Siatkarze ZAKS-y pojechali do Kazania opromienieni zwycięskim turniejem finałowym Tauron Pucharu Polski. Jak jeden mąż podkreślali, że spodziewają się w Rosji trudnego, ale wyrównanego spotkania. Takie zapowiedzi nie wydawały się słowami na wyrost, bo w ćwierćfinale z PGE Skrą Bełchatów Zenit nie wyglądał na mocarza nie do pokonania. W czwartek zagrał lepiej i wygrał dwa pierwsze sety, ale później ZAKSA przebudziła się i wraca do Polski ze świetnym rezultatem. Początek był jednak trudny. Kędzierzynianie szybko podbili kilka ataków gospodarzy, obejmując prowadzenie 3:1. Zenit błyskawicznie jednak wyrównał. Rozgrywający Rosjan Aleksandr Butko zaczął korzystać ze środkowych, po chwili Rosjanie dwa razy zablokowali ataki kędzierzynian. I to oni objęli prowadzenie 13:10. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Trener ZAKS-y Nikola Grbić poprosił o czas, a chwilę po nim przypomniał o sobie Kamil Semeniuk. Po efektownym ataku i asie serwisowym polskiego przyjmującego przewaga Zenitu zmalała do punktu. Przytomne zagranie Łukasza Kaczmarka doprowadziło nawet do remisu, ale w końcówce goście popełnili zbyt dużo błędów. Błysk Maksima Michajłowa i solidna gra jego kolegów wystarczyły, by wygrać seta 25:22. Profesor Michajłow i uczniowie z Kędzierzyna Zgodnie z obowiązującymi w Rosji przepisami pięciotysięczna hala w Kazaniu mogła wypełnić się w 50 procentach. Miejscowi kibice skwapliwie z tej możliwości skorzystali i ZAKSA po raz pierwszy od dawna zagrała przy akompaniamencie żywiołowo reagującej publiczności. Fani oglądali jednak sporo błędów z obu stron - tylko w pierwszej partii obie drużyny zepsuły po siedem zagrywek. Ale to serwisy siatkarzy z Kazania były groźniejsze. Znacznie utrudniały rozegranie Benjaminowi Toniuttiemu, nie najlepiej w ataku spisywał się też Kaczmarek. Gdy punkt zagrywką zdobył Aleksandr Wołkow, a polski atakujący znów nie przebił się przez blok, Zenit prowadził już 9:4. W przyjęciu niedomagał Aleksander Śliwka, problemów Rosjanom nie sprawiała zagrywka zawodników ZAKS-y. Grbić już przy stanie 12:5 dla gospodarzy wykorzystał drugą przerwę na żądanie. Jego zawodnicy mieli mnóstwo problemów, jak profesor grał zaś Michajłow. Grbić zdecydował się w końcu na rzadki dla niego manewr, czyli podwójną zmianę. To dało nieoczekiwany impuls, ZAKSA zmniejszyła stratę do punktu, a nagminnie zaczął mylić się Earvin Ngapeth. W ważnym momencie w ataku przypomniał jednak o sobie Bartosz Bednorz i Zenit ponownie wygrał 25:22. Cios, który zachwiał potęgą To była jednak wyraźna zapowiedź lepszej gry kędzierzynian. W trzecim secie wygrywali 5:3, po raz pierwszy wypracowując sobie dwupunktową przewagę. Co prawda po chwili mocną zagrywką straty odrobił Michajłow, ale na parkiecie wreszcie trwała wyrównana walka. Dobrze prezentowali się środkowi ZAKS-y - na boisku był już wówczas Krzysztof Rejno, który zastąpił Davida Smitha. Mimo że gościom wciąż zdarzały się niewymuszone błędy, ich gra wyglądała zdecydowanie lepiej. Zenitowi kilka razy sprzyjało jednak szczęście, Rosjanie dobrze grali w obronie. Drugi oddech złapał Kaczmarek, ale tuż przed końcówką to Zenit objął prowadzenie 21:19. Po chwili gospodarze mieli dwie piłki meczowe, ale zaskoczyła ich zagrywka Benjamina Toniuttiego. Zaczęły się nerwy, a ZAKS-ie rękę podał autowym atakiem Bednorz. Goście nie zmarnowali szansy i wygrali 29:27. Bywa, że po tak nieoczekiwanych ciosach rosyjskie zespoły zaczynały mocno się chwiać. Siatkarze Zenitu po niespodziewanej porażce w trzecim secie nie od razu powędrowali na deski, w kolejnej partii obejmując dwupunktowe prowadzenie. Ale po drugiej stronie siatki była już inna ZAKSA. Coraz częściej do głosu dochodził Jakub Kochanowski, odbudował się Semeniuk. Po jego ataku kędzierzynianie prowadzili 12:10 i na dobre przejęli inicjatywę. Po zablokowaniu Bednorza ich przewaga wzrosła do czterech punktów. Na chwilę zmniejszył ją Michajłow, ale po chwili blokiem powstrzymał go Śliwka. Gdy po asie serwisowym Semeniuka ZAKSA objęła prowadzenie 20:15, Zenit już się nie podniósł. Znakomita sytuacja przed rewanżem Rosjanie wciąż nie byli jednak znokautowani. Na piątą partię znów potrafili się skoncentrować. Szybko udało im się zablokować Kochanowskiego, po chwili na prawym skrzydle pomylił się Kaczmarek. Przy prowadzeniu Zenitu 6:3 Grbić poprosił o czas. Reakcja jego zawodników była błyskawiczna - wygrali cztery akcje z rzędu i wrócili do gry. W przyjęciu świetnie prezentował się Paweł Zatorski, dzięki czemu Toniutti mógł kreować grę pod siatką.Przy stanie 11:10 dla ZAKS-y to trener gospodarzy Władimir Alekno poprosił o czas. Po nim Kaczmarek posłał jednak z pola serwisowego bombę w Bednorza, a Polak nie naprawił błędu w ataku. W końcówce po jego zagrywce Zenit odrobił dwupunktową stratę, ale więcej zrobić nie zdołał. Gdy Kochanowski wygrał walkę na siatce, to polska drużyna cieszyła się ze zwycięstwa 16:14.ZAKSA nie ma ani chwili na świętowanie zwycięstwa - już w niedzielę w pierwszym spotkaniu fazy play-off PlusLigi zmierzy się bowiem ze Ślepskiem Malow Suwałki. Trzy dni później czeka ją rewanż z Zenitem. O drugie miejsce w finale LM walczą natomiast włoskie Itas Trentino i Sir Sicoma Monini Perugia. Zenit Kazań - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:22, 25:22, 27:29, 22:25, 14:16) Zenit: Michajłow, Wolwicz, Ngapeth, Butko, Wołkow, Bednorz - Gołubiew (libero) oraz Surmaczewski ZAKSA: Kaczmarek, Kochanowski, Śliwka, Toniutti, Smith, Semeniuk - Zatorski (libero) oraz Kluth, Rejno, Prokopczuk Damian Gołąb