ZAKSA już w poprzedniej kolejce była zdziesiątkowana przez kontuzje i nie poradziła sobie z Asseco Resovią. Tym razem grała jednak z 14. drużyną PlusLigi. Ponownie nie była jednak w stanie skutecznie postawić się rywalom. Klęską zakończył się zwłaszcza pierwszy set. Grupa Azoty ZAKSA już niemal tradycyjnie rozpoczęła spotkanie w osłabionym składzie. Oprócz kilku zawodników kontuzjowanych od dłuższego czasu, m.in. Aleksandra Śliwki, z szóstki wypadł Bartosz Bednorz. Przyjmujący cierpiał już w czasie meczu Ligi Mistrzów z Halkbankiem Ankara, zresztą nie dokończył spotkania. W podstawowym składzie znalazł się więc Krzysztof Zapłacki. Brakowało także Davida Smitha. To właśnie przyjęcie było problemem kędzierzynian na początku spotkania. Dwoma asami serwisowymi popisał się Lukas Vasina i Adam Swaczyna, trener ZAKS-y, przy stanie 7:3 dla GKS-u poprosił o przerwę. Przewaga katowickiego zespołu nadal jednak rosła. Kiedy Zapłacki nie trafił w boisko, prowadzili już 13:6. Po chwili na przyjęciu pojawił się więc Justin Ziółkowski, który do niedawna był jeszcze trenerem przygotowania motorycznego drużyny. Kędzierzynianie byli jednak zupełnie rozbici. Nie pomagali kolejni rezerwowi, GKS prowadził już 17:7. Zagrywki gospodarzy nadal jednak siały spustoszenie w szeregach rywali. Skończyło się wstydliwym dla ZAKS-y pogromem 25:10. Demonstracja siły polskiej drużyny. U rywali wyje alarm ZAKSA szukała zmian. Wysoko prowadziła, rywale zerwali się do walki Po porażce w barażu o ćwierćfinał Ligi Mistrzów siatkarze z Kędzierzyna-Koźla przepraszali kibiców. Obiecywali również, że dołożą wszelkich starań, by zdobyć medal w PlusLidze. Przed meczem w Katowicach byli jednak poza czołową ósemką tabeli, czyli strefą play-off. Na drugą partię sobotniego spotkania Swaczyna przesunął na przyjęcie Kaczmarka. Jego miejsce w ataku zajął Bartłomiej Kluth. Gra ZAKS-y zaczęła układać się lepiej, przy dobrych zagrywkach Dmytra Paszyckiego doprowadziła do remisu 8:8. Z czasem kędzierzynianie zaczęli budować przewagę, prowadzili 15:11. - Mecz zaczyna się od nowa! - napominał swoich siatkarzy Grzegorz Słaby, trener GKS-u. W jego drużynie pojawiali się kolejni rezerwowi z kapitanem Jakubem Jaroszem na czele. Siłą ZAKS-y były ataki ze środka, prowadziła już 24:19. Wtedy przyszła zapaść - przy zagrywkach Łukasza Usowicza, środkowego GKS-u, kędzierzynianie zmarnowali przewagę. Gospodarze doprowadzili do długiej gry na przewagi - rozstrzygnął ją Marcin Waliński. Przyjmujący z Katowic posłał na drugą stronę dwa asy serwisowe i GKS wygrał 32:30. Kolejne eksperymenty nic nie dały. GKS Katowice rozbił ZAKS-ę Trzecia odsłona to kolejne eksperymenty w drużynie ZAKS-y. Na boisku pojawił się środkowy Twan Wiltenburg, inny środkowy Andreas Takvam został przesunięty na przyjęcie - zastąpił tam Daniela Chitigoia, który w dwóch pierwszych setach popełnił aż sześć błędów w przyjęciu. W drużynie z Katowic pozostali z kolei wprowadzeni w końcówce drugiej partii rezerwowi - oprócz Jarosza również Piotr Fenoszyn i Jonas Kvalen. GKS szybko odskoczył na cztery punkty, a po autowym ataku Kaczmarka prowadził już 12:7. Gospodarze bardzo dobrze prezentowali się w obronie, w pewnym momencie ich przewaga wzrosła do siedmiu punktów. Kędzierzynianie byli w stanie nieco zmniejszyć straty, ale do remisu już nie doprowadzili. W dodatku w końcówce siatkarze z Katowic znów znakomicie zagrywali, do tego doszły punkty blokiem. GKS wygrał 25:19. MVP spotkania został wybrany Waliński, który zdobył 12 punktów. ZAKSA pozostaje na dziesiątym miejscu w tabeli PlusLigi. Do ósmej PSG Stali Nysa traci trzy punkty, rozegrała od niej o mecz mniej. Bartosz Kurek na celowniku polskiego giganta. Kibice będą zachwyceni GKS: Domagała, Usowicz, Waliński, Saitta, Adamczyk, Vasina - Mariański (libero) oraz Jarosz, Mielczarek, Fenoszyn, Kvalen Grupa Azoty ZAKSA: Kaczmarek, Paszycki, Zapłacki, Janusz, Takvam, Chitigoi - Shoji (libero) oraz Ziółkowski, Biernat, Kluth, Banach, Wiltenburg