- Sam niedawno biegałem po boisku w krótkich spodenkach, więc wiem coś o nastawieniu psychicznym do takich meczów. Spodziewałem się takiego przebiegu spotkanie, ale i tak kosztowało mnie dużo nerwów. W trzecim secie dziewczyny nagle przestały grać i miałem pietra. Zaangażowanie widać było tylko u Frątczak i Mróz (obie po 22 punkty - przyp. red.). Na szczęście pozbieraliśmy się w tiebreaku - powiedział Ireneusz Kłos.