Do zajęcia pierwszego miejsca w grupie D i wywalczenia awansu do ćwierćfinału tych rozgrywek zawodnicy Trefla potrzebowali zwycięstwa nad Skrą - także za dwa punkty. Podopieczni trenera Andrei Anastasiego zrealizowali ten plan, ale po dramatycznym i trwającym ponad 2,5 godziny spotkaniu. Gospodarze prowadzili co prawda w setach 2:0, jednak swoją wyższość udokumentowali dopiero w tie-breaku, który zakończył się ich triumfem 16:14. "Chcieliśmy oczywiście wygrać 3:0, ale jeśli dzięki temu punktowi uda się bełchatowianom wyjść z grupy, to bardzo będę się cieszył. Po dwóch dobrych setach odpuściliśmy mentalnie, a z kolei Skra zawzięła się, bo to przecież nie jest zespół do lania, tylko taki, który trzy razy wygrał z nami w tym sezonie. Rywale zaczęli cisnąć, my oddaliśmy im pole, nie byliśmy tak konsekwentni jak wcześniej, pojawiły się też błędy" - zrelacjonował. Przy stanie 14:14 w tie-breaku Muzaj wykończył dwa ataki swojej drużyny. "Cieszę się, że w końcówce zrobiłem to, co do mnie należy, ale w pewnym momencie zabrakło mi paliwa. W tym meczu toczyłem też walkę z samym sobą, bo po dwóch setach, w których wszystko dobrze szło, przyszedł moment załamania. Fizycznie również zacząłem się gorzej czuć, ale to był ciężki dla mnie tydzień, bo zmagałem się z chorobą oraz gorączką i ostatniego meczu za dobrze nawet nie pamiętam. Z dwóch ostatnich akcji jestem zadowolony, jednak z gry w środku spotkania nie do końca" - przyznał. Atakujący Trefla, który został uznany MVP tego meczu, był natomiast pod wrażeniem postawy środkowych, swojego klubowego kolegi Piotra Nowakowskiego i Jakuba Kochanowskiego w ekipie rywali. "To nie są ludzie i zwykli siatkarze, tylko maszyny do zabijania. Obaj znajdują się w znakomitej formie i możemy się cieszyć, że na tej pozycji mamy tak znakomitych zawodników" - podkreślił Muzaj. Autor: Marcin Domański