Wilfredo Leon w lipcu skończył 31 lat. Uznał, że to dobry czas, by grać na polskich parkietach. Od tego sezonu jest zawodnikiem Bogdanki LUK Lublin. Wszędzie, gdzie się pojawia, bilety wyprzedają się do ostatniego miejsca. Reprezentant Polski jest uwielbiany przez kibiców i w zasadzie nie ma dnia, by nie był proszony o autograf lub wspólne zdjęcie. Kiedy tylko pojawiają się doniesienia o jego kłopotach zdrowotnych, fani nie kryją niepokoju. To ostatnia rzecz, o której chcą słyszeć. Tomasz Fornal i spółka zaskoczeni przez rywali. A potem siatkarski nokaut Koniec kariery? Nie, jeszcze nie teraz. Wilfredo Leon mierzy w olimpijskie złoto Nie jest tajemnicą, że Leon od dłuższego czasu zmaga się z dolegliwościami bólowymi. Pomaga oczywiście medycyna, ale ogromną rolę odgrywa charakter zawodnika. - Jestem na wysokim poziomie. Jeśli chce się do niego dojść, trzeba coś poświęcić. Mogłem podjąć decyzję, że będę grać tylko w momencie, w którym nie czuję bólu, ale wtedy nie byłbym osobą, którą dziś jestem. Wybrałem drogę zaciśnięcia zębów i walki. Myślę, że to się opłaciło - mówi Leon w rozmowie z TVP Sport. - Miałem wybór: albo odpuszczam, albo zagryzam zęby i próbuję walczyć o skład olimpijski. Pan Bóg pomógł mi powalczyć. Udało się. Tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało - dodaje. Był jedną z czołowych postaci zespołu, który podczas tegorocznych igrzysk olimpijskich sięgnął po srebrny medal. Na finał z udziałem Polaków czekaliśmy aż 48 lat. W decydującej rozgrywce lepsi okazali się Francuzi. Leon nie ukrywa, że czuje niedosyt. Pragnie olimpijskiego złota i zamierza po nie sięgnąć. Na przekór upływającemu czasowi i nękających go kłopotów. - Chcę zrealizować swój cel - zapewnia. - Nie wiem, co się wydarzy za rok, dwa lata. Jedyna rzecz, którą wiem, to że nawet jeśli będę walczyć ze zdrowiem, to i tak postaram się być mądrzejszy, silniejszy i lepszy niż byłem w Paryżu. Tylko czy zdrowie na to pozwoli? Sama determinacja może nie wystarczyć. Część lekarzy, którzy badali Leona, otwarcie sugerowała mu pożegnanie z wyczynowym sportem. - Słyszałem różne diagnozy i przewidywania, niektóre bardzo złe. Nie zmieniło to mojej postawy. Dopóki będę mógł chodzić i Pan Bóg będzie mi w tym pomagać, będę robić wszystko, by grać na maksa, będę walczyć cały czas. Czy będzie mnie bolało kolano, bark czy plecy - i tak będę dawał z siebie wszystko, co mogę w danym dniu. Nie myślę więc o zakończeniu kariery. Przewiduję, że przede mną jeszcze kilka lat, które chcę dobrze wykorzystać w siatkówce - zapowiada Leon.