ZAKSA przegrywała już we wtorkowym spotkaniu 0:2, ale potrafiła odwrócić losy spotkania. W czwartym i piątym secie mistrzowie Polski bronili piłek meczowych, ale ostatecznie to oni wygrali decydującą partię na przewagi! Mistrz Iranu i Azji nie ma sobie równych na swoim terenie, ale nie jest to zespół ograny na międzynarodowych boiskach, głównie dlatego, że klub został założony dopiero w 2015 roku. W ekipie z Teheranu aż roi się od reprezentantów kraju - Mahmudi, Gholami, Seyed czy Mirzajanpour to siatkarze doskonale znani w Polsce, bo wielokrotnie rywalizowali z "Biało-Czerwonymi". Ich grą kieruje natomiast jeden z najlepszych polskich rozgrywających Łukasz Żygadło. Polak bardzo dobrze prowadził grę swojej drużyny, która po wyrównanej walce na początku inauguracyjnej partii, w jej środkowej fazie wyszła na prowadzenie i bez problemów dowiozła korzystny wynik do końca. Kędzierzynianie bardzo dobrze przyjmowali zagrywkę rywali, ale słabo radzili sobie na siatce - Rafał Buszek skończył zaledwie dwie z siedmiu piłek, a Maurice Torres trzy z dziewięciu. Druga partia rozpoczęła się jeszcze gorzej dla ZAKS-y, która wciąż miała problemy z kończeniem własnych akcji w ataku - 5:12. Po kilku efektownych obronach nasz zespół zerwał się do odrabiania strat i zniwelował różnicę do trzech oczek (9:12), ale wystarczyły drobne niedokładności w przyjęciu i znów pojawiły się problemy na siatce. Gdy kolejnej piłki nie skończył wyglądający na mocno przemęczonego Sam Deroo, trener Gardini zmienił go na Kamila Semeniuka. Ale młody, niedoświadczony przyjmujący nie był w stanie zmienić obrazu gry mistrzów Polski, którzy po raz drugi skończyli set ze skutecznością w ataku na poziomie 38 procent. W trzecim secie Deroo wrócił na boisko, a ZAKSA wreszcie zaczęła prezentować swój dobry poziom, po raz pierwszy w tym meczu wychodząc na czteropunktowe prowadzenie 16:12, które potem jeszcze powiększyła. Tym razem to Irańczycy mieli kłopoty z kończeniem piłek, a polska drużyna wykorzystywała większość kontr. W końcu zadziałał też blok - 4 punktowe na 0 Sarmayeh Bank (we wcześniejszych dwóch partiach ZAKSA zaliczyła w całości 4 bloki, a rywale - 9). Sporo emocji i twardej walki było w czwartej odsłonie, w której obydwa zespoły pokazały dobrą siatkówkę i długo biły się na styku punktowym. Dopiero gdy siatkarze ZAKS-y dwukrotnie zastopowali na siatce oponentów, odskoczyli na 15:12, a po asach serwisowych Torresa zbudowali jeszcze większy dystans - 18:13. Wystarczyło jednak kilka mocnych zagrywek Irańczyków i podopieczni Andrei Gardiniego znów mieli kłopoty na siatce, które skończyły się wyrównaniem stanu rywalizacji i końcówką graną na przewagi. Zakończył ją kontratakiem Sam Deroo. Równie zacięty tie-break i pierwsze zwycięstwo w turnieju padło ostatecznie łupem najlepszej polskiej drużyny. W drugim spotkaniu grupy A broniąca tytułu najlepszej na świecie brazylijska Sada Cruizero przegrała z włoskim Cucine Lube Civitanova 0:3 (21:25, 16:25, 18:25). W środę kędzierzynianie zmierzą się z Cucine Lube Civitanova, a w czwartek z Sadą Cruzeiro. Obydwa zespoły naszpikowane są gwiazdami z najwyższej światowej półki i mistrzom Polski będzie jeszcze trudniej o zwycięstwo. