- Ja ten bat podarowałem synowi, który uwielbia jeździć konno. Bardzo dobrze zrobiłem, bo ten bat na zawodników nie jest mi potrzebny. Drużyna jako całość ma ogromną chęć do pracy i wszyscy zaakceptowali to, że będzie ciężko. I ciężko pracują. - Środa była pierwszym dniem na zgrupowaniu, kiedy trening popołudniowy trwał tylko dwie godziny i dwadzieścia minut. Skróciliśmy go, żeby móc się spotkać z dziennikarzami i porozmawiać. Ale normalnie zawodnicy trenują 6-6.5 godziny dziennie. Jestem bardzo zadowolony z zaangażowania jakie prezentują i w jaki sposób pracują. Za Panem i kadrowiczami kilka dni wspólnych treningów. Jak Pan podsumuje ten okres? - W zasadzie nie jesteśmy jeszcze drużyną. Można to porównać do orkiestry. Póki co, jesteśmy grupą solistów. Każdy gra swoją partyturę, w swoim rytmie. Inna kwestia. Po takiej lidze jak polska czy włoska, chłopcy muszą - krótko mówiąc - naładować akumulatory. Dlatego są w tej chwili dosyć mocno zmęczeni, ale nie mieliśmy wyboru. Gdybyśmy przygotowania fizycznego nie wykonali teraz, to później nie byłoby na to czasu. Na jednym z pierwszych spotkań z zawodnikami wręczył im Pan regulamin. Co w nim było i czy ktoś miał do niego jakieś zastrzeżenia? - Dwie rzeczy. Po pierwsze: jeżeli komuś się coś nie podoba, to będziemy o tym rozmawiać we własnym gronie. Po drugie: wewnętrzny regulamin zachowania. Nie jest to nic nadzwyczajnego, tyle, że obowiązuje w sporcie profesjonalnym. Ten regulamin jest bardzo podobny do tego, który obowiązuje w Milanie, Interze, Juventusie, jeśli chodzi o piłkę, czy Sisleyu Treviso i Lube Macerata w siatkówce. To jest regulamin, który obowiązuje w tych klubach w dniu dzisiejszym, a nie dziesięć lat temu. To jest najnormalniejsza w świecie rzecz. Dawid Murek w Panathinaikosie, Sebastian Świderski w Perugii czy Arkadiusz Gołaś w Padwie, oni z tym się spotkali. Dla nich coś takiego jak regulamin jest czymś normalnym. Chociażby taka rzecz. Trener przychodzi na konferencję prasową w koszulce reprezentacji z papierosem. Z szacunku i respektu dla barw narodowych, sponsora, nie można czegoś takiego robić. Nie podoba mi się to także ze względu, że dzieci, które to później oglądają. - W Polsce czasem tak się zdarza. - Dobrze, ale ja tego nie mogę robić. Chciałbym, żeby ten zespół, który tworzę był silny. Zwłaszcza jeśli chodzi o sferę mentalną. Żeby zawodnicy nie narzekali, kiedy zabraknie im żurku w Grecji na Lidze Światowej (śmiech). Włosi kiedy wyjeżdżali na mecze poza swoim krajem płakali, że spaghetti nigdzie nie jedli i stąd całe problemy, porażki. Musieli zmienić swoje podejście. To również jest częścią mojej pracy z reprezentacją Polski - zmienić mentalność. Nie wiem czy potrafimy od razu lepiej grać w siatkówkę. Ale jest to warunek konieczny, żeby rzeczywiście grać lepiej. Dostałem prezent w postaci bata, żeby nim popędzać zawodników do pracy. Nie używam go i nie będę używał. Jest regulamin. - Każda grupa musi wypracować pewne reguły, żeby ze sobą współpracować. My też je mamy. Ze swojej strony musimy włożyć maksimum zaangażowania w to co robimy i te reguły sprawiają, że jest to możliwe. Czy to coś nowego w Polsce, że reprezentacja ma swój regulamin? Czy to ciężki regulamin? Tak, bo ja jestem wymagający. Generalnie nasza praca jest i musi być ciężka. Tak samo regulamin. Po pierwsze: wykonujemy tę pracę bo ją lubimy. Po drugie: nie narzekajmy, dobrze nam za to płacą. Po trzecie: chcemy reprezentować Polskę. Po czwarte: honor. I po piąte: jeżeli komuś się to nie podoba może opuścić drużynę i nic się nie stanie. To nie jest obowiązek. Jeżeli komuś nie spodobałby się ten regulamin, to po prostu podajemy sobie ręce, idziemy w swoją stronę i to wszystko. Z frekwencji na zgrupowaniu wynika, że na razie nikt nie miał zastrzeżeń. - Oczywiście - odpowiedział Lozano po polsku. Czy mogą napić się piwa, zapalić papierosa? - Tak. Wszystko zależy od tego gdzie to zrobią. Czego pan nie toleruje u zawodników? - To jest grupa która, jest bardzo mocno skoncentrowana. Która wie czego chce, wie jak pracować i chce pracować. Nie podoba mi się jak słyszę z ust zawodników usprawiedliwianie się tzn. czegoś nie mogę zrobić ponieważ... I tu tłumaczenie zawodnika. Nie chcę takich usprawiedliwień. Przyjęliśmy to jako pewien model podczas treningów i staramy się, żeby tego nie było. Skupiamy się na tym, że jeżeli ktoś popełni błąd, to trzeba tego błędu unikać, jeżeli ktoś ma jakieś braki, to trzeba je eliminować. Naszym problemem jest czas, a w zasadzie jego brak. Prosty przykład. Żeby poprawić serwis czy smecz u tenisisty to potrzeba przynajmniej 400 powtórzeń, a to zajmuje około dwóch miesiący. Podobnie jest w przypadku siatkarzy. Cały problem polega na tym, że my nie mamy ani tego czasu, ani możliwości, aby te 400 powtórzeń w takim czasie wykonać. Mamy na to 10 dni. Mieliśmy tego świadomość jako sztab szkoleniowy i uczciwie, bez ogródek, powiedzieliśmy o tym zawodnikom. Czasu na wielokrotne powtarzanie nie ma. To co mi się bardzo podoba. Wspólnie skupiamy się na tym, że przy minimalnej ilości powtórzeń, wprowadzamy jak największą korektę tego, co robimy źle czy słabo. Tak naprawdę, to mecz da nam odpowiedź na pytanie, czy już zostało coś poprawione, czy musimy kolejny raz powtarzać pewne rzeczy, żeby je wyeliminować. Czy ma Pan swoją filozofię trenerską? - Bardziej tu chodzi o metodologię treningu, a nie o filozofię. Lubię ciężko pracować, zwracam uwagę na detale i chcę, żeby wszyscy myśleli o tym jakie mamy braki, aby dokonać skoku jakościowego i niezależnie od wieku każdy może się poprawić. Oczywiście są to zasady nie tylko trenera, ale także takie, których w życiu przestrzegam. Powiem tak. Ja mam metodologię pracy. Natomiast filozofię tworzymy my jako zespół. W piątek Raul Lozano zadebiutuje w roli szkoleniowca biało-czerwonych. W Kędzierzynie-Koźlu Polska zagra towarzysko ze Słowacją (transmisja w Polsacie Sport, godz. 18.50). <a href="http://sport.interia.pl/gal?photoId=153493&tytulGal=Lozano%20i%20nasi%20siatkarze&galId=4967&nr=1">Zobacz GALERIĘ ZDJĘĆ z treningu kadry siatkarzy w Spale</a> Andrzej Łukaszewicz, Robert Kopeć; Spała