Piątkowy półfinał, mimo wygranej 3:0, nie był popisem Perugii. Włoski zespół nie zachwycił w spotkaniu z Halkbankiem Ankara, ale zakończył je po trzech setach i może w spokoju przygotowywać się do niedzielnego finału. Turecki zespół zagra o trzecie miejsce. W zupełnie innej sytuacji są polskie drużyny, które rywalizację o finał rozpoczynają dopiero w sobotę o godz. 14.45. Aluron CMC Warta Zawiercie i JSW Jastrzębski Węgiel niedzielny mecz o medal rozegrają po dobie przerwy od półfinału - mecz o brąz zaplanowano na godz. 16, finał na godz. 20. Taki układ gier wzbudził niezadowolenie już jakiś czas temu. Głośno mówili o tym Bartosz Kwolek i Tomasz Fornal, przyjmujący polskich uczestników Final Four. Organizatorów w rozmowie z Interią Sport tłumaczył Sebastian Świderski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Przyznał, że liczyli na trzy polskie zespoły w finałach - wtedy PGE Projekt Warszawa grałby w piątek zamiast Halkbanku. "Chcieliśmy też trochę rozłożyć turniej, żeby każda z drużyn miała równe szanse. Jeśli zespoły grałyby w sobotę o godzinie 17 i o godzinie 20, to te drużyny z późniejszej pory miałyby mniej czasu na przygotowanie się do niedzielnych spotkań. A tak pierwszy półfinał w piątek o godz. 20, drugi w sobotę o 14:45, daje możliwość lepszej regeneracji przed niedzielnymi spotkaniami" - argumentuje prezes PZPS. Siatkarze Perugii nie owijają w bawełnę. Jasny przekaz na temat finału Ligi Mistrzów Świderski podkreśla też, że wszystkie zespoły zaakceptowały formułę turnieju, a Polska nie chciała zmieniać zasad już w trakcie gry pod własne zespoły. Jednak nawet siatkarze z Perugii, pierwszego finalisty turnieju w łódzkiej Atlas Arenie, przyznają, że taki układ nie jest sprawiedliwy. W bawełnę nie owija też Kamil Semeniuk, polski przyjmujący Perugii. Podkreśla, że terminarz jest szczęśliwy zwłaszcza dla niego - wicemistrz olimpijski z Paryża wraca do zdrowia po kontuzji, której nabawił się przed tygodniem na treningu, i każdy dzień więcej odpoczynku jest dla niego na wagę złota. "Graliśmy trzy sety, więc nie ma co mówić o gigantycznym zmęczeniu. Ale będziemy mieć okazję potrenować, przyzwyczaić się do hali i tyle. Tak zostało to zorganizowane, że my jesteśmy szczęściarzami i w sobotę nie gramy. Czy to sprawiedliwe? Na czysty chłopski rozum nie. Myślę, że gdyby było w odwrotną stronę i drużyny z Jastrzębia oraz Zawiercia grałyby w piątek, a my w sobotę, to pewnie byśmy narzekali. Naprawdę nie wiem, dlaczego to jest zorganizowane w trzy dni" - mówi polski siatkarz. Semeniuk przywołuje przykład finałów krajowych pucharów, gdzie półfinały rozgrywa się w sobotę, a mecze o medale w niedzielę. Tak było w kwietniu w TAURON Arenie Kraków, gdy jastrzębianie i zawiercianie wygrali swoje półfinały i niespełna dzień później przystąpili do walki o złoto. Od oceny terminarza gier ucieka natomiast Simone Giannelli, kapitan Perugii. Na pytanie o to, czy układ jest sprawiedliwy, ucieka w dyplomację. "To nie moja rola, by ustalać reguły. Jestem tutaj, by grać w siatkówkę. Gdybyśmy musieli grać w sobotę, zagralibyśmy. Dla nas nie ma znaczenia, kiedy gramy. Czy to sprawiedliwe? Nie jestem prezydentem CEV, zajmuję się grą - to moja praca" - komentuje włoski rozgrywający.