Turcy mają już za sobą przegrany mecz we własnej hali z belgijskim Greenyard Maaseik. W grupie C gra też rosyjski Zenit Kazań. "Liga Mistrzów to na pewno inny szczebel niż ekstraklasa. Krajowych rywali na co dzień obserwujemy na parkietach, wiemy czego się spodziewać. Teraz czeka nas inny "smaczek" i napięcie. To moment weryfikacji drużyny na szczeblu europejskim. Jestem przekonany, że w środę obejrzymy dobre widowisko i walkę" - dodał prezes. Przyznał, że udział w LM generuje koszty. "Mniejsze lub większe, w zależności od tego, jak szczęśliwe jest losowanie. Dla nas - pod względem logistycznym i geograficznym - nie było zbyt dobre i czekają nas niemałe wydatki. Z drugiej strony, jesteśmy ambitnym klubem, mierzymy w najwyższe cele sportowe. Szanujemy każdą wydaną złotówkę, ale najważniejsze, by wygrywać co się da na najwyższym poziomie, przynosić radość kibicom i budować dobry wizerunek naszemu sponsorowi i sobie" - ocenił Gorol. Jastrzębianie, prowadzeni od tygodnia przez nowego trenera Slobodana Kovacza, chcą wygrać oba "domowe" spotkania w LM (drugie z Maaseik). "Na tym się skupiamy. Celem jest wypracowanie dobrej pozycji przed rewanżami i meczami z - teoretycznie - najtrudniejszym rywalem, czyli Zenitem" - podsumował prezes. Serbski szkoleniowiec, który w przeszłości prowadził przez półtora roku Halkbank, zaczął pracę ze śląskim zespołem od ligowej wygranej z Asseco Resovią 3:0 na wyjeździe. "Teraz przede mną debiut w jastrzębskiej hali. Bardzo chcemy zacząć udział w LM od zwycięstwa. Zagramy przeciwko mojemu byłemu klubowi i na pewno udzielą mi się emocje" - stwierdził trener. Zaznaczył, że turecki zespół zmienił się od czasu jego pracy w Ankarze. W podstawowej szóstce zostało dwóch zawodników. Śląska drużyna podejmie Halkbank w Lidze Mistrzów po sześcioletniej przerwie. 18 grudnia 2013 rozegrali u siebie z tym rywalem mecz, który zapadł w pamięci miejscowych kibiców. Prowadzeni wtedy przez trenera Lorenzo Bernardiego jastrzębianie pokonali Turków 3:2 (25:27, 25:18, 37:39, 25:21, 17:15) w spotkaniu decydującym o pierwszym miejscu w grupie. Z ówczesnego składu JW pozostał libero Jakub Popiwczak. W zespole gości grali wtedy m.in. Raphael Vieira de Oliveira, Matej Kazijski, Osmany Juantorena, Mitar Tzouritz. Gospodarze musieli sobie poradzić w tamtym meczu bez kontuzjowanych podstawowych graczy Michała Łasko i Alena Pajenka. W dodatku w trakcie pierwszego seta bark wybił Michał Kubiak, ale po nastawieniu stawu wrócił na boisko i poprowadził drużynę do wygranej. Kibice obejrzeli akcje niezwykłe - na przykład wystawę nogą do skutecznego ataku. "Cały zespół zaprezentował się bardzo dobrze, a Kubiak zagrał jak top player" - podsumował tamten wieczór Lorenzo Bernardi. Autor: Piotr Girczys