Pierwszy głośny przypadek zarażenia koronawirusem miał miejsce w zespole siatkarzy Trefla Gdańsk. Głośny, bo pozytywnych przypadków testów było aż 16, z czego 13 dotyczyło samych zawodników. Gdańszczanie, którzy przygotowania do sezonu zaczęli 13 lipca, po 10 dniach od wznowienia treningów musieli je wstrzymać. Przerwa trwała długo. Pierwszy z siatkarzy wrócił do treningu 10 sierpnia, czyli po 17 dniach, ale zdecydowana większość drużyny izolację mogła zakończyć dopiero 25 sierpnia. Dwaj zawodnicy, jeden z rozgrywających oraz jeden z młodych środkowych, wznowili zajęcia w pierwszym tygodniu września - musieli spędzić na kwarantannie 40 i 41 dni. "Pierwszy tydzień, w którym musieliśmy wszystkich wprowadzać do treningu, był ciężki, natomiast dwa następne to był już czas dobrej pracy" - wspomniał trener Trefla Michał Winiarski, który zdołał wówczas uniknąć zakażenia, ale kilka dni temu poinformowano, że i on miał pozytywny wynik testu. Hokeiści mistrza Polski GKS Tychy, z racji wykrycia zakażeń koronawirusem, dwukrotnie musieli latem przejść kwarantannę podczas przygotowań do sezonu. Trzech było chorych, a jeden z zawodników - Filip Komorski, w izolacji przebywał 22 dni. Tyszanie zaczęli zajęcia na lodzie, a po pięciu dniach trafili po raz pierwszy do izolacji. "W pewnym sensie udało się ten czas nadrobić, ale nie jest tak, jak byśmy normalnie trenowali latem. Jak to wyjdzie - zobaczymy dopiero w najbliższych kolejkach ligowych" - powiedział PAP trener Krzysztof Majkowski. "Przede wszystkim boję się o rytm meczowy. W poprzednich sezonach w połowie października mieliśmy rozegrane o wiele więcej spotkań. Dawka gry teraz jest zupełnie inna, nie mówiąc o treningowej, a przecież nie możemy w trakcie rozgrywek trenować tak intensywnie, jak w sierpniu. Takie mamy jednak warunki i nie ma co narzekać, tylko trzeba iść do przodu" - dodał. Kilka dni temu po kwarantannie do treningów wrócili piłkarze ręczni Energi MKS Kalisz. Trener Tomasz Strząbała nie ukrywa obaw - jego podopieczni ostatni mecz rozegrali 18 września, a za chwilę przyjdzie im rywalizować co trzy dni. "Wróciliśmy do treningów po 10 dniach kwarantanny, ale przypomnę, że wcześniej była przerwa na kadrę i nie miałem do dyspozycji siedmiu zawodników. Jesteśmy rozbici całkowicie. Na pierwszym treningu wyglądało to trochę tak, jak to miało miejsce w lipcu, gdy po wakacjach spotkaliśmy się po raz pierwszy. W trakcie zajęć trochę się to rozkręciło. Trzeba jednak delikatnie wprowadzać zawodników do treningów, żeby im krzywdy nie zrobić" - przyznał Strząbała. W podobnej sytuacji znalazły się siatkarki Enei PTPS Piła, które zajęcia wznowiły w środę. Trener Adam Grabowski miał spory ból głowy na pierwszych zajęciach. "Nie będziemy kładli nacisku na siłownię i motorykę. Skupiamy się przede wszystkim na treningu z piłkami, bo tego zawodniczkom brakowało. Na pierwszych zajęciach podczas ćwiczenia na ciągłość gry wyglądało to tak sobie - ciężko było dziewczynom utrzymać piłkę w grze" - tłumaczył szkoleniowiec. Skutki pandemii odczuwa inny siatkarski klub - mistrz Polski Grupa Azoty Chemik Police. Na niespełna dwa tygodnie przed inauguracją rozgrywek drużyna została wysłana na kwarantannę. Zdaniem drugiego trenera Marka Mierzwińskiego, słaby start w lidze (dwie porażki i jedna wygrana) to efekt tamtej sytuacji. "Zwykle przed sezonem rozgrywa się 10-15 sparingów, a my zagraliśmy pięć, a do przygotowań zespołowych wróciliśmy na cztery dni przed startem ligi" - wyliczył Mierzwiński. Jego zdaniem, popartym opinią klubowego lekarza, także niedawna poważna kontuzja Kubanki Wilmy Salas może być pokłosiem pandemii.