W pierwszym secie Polacy napotkali już na spore problemy. Nie sprzyjała z pewnością godzina, bo spotkanie rozpoczęło się o 9 rano, ale widać było też, że polscy zawodnicy nie są do końca w formie - widać to było przede wszystkim po statystykach ataku, gdzie najlepszym zawodnikiem w tym elemencie był... Jakub Kochanowski. Rywale mają nóż na gardle. Polscy siatkarze spodziewają się cierpienia Kolejna pomyłka organizatorów Mecze siatkówki, podobnie jak przy tenisie, są bardzo intensywne w kontekście punktowym. Sytuacja potrafi szybko się zmieniać, do tego dochodzą jeszcze brane challenge. Kiedy zapisujący punkty nie nadążają z tym, co dzieje się na boisku, mogą wprawić w zakłopotanie, a nawet zdenerwować nie tylko kibiców, ale też zawodników. Po raz pierwszy taka sytuacja miała miejsce na samym początku spotkania, przy pierwszym challenge'u na rzecz reprezentacji Polski. Bartosz Kurek posłał zerwany atak, ale na szczęście musnął on on brazylijski blok. Wynik po tym challenge'u powinien wskazywać na 4:5 dla Brazylii, tymczasem na tablicy pojawił się wynik... 3:7. Na szczęście chwilę później zapisano już prawidłowe liczby, ale można było się obawiać, że to nie ostatnia taka pomyłka. Bartosz Kurek nie wytrzymał Kolejny taki przypadek zdarzył się na początku drugiej partii. Na tablicy wyników, zamiast 2:0 dla Polski widniał ten sam wynik, ale dla Brazylii. Stan ten trwał do momentu, gdy na tablicy pojawił się wynik 0:4 dla Canarinhos. Wtedy to Bartosz Kurek stwierdził, że dłużej już nie wytrzyma i zgłosił sprawę sędziemu. Mistrzowie olimpijscy dali koncert. Kibice oszaleli, co za wyczyn Na szczęście ekran z punktami, który sprawił, że polscy siatkarze nie wiedzieli, co się dzieje, wyświetlił w końcu odpowiedni wynik, czyli 3:0 dla Polski. Ostatecznie set zakończył się po myśli polskich siatkarzy, ale nie działo się tak już w trzecim secie.