Reprezentacja Polski mężczyzn w siatkówce w tym roku dostarczyła kibicom powody do radości. Ekipa prowadzona przez Nikolę Grbicia sięgnęła po złote krążki w Lidze Narodów, a później po kilkunastu latach "Biało-Czerwoni" napisali piękną historię w Rzymie, bowiem zajęli pierwsze miejsce na mistrzostwach Europy. Wisienką na torcie było wywalczenie przez Orłów kwalifikacji olimpijskich na igrzyska olimpijskie, które w 2024 roku odbędą się we Francji. Medale z wielkich imprez przywiózł do domu między innymi Łukasz Kaczmarek, który ma za sobą naprawdę udany sezon w kadrze. "Biało-Czerwonego" doceniono w indywidualnym rankingu. Został bowiem wybrany najlepszym siatkarzem na świecie. Mimo wielu osiągnięć sportowiec jeszcze kilka lat temu poważnie myślał nad swoją karierą. Potwierdzają się złe wieści dla reprezentacji Polski. Grbić będzie miał Łukasz Kaczmarek ujawnia bolesną prawdę. Przeżywał naprawdę ciężkie chwile "Biało-Czerwony" na długo zapamięta sezon 2019/2020. 29-latek zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Usłyszał od lekarzy dramatyczną diagnozę - zapalenie mięśnia sercowego. Siatkówka na jakiś czas musiała zejść na dalszy plan. W podcaście Olimpijskim Interii zawodnik opowiedział ze szczegółami o tym, co tak naprawdę działo się kilka lat temu. "Na jakiś czas ból ustąpił. Poszedłem spać. Była 3/4 w nocy. Obudziłem się z wielkim ściskiem w klatce piersiowej i zdrętwiała mi cała lewa ręka. Ja spałem sam w pokoju i nie miałem siły zawołać żony, która spała z córeczką w pokoju obok. Ścisk był na tyle silny, że było mi trudno cokolwiek zrobić. Później trafiłem do szpitala i pojawiła się taka myśl u mnie, że całe życie stanęło mi przed oczami" - dodał sportowiec. Jak sam zdradził, nie spodziewał się, że sytuacja była tak poważna. Szybko zrobiono mu potrzebne badania, jednakże na rezonans musiał czekać kilka dni, bowiem trafił na oddział w weekend. Kaczmarek wspomina, że przez te kilka dni żył w niepewności o własne zdrowie. "Nie wiedziałem, czy zebrał się płyn w osierdziu. To był koszmar. Nie wiedziałem, co będę mógł robić, dalej, czy będę mógł uprawiać sport" - ujawnił. "Na rezonansie okazało się, że nie ma powikłań. Czekała mnie kilkumiesięczna przerwa. Później musiałem zaczynać od zera. Po 3 miesiącach zacząłem spokojnie trenować i doszło do takiej sytuacji, że wracając do gry, dzień przed meczem złamałem piątą kość śródstopia". Kaczmarek przyznał, że miał poniekąd szczęście, że wszystko działo się podczas pandemii COVID-19, bowiem gdyby nie było przymusowej przerwy od gry, był przekonany, że nie zdążyłby wrócić do pełnej sprawności na igrzyska olimpijskie w Tokio.