Partner merytoryczny: Eleven Sports

Leon mówi o końcu kariery. Lekarze postawili już diagnozy. "Niektóre bardzo złe"

Latem tego roku polscy siatkarze zagrali w olimpijskim finale, na co przyszło nam czekać niemal pół wieku. Euforia? W pełni zrozumiała. Poczucie spełnienia? Niekoniecznie. O niedosycie w rozmowie z TVP Sport mówi otwarcie Wilfredo Leon. Pragnie złota i będzie na nie czekał. - Chcę zrealizować swój cel. Nie wiem, co się wydarzy za rok, dwa lata. Jedyna rzecz, którą wiem, to że nawet jeśli będę walczyć ze zdrowiem, to i tak postaram się być mądrzejszy, silniejszy i lepszy niż byłem w Paryżu - zapowiada odważnie, mimo że problemy zdrowotne nie pozwalają mu o sobie zapomnieć.

Wilfredo Leon
Wilfredo Leon /AFP

Wilfredo Leon w lipcu skończył 31 lat. Uznał, że to dobry czas, by grać na polskich parkietach. Od tego sezonu jest zawodnikiem Bogdanki LUK Lublin. Wszędzie, gdzie się pojawia, bilety wyprzedają się do ostatniego miejsca. 

Reprezentant Polski jest uwielbiany przez kibiców i w zasadzie nie ma dnia, by nie był proszony o autograf lub wspólne zdjęcie. Kiedy tylko pojawiają się doniesienia o jego kłopotach zdrowotnych, fani nie kryją niepokoju. To ostatnia rzecz, o której chcą słyszeć.  

Koniec kariery? Nie, jeszcze nie teraz. Wilfredo Leon mierzy w olimpijskie złoto

Nie jest tajemnicą, że Leon od dłuższego czasu zmaga się z dolegliwościami bólowymi. Pomaga oczywiście medycyna, ale ogromną rolę odgrywa charakter zawodnika.    

- Jestem na wysokim poziomie. Jeśli chce się do niego dojść, trzeba coś poświęcić. Mogłem podjąć decyzję, że będę grać tylko w momencie, w którym nie czuję bólu, ale wtedy nie byłbym osobą, którą dziś jestem. Wybrałem drogę zaciśnięcia zębów i walki. Myślę, że to się opłaciło - mówi Leon w rozmowie z TVP Sport.

- Miałem wybór: albo odpuszczam, albo zagryzam zęby i próbuję walczyć o skład olimpijski. Pan Bóg pomógł mi powalczyć. Udało się. Tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało - dodaje. 

Miałem wybór: albo odpuszczam, albo zagryzam zęby i próbuję walczyć o skład olimpijski. Pan Bóg pomógł mi powalczyć. Udało się.

~ Wilfredo Leon

Był jedną z czołowych postaci zespołu, który podczas tegorocznych igrzysk olimpijskich sięgnął po srebrny medal. Na finał z udziałem Polaków czekaliśmy aż 48 lat. W decydującej rozgrywce lepsi okazali się Francuzi.  

Leon nie ukrywa, że czuje niedosyt. Pragnie olimpijskiego złota i zamierza po nie sięgnąć. Na przekór upływającymi czasowi i nękających go kłopotów.

- Chcę zrealizować swój cel - zapewnia. - Nie wiem, co się wydarzy za rok, dwa lata. Jedyna rzecz, którą wiem, to że nawet jeśli będę walczyć ze zdrowiem, to i tak postaram się być mądrzejszy, silniejszy i lepszy niż byłem w Paryżu.

Tylko czy zdrowie pozwoli? Sama determinacja może nie wystarczyć. Część lekarzy, którzy badali Leona, otwarcie sugerowali mu pożegnanie z wyczynowym sportem.  

- Słyszałem różne diagnozy i przewidywania, niektóre bardzo złe. Nie zmieniło to mojej postawy. Dopóki będę mógł chodzić i Pan Bóg będzie mi w tym pomagać, będę robić wszystko, by grać na maksa, będę walczyć cały czas. Czy będzie mnie bolało kolano, bark czy plecy - i tak będę dawał z siebie wszystko, co mogę w danym dniu. Nie myślę więc o zakończeniu kariery. Przewiduję, że przede mną jeszcze kilka lat, które chcę dobrze wykorzystać w siatkówce - zapowiada Leon. 

Wilfredo Leon - najlepsze akcje MVP meczu GKS Katowice – Bogdanka LUK Lublin. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
WIlfredo Leon/Marcin Golba/NurPhoto/AFP
Wilfredo Leon/AFP
Wilfredo Leon/Natalia Kolesnikova/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem