Skra na początek zmagań grupowych podejmie we wtorek Trefla Gdańsk. Zespoły te miały już okazję spotkać się w lidze w tym sezonie - miesiąc temu bełchatowianie przed własną publicznością wygrali 3:2. - Zdecydowanym faworytem jest Skra. Moim zdaniem każda strata punktowa tego zespołu będzie bardzo dużą niespodzianką. Ekipa ta na początku sezonu miała swoje problemy. W ostatnich trzech meczach jednak zanotowała komplet punktów. Sytuacja gdańszczan jest odwrotna - w trzech ostatnich kolejkach zdobyli dwa punkty. Mają problemy z pewnością siebie - ocenił Pliński. Jak dodał, mistrzowie kraju będą nie tylko faworytem w pojedynku z Treflem, ale i głównym kandydatem do zajęcia pierwszego miejsca w grupie. W niej znalazły się także belgijskie Greenyard Maaseik oraz Berlin Recycling Volleys. Skrę poza występami w ekstraklasie i LM w najbliższym czasie czeka jeszcze występ w klubowych mistrzostwach świata. Według byłego środkowego reprezentacji Polski jego dawny klub podjął właściwe kroki, by przygotować się do intensywnego sezonu. - Transfery zrobione latem są bardzo dobre. Od samego początku widzimy, że trener Roberto Piazza stara się dać odpocząć Mariuszowi Wlazłemu. Próbują cały czas Renee Teppana. Estończyk dostaje szanse. Różne efekty tego były na początku, ale ostatnio zagrał kapitalne zawody w meczu z Onico Warszawa. To świadczy o tym, że wszystko w tym klubie jest budowane z głową - analizował. Trefl był w poprzednim sezonie jedną z największych niespodzianek ekstraklasy i wywalczył brązowy medal. Latem odeszło z niego jednak wielu ważnych zawodników. - Ja mam inne zdanie. To jest dobrze zbudowana drużyna, tylko na razie nie zaiskrzyło w niej tak, jak powinno. Gdańsk z tamtego sezonu, sprzed Pucharu Polski, w Warszawie dostał - kolokwialnie mówiąc - łomot i wydawało się, że nie ma żadnych szans w PP (Trefl sięgnął wówczas po trofeum - PAP). O poprawie może zadecydować jeden mecz, ale myślę, że trener Andrea Anastasi jeszcze nie "zbudował" rozgrywającego. Tutaj tkwi problem Trefla - podsumował Pliński. Wicemistrz Polski ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w pierwszej fazie LM zmierzy się z dwoma bardzo mocnymi włoskimi ekipami - Cucine Lube Civitanovą i Azimutem Leo Shoes Modena. Lider polskiej ekstraklasy na początek spotka się jednak w środę z czeskim CEZ Karlovarsko. - ZAKSA od początku sezonu gra w lidze równo i dobrze, na wysokim poziomie. Z Czechami powinna wygrać za trzy punkty, ale niestety będzie miała bardzo duże problemy, żeby wyjść z tej grupy. Lube i Modena są faworytami. Kędzierzynianie trafili fatalnie, ale myślę, że utrzymają formę i na pewno będą walczyć. Na dzień dzisiejszy włoskie kluby są jednak lepsze. Mają potężną siłę na skrzydłach i tam jest niestety spora różnica - zastrzegł były siatkarz. W Skrze upatruje on zespołu, który ma szansę z polskich klubów najdalej zajść w tej edycji LM. - Ma trochę słabszą grupę niż ZAKSA. Oczywiście jest wyrównana, jest z kim grać. Zwłaszcza u siebie rywale będą niebezpieczni. Ćwierćfinał - tak jak na igrzyskach - będzie decydował. Na szczęście są dwa mecze i stratę można odrobić w rewanżu. Szansa na półfinał jest, ale trzeba mieć też trochę szczęścia, bo trafić można np. na Zenit Kazań czy włoskie drużyny lub niemieckie. Stawka jest bardzo wyrównana - podkreślił. Bardzo chwali on zmianę systemu rozgrywek. Najistotniejsza dotyczy rundy play-off - osiem najlepszych drużyn po rundzie grupowej przystąpi do ćwierćfinałów, który będzie miał formę dwumeczu. Do 1/4 finału awansują zwycięzcy grup oraz trzy ekipy z drugich miejsc z najlepszym bilansem. Zrezygnowano z turnieju Final Four - zwycięzcy półfinałowych dwumeczów zagrają jedno decydujące spotkanie o trofeum na neutralnym terenie. - Obecny system jest zdecydowanie sprawiedliwszy. Wcześniej mocniejsze drużyny nie trafiały na siebie w grupie. Teraz los zadecydował, że włoskie są razem i polskie też. Szykują się fajne emocje. Nic nie jest układane - że tak powiem - przed turniejem. Final Four był dużym świętem dla kibiców, ale nie mogło w nim być np. trzech włoskich klubów. A dlaczego? Jeśli są najlepsze, to niech grają i zdobędą trzy pierwsze lokaty. Dlatego ten system mi się podoba - zaznaczył Pliński. Podobną opinię ma Oskar Kaczmarczyk, były statystyk reprezentacji Polski i w przeszłości asystent Ferdinanda de Giorgiego, gdy ten był szkoleniowcem "Biało-Czerwonych". - Na pewno trzeba się zgodzić z Danielem, ale możemy trochę podyskutować na temat koszyków, w jaki sposób choćby ZAKSA trafiła do grupy śmierci. Rzeczywiście najlepszym chyba rozwiązaniem jest opcja jednego meczu finałowego. Zmiana systemu to dobry krok, ale potrzebujemy chyba dopracować trochę pewne szczegóły, bo mamy te grupy śmierci. Ale z drugiej strony takie mecze jak ZAKSA - Modena czy ZAKSA - Civitanova to olej napędowy dla naszego sportu - wskazał. Jego zdaniem Skra będzie faworytem swojej grupy, ale przestrzega przed lekceważeniem przeciwników bełchatowian. - Nie bagatelizujmy ekip z Berlina czy Maaseik, bo one od 10-15 lat grają w tych rozgrywkach i doskonale wiedzą, jak to się robi. Trefl też nie będzie na pewno jeździł na wycieczki. Ta grupa będzie niezwykle wyrównana. Dla mnie pytanie numer 1, to czy Skra poradzi sobie z rolą faworyta. Wierzę w ZAKS-ę, mam sentyment do tej drużyny (pracował w tym klubie zarówno jako asystent de Giorgiego, jak i wcześniej jako statystyk - PAP). Wierzę, że pokona włoskie kluby - przyznał. Kaczmarczyk będzie przeprowadzał analizy przy okazji transmisji z meczów polskich klubów w LM. Pliński z kolei, który po minionym sezonie zakończył karierę, sprawdzi się w roli komentatora. - Stres jest nieprawdopodobny. To dla mnie coś nowego, ale świat należy do odważnych. Szczerze mówiąc, to nie sądziłem, że życie po sporcie zawodowym może być takie piękne. Teraz żyję pełną gębą. Mam mnóstwo zajęć - swoją akademię, spełniam się jako mąż i ojciec, a teraz jeszcze komentowanie. Mam tylko prośbę do wszystkich - jak będę opowiadał przed mikrofonem "jak ja to kiedyś grałem", to proszę mnie klepnąć po łbie. Chciałbym tego uniknąć, a robią tak niektórzy eksperci. Trzeba mówić o tym, co jest teraz. O historii trzeba pamiętać, ale nie żyć nią - podkreślił były reprezentacyjny środkowy.