Turniej finałowy Ligi Mistrzów gości w Polsce po raz szósty, a po raz czwarty w Łodzi. Jeszcze nigdy polskim gospodarzom nie udało się sięgnąć po trofeum. W 2002 roku (Opole) Zaksa Kędzierzyn-Koźle była czwarta, w Łodzi Skra Bełchatów dwa razy była trzecia (2008 i 2010), a raz druga (2012). W Krakowie (2016) Resovia zajęła czwarte miejsce. Teraz w Łodzi pewne jest co najmniej drugie miejsce, bo w jednym z półfinałów zmierzą dwie polskie drużyny - Jastrzębski Węgiel i Aluron CMC Warta Zawiercie. Ten pierwszy zespół czwarty rok z rzędu powalczy o finał. W ostatnich dwóch sezonach dotarł do meczu o złoto, ale przegrał - najpierw z Zaksą, a potem z Itas Trentino. Nigdy jednak nie wygrał Ligi Mistrzów. - To zaszczyt, że znów jesteśmy w czołowej czwórce. Nie wiem już nawet, razy mierzyliśmy się z Wartą w ciągu ostatnich dwóch lat [dziewięć razy - pięciorkotnie wygrała Warta - przyp. red.]. Znamy się doskonale, ale na pewno będzie wielka bitwa - zapewniał Benjamin Toniutti, kapitan Jastrzębskiego. Dla Warty udział w turnieju finałowym to największy sukces. - To historyczna chwila dla klubu. Pierwszy start w turnieju finałowym. Dopiero skończyliśmy sezon ligowy i nie mieliśmy czasu, by specjalnie się przygotowywać. Jestem jednak pewien, że pokażemy dobrą siatkówkę i kibice przeżyją wielkie emocje. Nie możemy doczekać się soboty - zapewniał Mateusz Bieniek, środkowy Warty. Turniej finałowy Ligi Mistrzów. Dwa ranne polskie zespoły Obie drużyny przystąpią do meczów w Łodzi po niezadowalającym zakończeniu sezonu Plus Ligi. Jastrzębski nie dość, że przegrał z Bogdanką Luk Lublin walkę o finał, to okazał się też słabszy od Projektu Warszawa w meczach o brązowy medal. Z kolei Warta rywalizację o złoto dość gładko przegrała z lublinianami. Smak porażki w turniejach finałowych znają także Sir Sicoma Monini Perugia i Halkbank Ankara. Włosi raz grali w finale, a pięciokrotnie zdobyli brązowy medal. Turecki zespół w 2014 roku przegrał finał z rosyjskim Biełogorje Biełgorod, a dwa lata temu uległ w półfinale Jastrzębskiemu Węglowi. Choć zwycięzca pierwszy raz w historii klubu wygra Ligę Mistrzów, to w zespołach nie brakuje zawodników i trenerów z takimi sukcesami. Michał Winiarski, trener Warty w 2009 roku triumfował w tych rozgrywkach jako zawodnik z Itas Diatec Trentino, a wówczas jego szkoleniowcem był Radostin Stojczew, który teraz prowadzi Halkbank. Bułgar na koncie ma zresztą trzy triumfy w LM, a dwa razy był drugi i trzeci. - Rzeczywiście z Rado wygraliśmy LM, choć moja rola był trochę inne niż teraz. Jesteśmy młodym klubem, a dostaliśmy się do najlepszej czwórki, co jest dla nas zaszczytem. To był bardzo intensywny sezon, który okupiliśmy sporymi problemami kadrowymi. To jednak już ostatni akt rozgrywek i każdy będzie jeszcze chciał pokazać najlepszą siatkówkę - podkreślił trener Winiarski. Roko Sikirić, prezydent CEV zaznaczył, że do Polski zawitał najważniejszy z turniejów finałowych europejskich pucharów. - To wisienka na torcie. Koronujemy nowego króla Ligi Mistrzów. Zagramy w Łodzi, w jednej z historycznych aren siatkówki. Napiszecie historię, bo jeden z was będzie po raz pierwszy zwycięzcą Ligi Mistrzów - dodał.