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Sarmayeh Bank 3:2 (19:25, 20:25, 25:16, 31:29, 17:15) ZAKSA: Benjamin Toniutti, Rafał Buszek, Łukasz Wiśniewski, Mateusz Bieniek, Maurice Torres, Sam Deroo i Paweł Zatorski (libero) oraz Rafał Szymura, Sławomir Jungiewicz, Kamil Semeniuk Sarmayeh: Shahram Mahmoudi, Farhad Ghaemi, Seyed Eraghi, Adel Gholami, Mojtaba Mirzajanpour, Łukasz Żygadło i Mahdi Marandi (libero) oraz Mehdi Mahdavi, Ali Shafiei, Alireza Demneh, Reza Ghera. Paweł Zatorski (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle): - Ranga turnieju wpłynęło na naszą drużynę i myślę, że było to widać na naszych twarzach. Były bardziej blade niż zawsze. Cieszę się, że wróciliśmy do tego spotkania w kolejnych partiach i cała drużyna pokazała klasę. Wygraliśmy to naprawdę trudne spotkanie. Wiedziałem, że będzie ciężko. Irańczycy dobrze podkładali ręce w bloku, dobrze bronili. Wszyscy, którzy oglądają mecze kadry wiedzą jak gra się z Iranem. To była praktycznie kadra Iranu plus Łukasz Żygadło, który w żadnym przypadku nie jest osłabieniem. Rozgrzaliśmy się przed jeszcze trudniejszymi meczami. Mostafa Karkhaneh (trener Sarmayeh Bank): - W dwóch pierwszych setach byliśmy bardziej skoncentrowani. W kolejnych dwóch to ZAKSA zaczęła grać szybciej i, niestety, nie byliśmy w stanie ich dogonić. ZAKSA była bardzo efektownie i - jak się okazało - efektywnie wspierana przez swoich fanów zgromadzonych w hali. To, co zadecydowało o naszej przegranej to fakt, że po dwóch przegranych setach ZAKSA właściwie nie miała nic do stracenia, podjęła ryzyko, które zdecydowanie się im opłacało. Zaczęli grać ryzykowne zagrywki i to im przyniosło sukces. W irańskiej ekstralidze nie mamy drużyn, które tak ryzykownie grają zagrywką i które grają z wyskoku z taką siłą, jak dzisiaj robili to rywale. Byliśmy do tego trochę nieprzygotowani. Jednak nadal uważam, że mojej drużynie też należą się gratulacje. Mamy jeszcze przed sobą dwa mecze i wszystko może się wydarzyć. Andrea Gardini (trener ZAKS-y): - Dwa pierwsze przegrane sety to nie była kwestia zaskoczenia, bo wiemy doskonale, że Irańczycy grają dobrą siatkówkę. Była to sprawa za dużego napięcia i presji, jaka była w naszym zespole. W trzecim secie udało nam się wrócić do gry i grać swoją siatkówkę - punkt za punkt, tak jak powinniśmy to robić. Przed nami dwa mecze i nie możemy w nie wejść jak w dzisiejszy. Będziemy grać naszą najlepszą siatkówkę - od samego początku, żeby skutecznie walczyć z tak silnymi drużynami. Beniamin Toniutti (kapitan ZAKS-y): - Nie weszliśmy w ten mecz dobrze. Zagraliśmy dwa pierwsze sety po prostu źle. Głównie dlatego, że nie potrafiliśmy znaleźć rozwiązania na doskonałą grę irańskiego zespołu. Jest to przede wszystkim inny rodzaj siatkówki. Oczywiście, przygotowywaliśmy się do tego oglądając na ekranie nagrania ich meczów, mimo wszystko nas zaskoczyli. W następnych setach poprawiliśmy nasze przyjęcie, dzięki czemu poprawiliśmy naszą grę i dwa ostatnie sety naprawdę mogły się kibicom podobać.