Szef PGE Skry był jednym z siedmiu kandydatów na nowego prezes PZPS, ale ostatecznie z walki wycofali się wszyscy poza Świderskim, za którego wyborem głosowało 88 z 90 delegatów. Piechocki miał być też po stronie głównego konkurenta byłego reprezentanta Polski - eurodeputowanego PiS Ryszarda Czarneckiego. Ryszard Czarnecki o wyborach w PZPS Szef PGE Skry woli scalać - Przez 22 lata w środowisku siatkarskim dałem się dobrze poznać i moją intencją zawsze było scalanie. Nie chciałem, by był rozłam i stąd moje decyzja o wycofaniu - twierdzi Piechocki. Unika jednak jednoznacznej odpowiedzi, czy popierał Czarneckiego. - Uważałem, że najlepszym rozwiązaniem było znalezienie takiej drogi, by ściśle współpracować z Ministerstwem Sportu. Jak widać nie udało się tego wszystkiego pogodzić, było zbyt dużo rozbieżności - przyznaje Piechocki. - Teraz już patrzymy w przyszłość, a dla mnie teraz najważniejszy jest mój matecznik, czyli Skra. Deklarowałem to publicznie i teraz to potwierdzam, że jeżeli nowy zarząd i prezes będą chcieli skorzystać z naszych doświadczeń, jesteśmy na to otwarci i gotowi. PGE Skra przez wiele lat zawsze wspierała kadrę. Sprawdź najnowsze informacje na Polsatnews.pl! Piechocki: Do zarządzania jest związek ze stumilionowym budżetem Nowy prezes był przez lata podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski (322 występy), z którą m. in. wywalczył wicemistrzostwo świata. Potem był trenerem, a od 2015 roku szefem Zaksy Kędzierzyn-Koźle. - Wierzę głęboko, że będzie dobrym prezesem. Wizerunkowo to na pewno dobra osoba do tej funkcji, a także do bezpośredniego kontaktu z zawodnikami i rozumienia się z nimi - uważa Piechocki. - W kwestii zarządzania tak dużą organizacją jak związek ze stumilionowym budżetem, życie pokaże, czy sobie poradzi. Zebrał trochę doświadczenia w Zaksie Kędzierzyn. To człowiek, który potrafi rozmawiać. Dużo zależy od otoczenia i pracy wielu ludzi. Sam prezes nic nie zrobi. Jeśli ludzie wokół będą Sebastianowi pomagać, to może poprowadzić związek we właściwą stronę. Sam sobie nie poradzi. AK