- Wynik spotkania wskazuje, że pokonałyśmy mistrzynie Polski dość łatwo, ale wcale tak nie było. Dziewczyny z Muszyny grały na swoim wysokim poziomie, też się starały, też walczyły. To co się działo dziś na parkiecie, to przede wszystkim ogromna determinacja z obu stron, walka o każdą piłkę, o każdy centymetr boiska. Nikt, absolutnie nie odpuścił, a zdarzyć się mogło praktycznie wszystko. Bardzo dużo sił i energii wszystkie włożyłyśmy, w to dzisiejsze starcie, ale jak widać ostatecznie, opłaciło się to nam, i wyjeżdżamy z Poznania z Pucharem Polski - mówiła w rozmowie z INTERIA.PL, płacząca ze szczęścia przyjmująca łódzkiej drużyny. Po chwili ciszy i otarcia potu z czoła, dodała jeszcze: - Nasze przeciwniczki dziś, jak mam być szczera, niczym nas nie zaskoczyły. Zagrały najlepiej, jak umiały, jak na tą chwilę potrafiły. Zagrały tak, jak mówił nam trener Popik, i jak same się spodziewałyśmy. To jest jednak teraz najmniej ważne. Było to zacięte, wyrównane, i przede fajne widowisko dla publiczności. I to się teraz liczy - podkreśliła MVP turnieju finałowego w Poznaniu. - W swój sukces wierzyłyśmy od początku, bo w sporcie przecież bywa różnie. Ktoś jest faworytem, ale faworyt, to nie zawsze jest już zwycięzca. Bardzo dużo wiary w siebie, we własne możliwości dała nam wygrana w sobotę nad Bielskiem. Jak już zrobiłyśmy jedną niespodziankę, to chciałyśmy zrobić jeszcze jednego psikusa faworytowi, i jak widać udało się nam. Jestem potwornie szczęśliwa - podsumowała mocno zachrypniętym już głosem - Kosek.