- Vital Heynen stał się więźniem samego siebie. W którym momencie? Wtedy, kiedy powiedział, że bez Michała Kubiaka ten zespół nie może grać i wygrywać. Kiedy przyjmujący miał kontuzję, drużyna nabierała jakiegoś dziwnego przekonania, że bez niego się nie da. Belg nie przygotował sobie planu B, a dostał przecież ostrzeżenie na mistrzostwach świata, kiedy zdrowie wyłączyło Michała na moment z gry - uważa Krzysztof Ignaczak. W rozmowie z TVP Sport były libero polskiej kadry uważa, że formuła współpracy między Heynenem a drużyną się wyczerpała. Popularny "Igła" zarzuca mu też, że już podczas igrzysk w Tokio Belg się pogubił, stracił sporo ze swojej pewności siebie, przez co nie pomógł drużynie zrealizować swojego największego marzenia, jakim było zdobycie olimpijskiego medalu. A taki był też cel postawiony przed trenerem przez PZPS.- Najbardziej było to widoczne w czasie igrzysk, kiedy był zestresowany, podejmował dziwne dialogi, a w kolejnych tygodniach kazał mediom wychodzić z treningów. Skoro bał się już na początku japońskiego turnieju, byśmy nie podejrzeli ustawień na mecz z Wenezuelą, to chyba nie był to ten sam Belg, którego widzieliśmy podczas mistrzostw świata 2018, prawda? - stwierdził Ignaczak w rozmowie z TVP Sport.Fala krytyki, która spadła na Heynena, zapewne utrudni mu drogę do objęcia żeńskiej kadry, do czego przymierza się belgijski trener. Co prawda ma w swoim CV chociażby mistrzostwo świata czy brązowy medal mistrzostw Europy wywalczone z "Biało-Czerwonymi", ale jak widać nieudane igrzyska będą mu się jeszcze długo odbijać czkawką.KK