- Na razie formalne zgłoszenie w związku jest tylko pana Jacka Kasprzyka, który został bez głosu sprzeciwu rekomendowany przez zarząd Polskiego Związku Piłki Siatkowej - poinformował rzecznik prasowy federacji Janusz Uznański. Już wcześniej chęć objęcia sterów w PZPS wyraził Roman. - A z medialnych doniesień wiem, że takiej opcji nie wyklucza także Andrzej Lemek - dodał rzecznik. W niedzielę rekomendację z okręgu łódzkiego otrzymał szef PGE Skry Bełchatów Konrad Piechocki, który nie podjął jeszcze decyzji o kandydowaniu. Są dwa sposoby zgłoszenia kandydata. - Pierwszy to rekomendacje - zarządu i taką otrzymał Kasprzyk, oraz wojewódzkich związków piłki siatkowej. Tam jednak w pierwszej kolejności muszą się odbyć wybory. Na razie miały one miejsce w ośmiu z 16 okręgów. Pragnę podkreślić, że zgodnie ze statutem PZPS - kandydat nie musi być delegatem - powiedział Uznański. Zjazd odbędzie się w dniach 7-8 czerwca w Warszawie. Wybory zaplanowane są na pierwszy dzień obrad. Jako pierwszy publicznie ogłosił swoje plany Roman. Były zawodnik, a później m.in. menedżer reprezentacji, prezes Mazowiecko-Warszawskiego Związku Piłki Siatkowej. - W siatkówce jestem od zawsze. Najpierw jako zawodnik - grałem w wielu klubach, w reprezentacji, byłem też jej kapitanem. Doskonale zatem wiem, co czuje siatkarz. Byłem też krótko trenerem, a w ostatnich latach działaczem. Po raz czwarty zostałem wybrany prezesem Mazowiecko-Warszawskiego Związku Piłki Siatkowej, pełniłem też różne funkcje w PZPS. Byłem przy reprezentacji w momencie, jak wchodziliśmy ponownie na siatkarskie salony i gdy zatrudniono pierwszego zagranicznego trenera Raula Lozano. Znam zatem siatkówkę z każdej strony - przedstawił Roman swoją osobę. Zapewnił, że jest w pełni gotowy do kierowania jednym z największych związków sportowych w Polsce, a doświadczenia jakie nabył przez ostatnie lata, mogą mu jedynie pomóc. - Znam wszystkie najważniejsze osoby związane z siatkówką w Europie i większość na świecie. Mówię w trzech najważniejszych dla tej dyscypliny językach - angielskim, włoskim i rosyjskim. To są atuty, które z pewnością można wykorzystać. Siatkówka to całe moje życie. Jestem też otwarty na wszelkie pomysły. Mimo, że uważam, że reputacja związku została nadszarpnięta, z pewnością nie można powiedzieć, że w polskiej siatkówce jest źle. Uważam jednak, że może być lepiej i wiem, jak to zrobić - zapewnił. Roman jest zwolennikiem otwarcia siatkarskich lig. - Zależy mi na otwarciu lig zawodowych, bo sytuacja od kilku lat znacząco się zmieniła. W 2011 roku mówiono, że dzięki temu, że kluby będą miały gwarancję gry w elicie, będą zawierane długoterminowe umowy sponsorskie, w zespołach będzie więcej młodych zawodników, bo nie będzie groźby spadku. Te argumenty do mnie docierały, ale ta formuła już się wypaliła. Dlatego trzeba reagować na obecną sytuację i nie bać się podejmowania decyzji. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że bez małych nie ma dużych. Otwarcie lig będzie mogło także zachęcić kolejnych inwestorów, z regionów, gdzie obecnie nie ma drużyn z PlusLigi czy Orlen Ligi - ocenił. Roman zapewnił także, że nie zamyka się na żaden pomysł czy sugestię. - Chciałbym być prezesem mądrym mądrością ludzi, z którymi współpracuję. Trochę inne podejście przedstawia Kasprzyk - prezes Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej S.A. Dla niego nominacja zarządu nie była zaskoczeniem, bo rozmowy - jak powiedział - trwały już od jakiegoś czasu. - Ostatecznie przekonali mnie do tego koledzy, i nie tylko ze siatkarskiego środowiska, ale także rodzina. Przekonali, że najważniejsze są powinności wobec polskiej siatkówki, a że jest zdrowie i tkwi we mnie kondycja i werwa, to mogę całkowicie poświęcić się w służeniu związkowi - zaznaczył. Kasprzyk chciałby przede wszystkim utrzymać obecny poziom sportowy i organizacyjny oraz starać się je sukcesywnie podnosić. - Sposób, w jaki w Polsce rozgrywane są zawody, widowiska siatkarskie, jest doceniany na całym świecie. O tym świadczą kolejne imprezy, które trafiają do naszego kraju. Mamy wielkie, wzajemne zaufanie europejskich i światowych władz. Dla mnie jednak najważniejsze jest, że doceniają nasze starania fantastyczni polscy kibice - powiedział Kasprzyk, który członkiem zarządu PZPS jest od 2004 roku. Związany z siatkówką jest jednak znacznie dłużej. Zakochał się w niej w technikum, kiedy zaczął w nią grać. Wprawdzie kariery zawodniczej nie zrobił, ale poznał wszelkie tajniki menedżerskie. W związku pełnił różne funkcje, m.in. był przewodniczącym Wydziałów Dyscypliny, Szkolenia, a także Siatkówki Plażowej. - Wydaje mi się, że powinniśmy się w pierwszej kolejności pochylić nad finansowaniem klubów młodzieżowych. To jednak jest kwestią spójnej wizji współpracy na zasadzie wzajemnej korzyści. Nie tylko związek musi wykazać się chęcią i inicjatywą, ale także konieczne jest zrozumienie sponsorów i klubów. Jak najwięcej podmiotów należy przekonać o tym, że warto inwestować w młodzież - podkreślił Kasprzyk. Jego celem jest też odbudowanie świetności kobiecej siatkówki. - W tym celu chciałbym zainicjować dyskusję w środowisku. Trzeba przyjrzeć się doświadczeniom innych federacji, które poradziły sobie z podobnymi problemami. Tak jak we Włoszech, gdzie powołano Club Italia. Jeśli wypracujemy własny, skuteczny pomysł na sportowy sukces naszej, żeńskiej siatkówki, to trzeba go niezwłocznie zastosować, tak by za cztery lata w igrzyskach w Tokio dopingować dwie reprezentacje halowe i komplet plażowych - powiedział. W Klubie Polska miałyby grać najlepsze zawodniczki, które ukończyły Szkołę Mistrzostwa Sportowego, a nie znalazły zatrudnienia. Obecnie związkiem kieruje były siatkarz, poseł Paweł Papke. Zrezygnował on jednak z możliwości ubiegania się o kolejną kadencję. Władzę objął zgodnie z wolą zarządu w lutym 2015 roku po rezygnacji z tego stanowiska Mirosława Przedpełskiego, zatrzymanego trzy miesiące wcześniej przez CBA pod zarzutem korupcji związanej z organizacją mistrzostw świata siatkarzy w Polsce.