Reprezentacja Francji na igrzyskach olimpijskich w Paryżu broni tytułu mistrzów, który zdobyła trzy lata wcześniej w Tokio. "Trójkolorowych" naturalnie trzeba było więc przed turniejem traktować za bardzo mocnych faworytów do medalu. Swoją formę gospodarze potwierdzili podczas finałów Ligi Narodów w naszym kraju. Tamtą imprezę bowiem mistrzowie olimpijscy z Tokio zakończyli ze złotymi medalami, odbierając tytuł z rąk reprezentacji Polski. Arcyważny mecz siatkarzy tuż tuż, a Łukasz Kaczmarek ogłasza. Ważny sygnał z obozu Polaków Na swojej drodze do złotego medalu Ligi Narodów Francuzi pokonali właśnie Biało-Czerwonych w półfinale. Potrzebowali do tego pięciu setów, ale ostatecznie w finale rozprawili się także z niezwykle niewygodnymi i groźnymi Japończykami. O tamtym turnieju z pewnością chcieliby jednak zapomnieć Słoweńcy, którzy swój udział zakończyli na czwartym miejscu, przegrywając mecz o brązowe medale właśnie z podopiecznymi Nikoli Grbicia. Widać było jednak, że drużyna prowadzona przez Cretu ma pusty bak. Francja zdemolowana przed własnymi kibicami. Pokaz mocy Słowenii Do igrzysk olimpijskich w Paryżu pozostało jednak na tyle dużo czasu, a formuła turnieju, w którym mecze rozgrywane są co kilka dni, dawała Słoweńcom nadzieję na to, że formę fizyczną jeszcze odbudują. Wiele wskazywało na to, że właśnie Francuzi będą się ze Słoweńcami bić o pierwsze miejsce w grupie A igrzysk olimpijskich. Tak się faktycznie stało. Obie ekipy wygrały dwa swoje pierwsze mecze, choć to Słoweńcy zdobyli komplet punktów. W trzecim spotkaniu grupowym oba zespoły spotkały się ze sobą, a na szali leżało właśnie pierwsze miejsce. Przegrali z Polską, a teraz taka reakcja. Pogrom, droga do medalu wciąż otwarta Faworyta tego starcia trudno było wskazać. Można było spodziewać się zaciętego i wyrównanego meczu. Pierwszy set jedynie do stanu 9:9 potwierdzał te przewidywania. W tym momencie Słoweńcy odjechali gospodarzom na aż sześć oczek i swojej przewagi po drodze nie zgubili. Ta partia padła łupem drużyny prowadzonej przez Cretu, a bardzo w tym pomogła świetna zagrywka i wyśmienity blok. W drugim secie Francuzi musieli więc rozpocząć pogoń. Tak się faktycznie stało. Francuzi naprawdę dobrze weszli w drugą partię. Przez długi czas prowadzili nawet czterema punktami, ale swoją przewagę utracili w samej końcówce przy stanie 22:22. Wówczas Słoweńcy wrócili do gry i końcówkę przechylili już na swoją korzyść, wygrywając drugą partię 25:23. Podopieczni Cretu byli już tylko o seta wygranej. Trzeci set już takiego przebiegu nie miał. Od pierwszego punktu gra była niezwykle wyrównana i skończyliśmy licząc punkty na przewagi, choć wcześniej Słoweńcy mieli piłkę meczową. Ostatecznie lepsi okazali się Francuzi, którzy wygrali 27:25, głównie dzięki zagrywce. Zastępca Bartosza Kurka melduje gotowość. Ważna deklaracja przed hitem igrzysk Francuzi wrócili z bardzo trudnej sytuacji, a Słoweńcy zaprzepaścili wielką szansę. Pozostawało więc pytanie, jak zespół Cretu wytrzyma wszystko mentalnie. Czwarty set pokazał, że z przegrana nie zmieniła nastawienia Słoweńców, ale wyraźnie podniosła Francuzów, którzy ruszyli do ataku i wypracowali sobie nawet przewagę 19:15. Słoweńcy znów zaczęli gonić, ale tym razem ta sztuka się nie udała i dobrnęliśmy do końca seta czwartego, który trafił w ręce Francuzów. Tie-break układał się tak, jak cały mecz, choć ciągle można było mieć wrażenie, że bliżej ostatecznego sukcesu są Słoweńcy. W pewnym momencie bardzo poważny błąd popełnili sędziowie, którzy nie odgwizdali ewidentnego podwójnego odbicia Słoweńca. Po tym zagraniu gra Francuzów się posypała i drużyna prowadzona przez Cretu doszła wyraźnie do głosu. Ostatecznie tego tie-breaka wygrała 15:11 i zameldowała się w ćwierćfinale, wygrywając grupę.