PGE Skra w tym sezonie ligowym głównie rozczarowuje. Z 15 meczów przegrała aż osiem. Od awansu do siatkarskiej ekstraklasy w 2001 roku właściwie nie zdarzało się, by była tak nisko w tabeli. Na razie jest w niej siódma, ale strata do czołówki jest coraz większa. Od Zaksy Kędzierzyn Koźle ma osiem punktów mniej, a od lidera - Warty Zawiercie aż 14. Bełchatowianom rzadko udaje się sprawić pozytywną niespodziankę. Z drużyn, które są wyżej w tabeli pokonali tylko Atom Trefl Gdańsk i Jastrzębski Węgiel. Zdecydowanie więcej było wpadek. Skra lepsza w pucharach niż w lidze Pocieszeniem dla kibiców mogą być za to występy w Europie, choć w Pucharze CEV na razie nie trafili na mocnych rywali. Bez kłopotów pokonali holenderskie Dynamo Apeldoorn (dwa razy po 3-0), małe problemy sprawił im francuski Chaumont Volley-Ball (3-2 i 3-0). 1/8 finału też nie powinna być trudną przeszkodą - w pierwszym wyjazdowym meczu pokonali Narbonne Volley bez straty seta. Rewanż z Francuzami, którzy w poprzednim sezonie wygrali Puchar Challenge, a w lidze zajęli trzecie miejsce, wydawał się formalnością. Trenerem Narbonne jest świetny były siatkarz Guillermo Falasca, mistrz Europy z Hiszpanią. Początek pierwszego seta był bardzo wyrównany - obie drużyny grały punkt za punkt. Dopiero po ataku Filippo Lanzy była pierwsza większa przewaga (10-8). Dobrą zagrywkę dołożył Dick Kooy i trener Falasca od razu wziął czas. To nie pomogło, bo blok dołożył Mateusz Bieniek, a po asie Lanzy przewaga wzrosła do pięciu punktów. Takiej zaliczki gospodarze nie wypuścili z rąk. Francuzi się nie poddali Skra lepiej atakowała niż broniła, nieźle serwowała i przeciętnie przyjmowała. Jednak początek drugiego seta był pozytywny dla gości - po ataku nad Kłosem prowadzili 4-1. Bełchatowianie mieli problemy, by odrobić straty i tracili nawet pięć punktów. Po czasie wziętym przez trenera Joela Banksa próbowali wziąć się do roboty, ale Francuzi długo nie pozwalali im odrobić strat. Wreszcie po bloku Lanzy przegrywali już tylko punktem (17-18), a po kolejnym był remis (21-21). Końcówka należała jednak do gości. Francuzi skutecznie zaatakowali, zaserwowali asa, zabokowali Włocha i wyrównali stan meczu. Podrażnieni przegraną partią gospodarze lepiej zaczęli trzeciego seta. Po asie Kooya wygrywali 6-3. Przebudził się też bełchatowski środek (przede wszystkim Bieniek) i przewaga wzrosła nawet do pięciu punktów. Wciąż jednak Francuzi byli groźni i nie odpuszczali. Po dwóch uczniowskich błędach Kooya był remis (16-16). Na szczęście dla Skry na zagrywkę wszedł Aleksandar Atanasijević, ale tym samym odpowiedzieli goście. Końcówka była bardzo nerwowa. Przewagę osiągnęli siatkarze Narbonne i po bloku na Bieńku mieli piłkę setową. Nie musieli jej skończyć, bo zrobił to za nich Kooy. Skra stanęła pod ścianą, bo widmo odpadnięcia zajrzało w oczy. Z drugiej strony wystarczyło wygrać seta, by być pewnym awansu do ćwierćfinału. I w czwartej partii zagrali najlepiej. Po zbiciu Atanasijevicia prowadzili 11-7. Tym razem udawało im się utrzymać prowadzenie, choć rywale nie rezygnowali. Piąty set nie miał już znaczenia w kwestii awansu, ale nie wypadało gospodarzom przegrać. Z kolei rywale chcieli honorowe pożegnać się z rozgrywkami. Wygrała jednak Skra. W ćwierćfinale Pucharu CEV Skra zmierzy się z lepszym z pary Chenois Genewa - Galatasaray Stambuł. PGE Skra Bełchatów - Narbonne Volley 3-2 (25-19, 22-25, 22-25, 25-20, 15-11) Skra: Kłos, Kooy, Atanasijević, Łomacz, Bieniek, Lanza oraz Piechocki (libero), Rybicki Narbonne Volley: Ferragut, Vettori, Jouffroy, Kolew, Gelinski, Quijada oraz Ramon (libero)