Najważniejsze tematy w światku siatkarskim to w tej chwili Eurovolley, przyszłość trenerów Jacka Nawrockiego i Vitala Heynena oraz wrześniowe wybory w PZPS. Ale gdzieś tam w tle, trochę z boku, bez fleszy i telewizyjnych kamer toczy się normalne życie. To sportowe też. Kiedy i gdzie oglądać Polaków na ME? - sprawdź już teraz! Podczas weekendu miałem przyjemność uczestniczyć w finałowej rozgrywce dzieciaków rywalizujących w minisiatkówce w małych formach o mistrzostwo Polski. Tegoroczna edycja rozegrana została w Arenie Gliwice, co tylko podniosło poziom organizacji imprezy, w której udział wzięło blisko tysiąc dziewczynek i chłopców. Emocji było co nie miara, a wszystko za sprawą jednej rzeczy, mianowicie dziecięcy sport jest piękny sam w sobie, gdyż nie ma w nim żadnej kalkulacji. Jest za to dużo chęci i fantazji co tylko dodaje uroku walczącym ze sobą zawodników. Mariusz Wlazły wraz z żoną obserwował zmagania syna Na wstępie wywołałem do tablicy rodzinę Wlazłych, która w komplecie zameldowała się w Gliwicach za sprawą Arka, który w barwach Trefla Gdańsk rywalizował w turnieju trójek. I razem z kolegami wygrał turniej, ale nie o tym chciałem napisać. Otóż znam się z Pauliną i Mariuszem, wiem jakimi są ludźmi. I warto było przyjechać do Gliwic, żeby zobaczyć jak przeżywają mecze syna i jak mu kibicują. Po ostatniej piłce meczu Mariusz wyściskał wszystkich zawodników Trefla i wpadł w objęcia syna nie ukrywając łez. Ostatni raz widziałem Mariusza w takim stanie emocjonalnym w katowickim Spodku, kiedy odbierał nagrodę dla MVP mistrzostw świata. Przeczytaj cały tekst w serwisie polsatsport.pl! Marek Magiera, Polsat Sport