Rozgrywająca reprezentacji Polski ma na koncie triumfy w lidze polskiej, włoskiej, krajowych pucharach i klubowych mistrzostwa świata. W Lidze Mistrzyń zdobyła dwa srebrne medale i jeden brązowy, ale do pełnej kolekcji brakuje jej zwycięstwa w najbardziej prestiżowych rozgrywkach na Starym Kontynencie. Okazja nadarza się w najbliższą sobotę; jej drużyna w finale zmierzy się z czterokrotnym triumfatorem LM - VakifBankiem Stambuł. - Na pewno brakuje mi tego złota w Lidze Mistrzyń. Przez te ostatnie kilka lat nasza drużyna gdzieś ocierała się o to trofeum. Na pewno dla mnie byłoby to spełnienie marzeń, gdyby udało się wygrać ten finał - powiedziała Wołosz. Trzy lata temu Imoco przegrało w Bukareszcie w półfinale z VakifBankiem 2:3 (14:16 w tie-breaku), rok później w finale z Igor Gorgonzolą Novara 1:3. Przed rokiem z powodu pandemii koronawirusa rozgrywki zawieszono na etapie ćwierćfinałów, a zespół Wołosz był już jedną nogą w półfinale po wygranej na wyjeździe z Allianz MTV Stuttgart 3:0. Rywal Imoco to bez wątpienia najlepszy zespół minionej dekady. Nieprzerwanie od wielu lat drużynę prowadzi włoski szkoleniowiec Giovanni Guidetti, który jest również selekcjonerem reprezentacji Turcji. W latach 2010-2013 w zespole ze Stambułu występowała m.in. Małgorzata Glinka-Mogentale. - Przez wiele lat VakifBank był nieosiągalny dla innych drużyn. Na pewno trener stoi w duże mierze za sukcesami, ale też mają bardzo silny skład, na każdej pozycji po dwie równorzędne zawodniczki. Świetny sezon ma Maja Ognjenovic, która ustawia i kreuje całą grę. Ciężko będzie z nimi wygrać, ale też są do "ugryzienia" i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrać. Nie chcę, żeby to zabrzmiało nieskromnie, ale patrząc, w jakim stylu oba zespoły dotarły do finału, to myślę, że spotkają się dwa najlepsze zespoły nie tylko w Europie, ale i na świecie. Jestem przekonana, że poziom tego finału będzie bardzo wysoki - podkreśliła 31-letnia siatkarka. W ubiegłym tygodniu jej zespół wywalczył mistrzostwo kraju, pokonując Igor Gorgonzolę Novara 3:2 i 3:1. Po tych spotkaniach drużyna rozpoczęła przygotowania do finałowego starcia w Lidze Mistrzyń. - Mecze finałowe były dla nas naprawdę ciężkie. Może nie zagrałyśmy w nich rewelacyjnie, ale też były one dobrym przetarciem przed Ligą Mistrzyń. Nie było czas na świętowanie, dostałyśmy tylko jeden dzień wolnego, a potem codziennie już studiowałyśmy VakifBank. Każdy trening był przygotowywany pod to spotkanie i pod rywala - tłumaczyła. Imoco może pochwalić się niezwykłą serią spotkań bez porażki. Mistrzynie Włoch wygrały z rzędu 63. oficjalne mecze (liga włoska, Puchar Włoch, LM i klubowe MŚ). Ostatni raz przegrały 12 września 2019 roku. - Wiem, jak smakuje porażka, tego się nie zapomina... Natomiast nie liczymy tego, nie skupiamy się nad tym. W sumie nie jestem w stanie do końca wytłumaczyć skąd się to bierze. Wydaje mi się, że po tym, jak nie mogłyśmy dokończyć poprzedniego sezonu, do kolejnego przystąpiłyśmy z ogromnym głodem wygrywania. I z meczu na mecz ten głód jest coraz większy. Staramy się w każdym meczu zostawić całe zdrowie i serducho na boisku. Nie ma mowy o odpuszczaniu żadnego meczu. Pomaga nam to, że mamy dwie równorzędne szóstki, w kadrze jest 14 zawodniczek i bez względu na to, kto wejdzie na boisko, gra na takim samym poziomie - wyjaśniła reprezentantka Polski. Gospodarzem Superfinału, w ramach którego rozgrywane są mecze o trofeum w męskiej i żeńskiej LM, jest Werona. To tylko 160 km od Conegliano. Zdaniem Wołosz, jedynym handicapem była krótka podróż, ale warunki na hali będą równe dla wszystkich uczestników. - Na pewno to łatwiejsza podróż niż samolotem, gdzie jednak te ładnych kilka godzin trzeba spędzić na lotnisku i w samolocie. Natomiast już sama hala nie będzie dla nas jakimś atutem. Gdyby to był otwarty finał, to z pewnością 75 procent widowni, a może nawet więcej, nam by kibicowało. Natomiast wszyscy uczestnicy mają tyle samo czasu na trening - wyjaśniła. Mecz Imoco - VakifBank rozpocznie się w sobotę o godz. 17, a po jego zakończeniu na parkiet wyjdą siatkarze Grupy Azoty Kędzierzyn-Koźle i Itas Trentino. Wołosz ma nadzieję, że będzie mogła z trybun kibicować polskiej drużynie. - Dwa lata temu ceremonia dekoracji była wspólna, a jak to będzie wyglądać teraz, jeszcze do końca nie wiem. Wszystko odbywa się w reżimie sanitarnym, mieliśmy testy na koronawirusa i jesteśmy skoszarowane w "bańce". Na te kilka dni zostałyśmy skoszarowane w hotelu i odizolowane od reszty świata. Liczę jednak, że będzie możliwość obejrzenia finału chłopaków na hali - podsumowała Wołosz. Autor: Marcin Pawlicki