Po meczu Asseco Resovia - Skra Bełchatów w Final Four Ligi Mistrzów siatkarzy powiedzieli: Andrzej Kowal (trener Asseco Resovii): "Jestem dumny ze swojej drużyny. To nasz pierwszy występ w Final Four i od razu mamy szansę grać o złoty medal. Przed dzisiejszym meczem mówiłem zawodnikom, że najważniejsza będzie w nim cierpliwość. I tak się stało. Graliśmy cierpliwie i konsekwentnie, nie dawaliśmy rywalom odjechać na większy dystans punktowy, a później wygrywaliśmy końcówki. Maksymalnie koncentrowaliśmy się na swojej grze. To było dla nas najważniejsze i dzięki temu możemy teraz cieszymy się z tego awansu. To fantastyczna sprawa. Gdy gramy o takie cele, to emocje są ogromne i zmęczenie schodzi na dalszy plan. Nie robiłem jeszcze żadnej analizy Kazania, bo taką mam zasadę, że nigdy nie myślę o czymś, co może nie nastąpić. Zawsze koncentruję się na najbliższym meczu, a dla nas do tej pory najważniejszy był mecz ze Skrą". Piotr Nowakowski (Asseco Resovia): "Troszkę się obawiałem tego spotkania. Skra odpoczęła dwa dni dłużej niż my, mieli czas zregenerować siły i mieli szansę grać wreszcie w pełnym składzie. Całe szczęście, że u nas też, odpukać, wszyscy jeszcze są w dobrej formie. Tak się złożyło, że potrafiliśmy dzisiaj wszystkie końcówki rozstrzygnąć na naszą korzyść. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Cieszę się jednak, że gramy tak, a nie inaczej. Jesteśmy w dobrej formie i mamy jutro szansę powalczyć o złoty medal. Mam nadzieję, że z Zenitem zagramy jeszcze lepiej niż dzisiaj. Jeszcze nie mówiliśmy nic na temat zespołu z Kazania, nie mieliśmy też okazji oglądać ich dzisiejszego meczu, więc trudno mi coś na temat ich gry powiedzieć. Na finał LM na pewno jednak rzucimy wszystko, co najlepsze. Zostawimy serce, zdrowie i mam nadzieję, że wygramy". Krzysztof Ignaczak (Asseco Resovia): "Dzisiaj naprawdę graliśmy dobrze jako drużyna. Nie pękliśmy w żadnym momencie, nawet jak byliśmy troszeczkę pod kreską i przewaga bełchatowian była kilkupunktowa, to wiedzieliśmy, że możemy to wygrać. Nikt się jednak nie spodziewał, że będzie 3:0. Nastawialiśmy się na twardy bój. Wyszło jak wyszło i cieszymy się, że jesteśmy w finale". Fabian Drzyzga (Asseco Resovia): "Zespół to był dzisiaj klucz do naszego zwycięstwa. Wszyscy grali na bardzo równym poziomie w przyjęciu i w ataku. Zagrywką każdy z nas też zrobił delikatną krzywdę Skrze, która nie mogła się nakręcić. To były nasze atuty w tym meczu. Nie mamy jednego zawodnika, który atakuje 30 razy, tylko mamy rozdzielony ten atak. Jeśli chłopaki są w normalnej formie, tak jak w tym momencie, to myślę, że ciężko jest z nami wygrać. Siłą rzeczy w końcu przyjdzie blok, przyjdzie jakaś zagrywka i ciężko nas zatrzymać. Jutro wszystko może się zdarzyć. Może być szybkie 3:0 w każdą stronę, a może być straszna walka. To jest finał. Kazań ma na pewno większe doświadczenie w finałach LM i jest faworytem. My na pewno się jednak nie poddamy i będziemy walczyć do samego końca. Choćbyśmy nawet przegrywali 0:2 i 10:24. Finał ma tyle emocji, wyzwala tyle adrenaliny, że siły będziemy mieć na pewno". Mariusz Wlazły (PGE Skra Bełchatów): "Takie jest życie. Popełniliśmy dzisiaj zbyt wiele błędów, a Resovia grała dużo lepiej niż my. Życzymy im powodzenia w finale, bo to ważny mecz. My też mamy swoje zadania na jutro i skupiamy się już na spotkaniu o trzecie miejsce". Kacper Piechocki (PGE Skra Bełchatów): "Szkoda, naprawdę szkoda tego spotkania. Zdawaliśmy sobie sprawę, przed jaką szansą staliśmy. Pokonaliśmy już Resovię w tym sezonie i wiedzieliśmy, że możemy to zrobić również tutaj. Szkoda, że się nie udało, bo przyjechaliśmy tutaj wygrać Ligę Mistrzów. Nic już jednak nie zmienimy. Nie mam pojęcia, czego nam dzisiaj zabrakło. Resovia na pewno jest teraz na fali, gra dobrze i zasłużenie dzisiaj wygrała. Życzę im powodzenia w finale. Fajnie by było, gdyby jedna polska drużyna wygrała LM, a druga zajęła trzecie miejsce. Będziemy jutro o to walczyć. Jeśli się uda zdobyć medal, to też będzie duży sukces. Na pewno czeka nas jednak kolejny ciężki mecz, bo gospodarze nic nam nie podarują. Nie widziałem ich spotkania z Zenitem, ale wiem, że grają tu cztery najlepsze drużyny Europy i żadna nie odpuści. Musimy się pozbierać i walczyć do samego końca, bo jest o co".