesiąc, podróże samolotami, czas spędzony na lotniskach, zmiany stref czasowych to wszystko na pewno dało nam w kość. Jesteśmy w końcu tylko ludźmi i każda z nas przeżywa to na swój sposób. Ale też inne drużyny są w podobnej sytuacji, też wiele podróżują. Wiedziałyśmy, że musimy sobie z tym poradzić, jakiekolwiek narzekanie tylko by nam przeszkodziło. PAP: Przed wami ostatni turniej w Wałbrzychu, w którym zagracie z Rosją, Japonią i Dominikaną. Jest szansa, by jeszcze poprawić dotychczasowe dziewiąte miejsce. M.P.: Te ekipy grają bardzo dobrą siatkówkę, ale będziemy walczyć. Podczas wcześniejszych meczów pokazałyśmy, że z każdym zespołem jesteśmy wstanie powalczyć, a nawet wygrać. Mogę tylko zapewnić, że zostawimy serducho na boisku i postaramy się zdobyć jak najwięcej punktów na tym turnieju. Rozmawiał: Marcin Pawlicki (PAP)