Po dwóch efektownych wygranych w rywalizacji o złoto PlusLigi Bogdanka LUK Lublin mogła powoli mrozić szampany. W dwóch pierwszych spotkaniach niewiele wskazywało na to, że Aluron CMC Warta Zawiercie będzie w stanie odwrócić losy finałów. Lublinianie po cichu szykowali się zresztą na fetę. Na pewno gotowa była na nią liczna grupa kibiców, która pojawiła się w hali rywali m.in. wyposażona w nadmuchiwane puchary, symbolizujące siatkarskie trofea. W trzecim spotkaniu zawiercianie pokazali jednak, że nie można ich skreślać. Nie tylko w końcu "urwali" rywalom seta, ale też doprowadzili sprawę do końca i zwyciężyli 3:1. W ostatnim secie wyszli z opresji, choć przegrywali już 22:24 i piąta partia "wisiała w powietrzu". "Były szanse na tie-breaka, on rządzi się swoimi prawami. My ich nie wykorzystaliśmy, Zawiercie grało bardzo dobrze i wygrało zasłużenie. Ale ja dalej wierzę w naszą drużynę" - zapewnia w rozmowie z Interią Krzysztof Skubiszewski. Bogdanka LUK Lublin walczy o złoto. Finansowo już wygrała. "Przychody z tego sezonu nas przerosły" Prezes Bogdanki LUK tradycyjnie pojechał z drużyną na spotkanie i oglądał je zza band okalających boisko. Widział więc z bliska choćby popisową partię w wykonaniu Gyorgy’ego Grozera. 40-letni Niemiec został sprowadzony do Warty awaryjnie, w miejsce kontuzjowanego Karola Butryna, gdy stało się jasne, że sam Kyle Ensing w ataku może nie wystarczyć na skuteczną walkę w finale. Grozer został ściągnięty w ramach transferu medycznego, który pozwala sprowadzić zawodnika spoza ligi do klubu nawet w trakcie fazy play-off, a w tym przypadku finałów ligi. Zapis wywołuje jednak sporo dyskusji, które spotęgowało sprowadzenie Niemca. Prezes Bogdanki LUK podchodzi jednak do sytuacji spokojnie. Czwarte spotkanie rywalizacji o złoto zostanie rozegrane w lubelskiej hali Globus im. Tomasza Wójtowicza. W tym sezonie lubelscy kibice są fenomenem, bo niemal co mecz wypełniają trybuny. Na początku pewnie magnesem był dla nich Wilfredo Leon, który na pierwszy klub w PlusLidze wybrał właśnie Bogdankę LUK. Gra zespołu i kapitalne wyniki także jednak sprawiły, że 4221 miejsc siedzących w obiekcie zazwyczaj w komplecie jest zajętych przez fanów. Podobnie będzie w sobotę w meczu z Wartą. Klub rozpoczął otwartą sprzedaż biletów w czwartek wieczorem, a wejściówki wyprzedały się... w zaledwie 14 sekund. Kapitalna frekwencja przekłada się na przychody. "Jesteśmy szczęśliwi. Przychody z tego sezonu nas przerosły, przerosły nasze wyobrażenia. Sezon, podobnie jak każdy inny, skończymy na plusie" - deklaruje Skubiszewski. Co więcej, przekonuje, że klub nie stracił też na występie w europejskich pucharach. Lublinianie po raz pierwszy zaprezentowali się na międzynarodowej arenie i od razu sięgnęli po Puchar Challenge, zwyciężając w finałowym dwumeczu z Cucine Lube Civitanova. Wiadomo jednak, że do wyjazdów na spotkania kluby często muszą dokładać, a przecież Bogdanka LUK w tym sezonie musiała zorganizować m.in. podróż aż na wybrzeża Afryki, gdzie ma swoją siedzibę hiszpański klub CV Melilla. Nagroda za puchar, czyli 50 tys. euro, nie rekompensuje takich wydatków. I choćby Asseco Resovia przed trzema laty z występu w tych rozgrywkach, trzecich pod względem prestiżu w Europie, zrezygnowała. "Chcieliśmy zagrać w Pucharze Challenge. Po to graliśmy o piąte miejsce z Gdańskiem w tamtym sezonie, by zrobić sukces europejski - to się udało. Summa summarum w pucharach europejskich wyszliśmy na plus, z czego jesteśmy szczęśliwi. To wiązało się z frekwencją, ale też naszymi pomysłami na nowych sponsorów, by inaczej przeprowadzić pewne sprawy. Organizacyjnie podołaliśmy temu wyzwaniu" - zapewnia Skubiszewski. Wielka zmiana na horyzoncie. Wilfredo Leon zostaje, trener odchodzi. Prezes odsłania kulisy Historyczny sukces drużyna osiągnęła w pucharach, a teraz również w PlusLidze, bo nigdy wcześniej nie stała na podium. Do sukcesu Bogdankę LUK pociągnął Wilfredo Leon. Koledzy z drużyny jak jeden mąż podkreślają jego wkład w rozwój drużyny, a do tego sam siatkarz spisuje się świetnie - pobił na przykład rekord w liczbie asów serwisowych w jednym sezonie PlusLigi. Klub chce więc oprzeć skład na przyszły sezon na siatkarzach, którzy już są w Lublinie. Ma tu pozostać również Leon, choć Bogdanka LUK wciąż oficjalnie nie ogłosiła nowego kontraktu z wicemistrzem olimpijskim. "Skład się bardzo nieznacznie zmieni. Też dlatego, że wynik z tego sezonu jest dobry. Jesteśmy szczęśliwi tutaj, gdzie jesteśmy. Wygraliśmy Puchar Challenge ze świetną drużyną, finalistą ligi włoskiej. Byliśmy w finałach Pucharu Polski, jesteśmy w finale mistrzostw Polski, czego na startu sezonu w ogóle się nie spodziewaliśmy na starcie sezonu. Trzeba więc tylko ten skład utrzymać, wprowadzić delikatne korekty po to, by być lepszym w przyszłym sezonie" - uważa prezes klubu. Do jednej dużej zmiany jednak dojdzie. Wiadomo, że z klubem pożegna się jeden z architektów sukcesów, czyli trener Massimo Botti. 52-letni Włoch prowadził zespół przez dwa lata, to on najpierw wprowadził więc drużynę do europejskich pucharów, a potem do finału PlusLigi. W przyszłym sezonie ma jednak objąć Asseco Resovię. W Lublinie złota jeszcze nie mają, ale do klubu przyjdzie trener już ozłocony, tyle że w TAURON Lidze. Nowym szkoleniowcem Bogdanki LUK ma zostać Stephane Antiga, który niedawno poprowadził do mistrzostwa Polski siatkarki DevelopResu Rzeszów. Na razie będzie jednak tylko obserwować walkę lublinian z Wartą w czwartym meczu finałowym PlusLigi, który rozpocznie się w sobotę o godz. 17.30.