Turcja w trakcie turnieju olimpijskiego przeżywała problemy. W fazie grupowej gładko przegrała z Włochami, męczyła się też z innymi rywalkami - choćby z Holenderkami. W ćwierćfinale przełamała reprezentację Chin dopiero po tie-breaku. W półfinale, kiedy drugi raz w trakcie turnieju w Paryżu zmierzyła się z Włoszkami, ponownie była w tarapatach. Po dwóch przegranych setach zaczęła się z nich jednak wygrzebywać w trzeciej partii. Zyskała dwa, trzy punkty przewagi, coraz bardziej zbliżał się koniec seta - i mecz się zatrzymał. Zdezorientowani trenerzy dopytywali o przyczynę przerwy Wojciecha Maroszka. Polski arbiter po raz kolejny w trakcie igrzysk został doceniony i prowadził półfinał. Wcześniej sędziował także w turnieju męskim. To on musiał wytłumaczyć Julio Velasco i Daniele Santarellemu, co się właściwie dzieje. Pogromczynie Polek zaczęły jak z nut. Potem przyszły problemy Niespodziewana seria w meczu siatkarek. Polski sędzia mógł tylko czekać Powód przerwy był kuriozalny. Zawiodła technika, a dokładniej system zliczający punkty przy stoliku sędziowskim. Doszło do sytuacji, w której pokazywał on zupełnie inny wynik od rzeczywistego. Na stoliku sędziowskim wyświetlał się rezultat 15:12 dla Turcji, w czasie gry prowadziła ona już 16:14. Maroszek porozmawiał z trenerami, po czym obrócił się w kierunku stolika sędziowskiego i czekał na skorygowanie wyniku. W końcu udało się dojść do ładu z elektronicznym systemem i seta można było kontynuować. Na długiej przerwie zyskały Włoszki. Wkrótce po niej zaczęły odrabiać straty, ostatecznie wygrały ostatnią partię 25:22. Bohaterką spotkania została atakująca Paola Egonu, która zdobyła aż 24 punkty. Dzięki zwycięstwu zagrają w niedzielnym finale, w którym ich przeciwniczkami będą Amerykanki. Tureckim siatkarkom pozostaje rywalizacja o brąz z reprezentacją Brazylii. To spotkanie zaplanowano na sobotę, tuż po finale turnieju mężczyzn, w którym Polska zmierzy się z Francją. Wszystkie spotkania zostaną rozegrane w arenie Paris Sud 1.