Kędzierzynianie, którzy ze względów proceduralnych w europejskich rozgrywkach występują bez członu “ZAKSA" w nazwie, w tym sezonie nie przegrali jeszcze ani jednego meczu. We wtorek ze Skrą wreszcie pokazali ludzkie oblicze, mając spore kłopoty zwłaszcza z przyjęciem zagrywki rywali. Do wygranej potrzebowali pięciu setów, ale ostatecznie nawet świetnie dysponowani bełchatowianie nie potrafili ich powstrzymać. Goście rozpoczęli spotkanie od kilku świetnych akcji. Na początku brylował zwłaszcza Kamil Semeniuk - po kontrataku zakończonym jego sprytnym zbiciem goście prowadzili 6:3. Gospodarze nie zamierzali jednak odpuszczać. As serwisowy Mateusza Bieńka i wygrana akcja po jego kolejnej zagrywce sprawiły, że na tablicy wyników szybko pojawił się remis 9:9. Skra zdecydowanie stawiała na mocny serwis i przyjmujący rywali kilka razy mieli problemy również przy serwisie Taylora Sandera oraz Milada Ebadipoura. Gdy udało się dodać to tego punktowy blok, tuż przed końcówką to bełchatowianie objęli prowadzenie 20:19. Trener kędzierzynian Nikola Grbić poprosił o czas, ale jego siatkarze stracili kolejny punkt. Tyle że gospodarze nie wykorzystali szansy, by dobić chwiejącego się rywala. Mistrzowie Polski błyskawicznie odrobili straty i to oni wygrali 25:23. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Skra to jedyny zespół, który w tym sezonie zdołał wyrwać kędzierzynianom punkt w PlusLidze i zmusić do pięciosetowej batalii. O ile tego rezultatu bełchatowianie nie muszą się wstydzić, o tyle z większości pozostałych meczów zadowoleni być nie mogą. W lidze zajmują dopiero siódme miejsce i mają na koncie więcej porażek niż zwycięstw. W pierwszym turnieju grupy A LM przegrali z Grupą Azoty gładko, w trzech setach. Druga partia wtorkowego spotkania pokazała jednak, że nawet kędzierzynian da się złamać. Podstawą nadal była mocna zagrywka. Wciąż imponował nią Bieniek - po jego zagraniach Skra prowadziła 6:2. Goście chwilami zmniejszali straty, ale długo nie potrafili wyrównać. Przy niezłym przyjęciu gospodarzy Grzegorz Łomacz często korzystał w ataku z Karola Kłosa. Grbić nie był natomiast zadowolony z gry środkowych, dlatego zastąpił Davida Smitha Krzysztofem Rejną. Mimo wszystko zawodnicy Serba po znakomitych interwencjach w obronie to właśnie dzięki atakom środkowych doprowadzili do remisu 18:18. Skra szybko ponownie odskoczyła jednak na dwa punkty i tego zapasu już nie zmarnowała. Mocnym punktem gospodarzy był atakujący Dusan Petković. Po jego asie serwisowym Skra objęła prowadzenie na początku trzeciej partii. W końcu, za sprawą Semeniuka, tym samym odpowiedzieli również mistrzowie Polski. Efekt był natychmiastowy - trzy punkty przewagi. Po chwili jednak to właśnie Semeniuk zawiódł w przyjęciu i bełchatowianie wyrównali. Potem obie drużyny zaczęły popełniać błędy, przede wszystkim w polu serwisowym. Zwycięsko z tej fazy meczu wyszli kędzierzynianie. Po punktowym bloku Jakuba Kochanowskiego prowadzili 18:15. Z takich tarapatów Skra nie zdołała już się wydostać. Tym razem emocjonującej końcówki nie było i goście wygrali 25:21. Już po dwóch akcjach czwartego seta trener Skry Michał Mieszko Gogol poprosił o przerwę. Jego siatkarze szybko otrząsnęli się po mocnym początku kędzierzynian i odrobili straty, gdy Kłos zablokował atak Aleksandra Śliwki. Później po raz kolejny zagrywką błysnął Bieniek. Zdobył w ten sposób aż trzy punkty z rzędu i Skra objęła prowadzenie 14:9. Grbić do poprawy przyjęcia na moment wysłał na parkiet Adriana Staszewskiego, który zastąpił Śliwkę. Wkrótce, po zamieszaniu związanym z brakiem challenge'u, trener gości obejrzał jeszcze żółtą kartkę. Skra miała wówczas już sześć punktów przewagi. Grupa Azoty kończyła seta w mocno przemeblowanym składzie i przegrała 19:25.Tie-break po mistrzowsku rozpoczęli kędzierzynianie. Szybko zdobyli punkt blokiem, sprytnie wycofując spod siatki Benjamina Toniuttiego. Przy stanie 5:2 Gogol wezwał zawodników z Bełchatowa do siebie. Część jego siatkarzy wyglądała jednak na mocno zmęczonych. Po chwili Rejno zablokował Sandera i przewaga wzrosła. Niemoc Amerykanina w ataku trwała - gdy na siatce powstrzymał go Łukasz Kaczmarek, Grupa Azoty prowadziła już 9:4. Takiej przewagi mistrzowie Polski nie wypuszczają z rąk. Zwycięstwo w pięciosetowym boju przypieczętowała autowa zagrywka Ebadipoura.Wygrana w praktyce zapewnia kędzierzynianom pierwsze miejsce w grupie A. Punkt za dwa wygrane sety jest cenny również dla Skry, która jednak liczy przede wszystkim na awans z drugiego miejsca - wywalczą go tylko trzy zespoły z pięciu grup. Bełchatowianom potrzeba zwycięstw w dwóch kolejnych meczach, potem będą czekać na wyniki rywali. W środę przeciwnikiem Skry będzie belgijski Lindemans Aalst, a kędzierzynianie zagrają z Fenerbahce Stambuł. W pierwszym wtorkowym meczu turnieju w Bełchatowie zespół z Turcji wygrał z Belgami 3:0. PGE Skra Bełchatów - Grupa Azoty Kędzierzyn-Koźle 2:3 (23:25, 25:21, 20:25, 25:19, 10:15) Skra: Petković, Kłos, Ebadipour, Łomacz, Bieniek, Sander - Piechocki (libero) oraz Mitić, Sawicki Grupa Azoty: Kaczmarek, Kochanowski, Śliwka, Toniutti, Smith, Semeniuk - Zatorski (libero) oraz Kluth, Rejno, Staszewski, Prokopczuk, Zawalski Damian Gołąb